12. Nadzieja
Kiedy do wieczora Eren nie wracał coś we mnie pękło. Sięgnąłem po wino, które już od kilku miesięcy czekało na otwarcie. Planowałem wypić je z chłopakiem w akompaniamencie cichej, nastrojowej muzyki i malinowych świeczek, ale jakoś nigdy nie znalazłem w sobie odwagi, by mu to zaproponować. Zacząłem żałować tej decyzji. Tak samo, jak każdej innej, które podjąłem.
Nalałem czerwonej cieczy do kieliszka i zacząłem nim delikatnie poruszać tak, by wino zaczęło falować. Wpatrywałem się w jego taflę, myśląc nad wszystkim, co do tej pory zrobiłem.
Tylko tak właściwie nie zrobiłem nic.
Rzuciłem szkłem w ścianę. Rozsypało się na małe kawałeczki, swoją zawartość rozchlapując we wszystkie strony. Strąciłem także butelkę ze stołu, nie przejmując się tym, że ona też się rozbije. Udałem się w stronę drzwi wyjściowych, założyłem buty, nie myśląc nawet nad kurtką i wyszedłem z domu.
Cel był jeden - mój mały sekret.
Jednak nikomu się nie oddałem. Po prostu trwałem w tym brudnym miejscu, myśląc nad całym swoim życiem. Siedziałem całą noc, wpatrując się w gwiazdy i księżyc, jednak nawet one nie chciały mojego towarzystwa, ponieważ zostały szybko przysłonięte przez czarne chmury. Powoli zaczęło świtać, a ja nawet nie zmieniłem pozycji.
Kochałem Isabel - to jest pewne. Tylko czy kocham tak samo Erena? Sam nie wiem, co o tym myśleć. Z pewnością ten chłopak jest dla mnie bardzo ważny, jednak czy moje uczucie jest porównywalne do tego, co czułem do dziewczyny?
Uwielbiałem jej delikatny, przypadkowy dotyk. Miły dla ucha głos, troskę, którą okazywała w stosunku do mnie. Uwielbiałem ją całą. I właśnie się zorientowałem, że w Erenie także uwielbiam wszystkie te jego cechy.
Złapałem się za głowę, przetarłem mocno oczy. Nie mam pojęcia, jak wszystko teraz odkręcić. Najwidoczniej to już przepadło. Straciłem Erena. I tyle.
Nie zwróciłem uwagi na pukanie do drzwi. Ktoś musiał po prostu je pomylić. Wystarczy mi być cicho i nie dać poznać, że tutaj jestem. Jednak pukanie nie ustępowało. Nie zamierzałem się odzywać. Podwinąłem kolana pod brodę i czekałem, aż ten natarczywy ktoś wreszcie odpuści. Dźwięk naciśniętej klamki dotarł do moich uszu. Zirytowany zwróciłem swój wzrok na gościa.
W drzwiach stał Eren. Wyglądał jak siedem nieszczęść, albo i gorzej. Miał ciemne worki pod oczami, rozczochrane włosy i byle jak narzuconą na siebie kurtkę. Zamknął drzwi i podszedł do mnie. Usiadł obok i delikatnie się do mnie nachylił. Czułem smród alkoholu. Był pijany. Nigdy go nie widziałem w takim stanie.
- Zapłaciłem.
To jedno słowo niczym igła przebiło na wylot moje serce, które jakby natychmiast po tym incydencie stwierdziło, że podejdzie mi do gardła. Po moim ciele przeszły zimne, bolesne ciarki, a oddech nienaturalnie przyspieszył.
Podniosłem się i do niego zbliżyłem. Cała moja wiedza jakby nagle wyparowała. Nie miałem pojęcia co mam począć. Ułożyłem delikatnie dłoń na jego ramieniu, a swoje wargi zbliżyłem do jego szyi. Obdarzałem ją delikatnymi pocałunkami, starając się zachowywać normalnie, tak jak zawsze. W końcu spędziłem tutaj już prawie dekadę.
Powoli zsunąłem z niego kurtkę, jednak ubodło mnie to, że wcale nie protestował. Moje oczy zaszły łzami, kiedy pozwoliłem swoim dłoniom błądzić po delikatnej skórze jego pleców pod ubraniem.
Po chwili pozbyłem się z niego górnego odzienia, zostawiając póki co jedynie spodnie. Jego klatka piersiowa była powodem nagłego przypływu gorąca w moim ciele. Nie był umięśniony, jednak sam fakt jego nagości powodował u mnie niekontrolowane dreszcze.
