II.X
Kobieta o fioletowych włosach spoglądała z lekkim niedowierzaniem na dwójkę młodszych przed nią. Zmrużyła oczy zakładając ramiona na piersi i przyglądając im się podejrzliwie co tylko wywołało u nich większą nerwowość. W końcu westchnęła spoglądając na nich z rezygnacją.
— A więc chcecie... urządzić coś w rodzaju wieczorka zapoznawczego, tak?
Pokiwali głową jednoczesnie co wprowadziło ją tylko w większą konsternację. To był zwykły dzień. Wstała rano, zjadła śniadanie, ubrała się i umyła przy okazji czesząc włosy i wczepiając w nie spinkę motyla. Wyszła z apartamentu który został jej zapewniony przez Agencję uprzednio zamykając drzwi małym kluczem z doczepionym do nich breloczkiem butelki wina oraz wzięła swoją torbę i zaczęła kierować się korytarzem do swojego miejsca pracy. Było dość wcześnie więc nie oczekiwała, że ktokolwiek w niej będzie jednak już na starcie usłyszała zza drzwi dwa dobrze jej znane przytłumione głosy, które najwyraźniej się naradzały w czymś ważnym. Nie chciała im przerywać jednak musiała przejść przez biuro żeby dostać się do swojego gabinetu. Dosłownie wczoraj, praktycznie w nocy, został stamtąd zabrany mafiozo przez to, że nie lubił takich pomieszczeń i robił dość duży bałagan by ich jakoś "przekonać". I tak zamierzali go stamtąd zabrać chociaż na pewno nie o tak późnej godzinie, woleli jednak to niż później wszystko remontować. Ich budżet na to nie pozwalał.
Z ciężkim westchnieniem poprawiła na swoim ramieniu torbę w której zgrzechotały różne przyrządy lekarskie po czym nacisnęła klamkę by nie doszło do nieporozumienia, że ich podsłuchiwała. I tak jednak wiedziała, że mężczyźni zdawali sobie sprawę z jej obecności oraz tego, że po prostu przyszła trochę wcześniej. Szatyn wyprostował się na swoim miejscu machając do niej wesoło co uczynił również i brunet chociaż on pozostał rozwalony na swoim miejscu tak jak był na początku. Podeszła do nich żwawym krokiem i nie mówiąc nic pochyliła się do przodu na co brązowooki schował przed jej okiem pierwsze papiery informując ją jak dziecko o tym, że dostało dobrą ocenę, że jest to tajemnica. Przyjęła to do wiadomości nie wypytując, jednak i tak posmak ciekawości pozostał.
Zamiast tego podzielili się z nią tym co ostatnio zdołał ustalić najstarszy wraz z swoją tymczasową partnerką w pracy. Idąc pewnym tropem który został im dostarczony przez osobę anonimową, a której tożsamości Ranpo zdradzić nie chciał, napotkali pewne archiwum podlegające bezpośrednio rządowi. Oczywistym było, że nie chcieli ich wpuścić jednak zielonooki upierał się o to żeby spróbować tam się dostać. Na razie wraz z byłym mafiozą planowali to żeby znajomy Dazaia - Ango Sakaguchi - spróbował załatwić im dostęp. Jeśli to by się nie udało Edogawa głośno myślał o tym żeby poprosić byłego członka Agencji o to żeby włamał się na ich serwery i trochę pokombinował. Jego zdolność z małą pomocą byłaby w stanie zapewnić brak wykrycia przez agentów. Oczywiście ten pomysł spotkał się z jawną dezaprobatą. Przynajmniej ze strony lekarki ponieważ Osamu wyraźnie zastanawiał się nad tym rozwiązaniem czym ją obaj załamywali. Była to jednak tylko opcja, która została wymieniona, a nie miała zostać użyta w przyszłości. Przynajmniej ona miała taką nadzieję.
