11. Wyznania i błędy
- Wciąż o tobie myślę - szepnął cicho, łaskocząc swoim oddechem moją skórę. - Rozwodzę się myślami nad wszystkim, co z tobą związane. Brnę przed siebie w swoich pokręconych marzeniach, wiedząc, że nigdy nie będziesz mój. Jednak uparcie trzymam tę ostatnią iskrę nadziei. Nie potrafię jej dobrowolnie oddać. Czekam. Czekam wciąż i czekam stale na ten ósmy świata cud.* Wmawiam sobie, że może mnie w końcu pokochasz. Pragnę tego, nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo. Levi, zależy mi na tobie. Okropnie, okrutnie bardzo.
Nie wiedziałem co powiedzieć. Nie zdawałem sobie sprawy, że może mnie zaskoczyć czymś takim. Ledwo wszedł do domu i ściągnął plecak. Kiedy wyszedłem z pokoju, żeby go przywitać on złapał mnie za nadgarstki i docisnął je do ściany. Uparcie wpatrywał się we mnie, pełen pożądania i miłości. Po krótkiej chwili wcisnął swoją twarz w moją szyję i wyznał mi to wszystko. Chciałem mu przerwać, ponieważ w tym momencie było to okropnym pomysłem, jednak nie potrafiłem. Rozpływałem się pod jego miłym, cichym głosem. Słuchałem go i opływałem szczęściem.
Odsunął się ode mnie, oczy miał zaszklone.
- Nie jest dla mnie ważne, że byłeś... - w tym momencie go pocałowałem. Wiedziałem, co chce powiedzieć. "...że byłeś dziwką." Nie miałem jak inaczej go uciszyć, a musiałem. Wybrał sobie na to naprawdę zły moment.
Chyba odebrał to jako odpowiedź na swój monolog. Nie zdziwiłbym się. Zdecydował, że na mnie bardziej naprze ciałem, a dłonie jeszcze mocniej zaciśnie na nadgarstkach. Językiem tańczył w moich ustach. Mimowolnie jęknąłem, kiedy wcisnął kolano między moje nogi. Gdyby tylko nic nam nie przerwało z pewnością skończyłoby się w łóżku.
- Eren?
Oderwał się ode mnie nagle, jak poparzony. Wierzchem dłoni wytarł strużkę śliny, która była dowodem naszego namiętnego pocałunku. W ułamek sekundy stracił mną zainteresowanie i ruszył w stronę siostry. Złapał ją za ramiona, obrócił w tył i popchnął w stronę swojego pokoju. Pewnie nie myślał nad tym, co robi, bo nawet nie zamknął drzwi.
Odetchnąłem głęboko, uspokoiłem się wewnętrznie i poprawiłem ubranie. Na nadgarstkach wciąż miałem czerwone ślady.
- Nie mam pojęcia co mam ci powiedzieć! - burknął chłopak do siostry.
- Mogłeś przyznać od razu! - po jej głosie śmiałem twierdzić, że jest w równym stopniu zdenerwowana, co zawiedziona.
- Ale to samo wyszło teraz! - odparował. - Naprawdę, Mika...
- Dobra, nieważne - ucięła. - Ja już ci mówiłam, że nie mam nic przeciwko.
- Ale...
- Przestaniesz wreszcie?! - zaszlochała. - Wyobraź sobie, że ja też ciebie kocham, ale wiem, że serce nie sługa, więc nic nie mogę z tym zrobić! - rozpłakała się na dobre, a ja czułem się jak podsłuchujące zakazaną rozmowę dziecko. - Wolisz chłopców... nie, przepraszam, wolisz mężczyzn. A ja nie mam na to wpływu. Cieszę się, że jesteś szczęśliwy, ale po prostu okropnie mnie to boli, jakkolwiek samolubne to nie jest!
- Micia - Eren wydawał się równie zaskoczony, co ja. Mimowolnie zerknąłem w ich stronę. Chłopak do niej podszedł i ją przytulił. Zaczął gładzić jej czarne włosy, drugą ręką obejmując w talii. A ona płakała w jego klatkę piersiową, ściskając z całych sił szkarłatny szalik. - Przepraszam.
Pokręciła głową i odsunęła się od niego. By spojrzeć w jego oczy musiała delikatnie unieść głowę. Złapała go za ucho i pociągnęła lekko.
- Nie przepraszaj mnie za coś, na co nie masz wpływu - stwierdziła. - Pójdę już.
I poszła, nie zważając na jego prośby, by jeszcze została. Z jednej strony dobrze, że wyszła, w końcu wszyscy powinniśmy dobrze przemyśleć wszystko to, co się właśnie wydarzyło.
- Nie miałem pojęcia, że Mikasa jest w domu - stwierdził głupio, kilka chwil po tym, jak drzwi za Mikasą się zamknęły. Wyglądał na naprawdę zdenerwowanego i zestresowanego. Musiał mieć ciężki dzień.
- Wiem. Musiałem cię uciszyć, bo powiedziałbyś o kilka słów za dużo - westchnąłem, wchodząc do swojego pokoju. Eren podążył za mną, a ja usiadłem na fotelu przy oknie.
- Więc to dlatego mnie pocałowałeś? - zagadał, uczucia zaczęły w nim buzować. - Abym nie zdradził twojego małego sekretu?
Ugodził mnie prosto w serce. Warga mi zadrżała. Czy on właśnie dał mi do zrozumienia, że ma na mnie akurat takiego haka? Co się dzisiaj z nim dzieje?
- To nie ta...
- Kochasz mnie?
Przełknąłem głośno ślinę. Nie chciałem usłyszeć z jego ust tego pytania. Nie miałem pojęcia jak na nie odpowiedzieć. Nie chciałem kłamać. Spojrzałem na niego i się zamyśliłem.
- Kocham Isabel, którą w tobie widzę. Przepraszam.
W tym momencie do mnie dotarło, że nie darzę go prawdziwą miłością, a jedynie wyimaginowanym uczuciem. Wciąż kocham Isabel, wciąż o niej rozmyślam i wciąż się zastanawiam nad tym, jaka by była. A widząc Erena, tak naprawdę nie zwracam uwagi na niego, jako na oddzielną osobę, tylko jak na powłoczkę, w której środku jest część mojego aniołka o krwawych włosach.
Wyszedł z pokoju i trzasnął drzwiami, zanim zdążyłem dopowiedzieć coś jeszcze. Powstrzymywałem swój wewnętrzny krzyk, który rozdzierał moją duszę, ukazując mi właśnie jak głupi jestem. Takich rzeczy nie mówi się w takich momentach. Powstrzymywałem się chwilę przed pochopnym rzuceniem się za chłopakiem, wszakże nie miałem pojęcia, co mógłbym mu powiedzieć. Jednak kiedy zdecydowałem się, aby do niego pójść i wyjaśnić sytuację on już wychodził z domu.
I znów się zatraciłem w swojej samotności.
* - "Czekam wciąż i czekam stale na ten ósmy świata cud." - cytat ten był początkiem autorskiej piosenki, którą często śpiewała moja babcia. Niestety nie wiem kto ją wymyślił.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top