Usiadłem okrakiem na jego udach, obcałowywałem jego obojczyki, a dłońmi masowałem mięśnie pleców i brzucha. Nadszedł czas, bym wsunął palce za materiał jego spodni. Drażniłem tak przez moment jego skórę, aż postanowiłem rozpiąć rozporek.
- Mogę być twój kiedy tylko zechcesz, będziesz mógł robić ze mną na co tylko masz ochotę - szepnął. - Ale pod warunkiem, że nikomu innemu nie będziesz się oddawał.
Spojrzałem na niego zdziwiony. Zaprzestałem rozpinania suwaka, odsunąłem się o kilka centymetrów.
- O czym ty mówisz?
Wtedy na mnie spojrzał. Swoim smutnym, ale także rozeźlonym wzrokiem wpatrywał się w moje oczy. Na jego twarzy nie było ani grama szczęścia, nigdy nie był przy mnie taki poważny.
- Będziesz tylko mój, a ja będę tylko twój - oznajmił. - Teraz, jutro, za miesiąc, za pięć lat. Po prostu zawsze.
- Ale dlacz...
- Bo cię kocham! - przerwał mi. - Bo cię kocham i nie mogę patrzeć jak psujesz sobie życie w tym miejscu! A skoro jesteś uzależniony, to proszę, masz mnie! Rób ze mną co tylko chcesz! - popchnął mnie tak, że opadłem plecami na kołdrę, po czym nade mną zawisł. - Chcesz mnie przeruchać? Proszę bardzo! A może to ja mam ciebie przelecieć? Nie ma problemu! Tylko powiedz, co wolisz! No, Levi?!
- Ja... - ponownie mi przerwał, jednak łącząc swoje usta z moimi.
Nie przeszkadzał mi smak alkoholu, znałem go aż nadto dobrze. Język Erena zawzięcie tańczył z moim, walcząc o dominację. Oczywiście chłopak wygrał, jednak zapewne przez mnóstwo adrenaliny, która buzowała w jego ciele. Chyba mimowolnie zaczynał się o mnie namiętnie ocierać, powodując szalone reakcje moich dolnych części ciała. Jednak kiedy poczułem jak coś skapnęło mi na policzek otworzyłem oczy. Ujrzałem łzy, które wypływały spomiędzy złączonych rzęs szatyna.
Udało mi się go od siebie delikatnie odsunąć. Nie otwierał oczu, jednak usta zacisnął w wąską linię.
- Eren...
- Kochaj się ze mną - szepnął. - Tylko ze mną...
- Nie robiłem tego z nikim odkąd wróciłem do domu z podbitym okiem - odszepnąłem, łapiąc za jeden z jego niesfornych kosmyków. Odwinąłem mu go za ucho, dostrzegając, że postanowił ukazać mi swoje szmaragdowe oczy.
- Więc dlaczego...
- Tu jestem? - dokończyłem zań. - Sam nie wiem. To miejsce skłania do refleksji nad życiem. Chyba po prostu tego potrzebowałem.
Delikatnie na mnie opadł. Z ulgą wypuścił powietrze z płuc, a wtuliwszy swoją twarz w moją szyję postanowił odnaleźć swoją dłonią moją, by splątać nasze palce. Jego oddech bardzo powoli się normował. Zamknąłem oczy i zacząłem się rozluźniać, słuchając przy tym jego powolnego oddechu i delektując się miłym uczuciem, które mi przekazywał swoim dotykiem.
~~~
Kiedy się obudziłem Eren mnie obejmował nie tylko rękoma, ale także nogą, którą miał zarzuconą na moje uda. Sam byłem przytulony przodem do jego nagiej klatki piersiowej. Było mi cudownie, wręcz niewyobrażalnie miło. Czułem się kochany i bezpieczny, mimo że ta pozycja na dłuższą metę była okropnie niewygodna. Kiedy się delikatnie poruszyłem, chłopak bardziej mnie do siebie przyciągnął. Jego długie włosy połaskotały mnie w czoło, a usta złożyły delikatny pocałunek na nosie.
Zarumieniłem się. Ten całus, w dodatku podarowany mi przez sen sprawił, że poczułem wyjątkowe ukłucie wstydu. Bardziej wtuliłem się w chłopaka, mając nadzieję, że rumień szybko zejdzie. Mimowolnie pogładziłem jego nagie plecy. Były chłodne, więc częściowo zarzuciłem na niego kołdrę. Kiedy już względnie ochłonąłem odsunąłem się od niego i usiadłem. Nie zdążyłem dobrze zetknąć stóp z podłogą, a już poczułem jak jego chude ręce obejmują mnie w talii.
- Nie odchodź - szepnął.
- Nigdy od ciebie nie odejdę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top