Kiedy do biura przyszedł już Kunikida zgodnie ze swoim ideałem i spostrzegł swojego partnera na czas, właściwie to który przyszedł nawet wcześniej niż on, postanowił wykorzystać okazję i zaciągnąć go do wypełniania zaległych raportów dopóki nie miał przydzielonej żadnej misji. Ranpo wyjątkowo próbował przekonać okularnika żeby zostawił go jemu na jeszcze kilka minut jednak próby te były tak niedbałe, że nawet Doppo nie zwrócił na nie uwagi. Przez krótki moment wyższy błagał ją spojrzeniem o pomoc jednak ta zignorowała to doskonałe wiedząc, że ten naprawdę musi w końcu zająć się swoją pracą. Poszła w stronę swojego gabinetu gdzie zaczęła rozpakowywać rzeczy, które musiała na chwilę stąd zabrać po czym zaczęła rutynowo przeglądać akta swoich współpracowników.
Dochodziła właśnie powoli do wniosku, że powinna w najbliższym czasie zrobić rutynowe badania ponieważ te ostatnie powoli mogły być nieaktualne kiedy akurat ktoś zapukał w jej drzwi przystając się przez drewno czy może wejść. Potwierdziła nie spoglądając nawet w tamtą stronę znad kart dopóki nie uszyła więcej par kroków zamiast jednej. Uniosła głowę napotykając spojrzenie dwóch osiemnastolatków który jeden miał białe, a drugi rude włosy. Stali w miejscu kręcąc się nerwowo, a zwłaszcza Tanizaki który miał tą nieprzyjemność doświadczyć tego w jaki sposób kobieta leczyła swoich pacjentów. Uniosła jedną brew zainteresowana ich obecnością. Zazwyczaj nikt do niej nie przychodził w pracy jeśli nie żeby poinformować o jakimś nowym rannym lub tego typu sprawach. Wyjątkiem był Ranpo i raz na dłuższy czas prezydent który starał się dyskretnie dowiadywać o samopoczuciu swoich pracowników. Ci dwaj nastolatkowie jednak dość żadko byli widziani w jej czterech ścianach oprócz sali w której przeprowadzała "operację" więc nic dziwnego, że nabrała trochę podejrzeń co do tego, że komuś coś się stało. Szybko jej podejrzenia zostały rozwiane kiedy usłyszała pierwsze słowa z ich ust.
I tak dotarli do tej sytuacji gdzie ona po prostu siedziała i próbowała sobie wyobrazić jak by to miało wyglądać, a oni kręcili się w jednym miejscu zastanawiając się czy aby na pewno był to dobry pomysł. Zaproponował to Atsushi z myślą, że mogliby spróbować nawiązać chociaż jakąś znajomość skoro już ze sobą pracują. Tanizaki przypomniał mu wtedy o tym jak Higuchi o mało nie zabiła jego i jego siostry tak samo Akutagawa jego, Q który o mało nie sprawdził apokalipsy na Yokohame, Ozaki, która znów chciała zabrać Kyouke i wiele więcej. Wywiązała się nawet mała kłótnia jednak wygrał ją tygrysołak z czego czuł dość dużą satysfakcję.
— Dokładnie tak. No i jakby, bylibyśmy wdzięczni za małą pomoc Yosano-sensei — odezwał się nieśmiało Nakajima nadeptując w tym samym czasie na stopę towarzysza.
— Dokładnie tak — zgodził się próbując się nie skupiać na tym jak zaczyna nieprzyjemnie pulsować mu stopa.
Najniższa obserwowała ich z lekki rozbawieniem jednak westchnęła po chwili nie chcąc przeciągać ich męki.
— Nie pomogłabym — pokręciła głową chcąc wrócić do swoich spraw jednak za nim to zrobiła uniosła głowę by spojrzeć na ich zaskoczone miny. — Osobiście nie chcę się nawet do nich zbliżać. Wiem, że mogę brzmieć okropnie jednak wolę by pozostało tak jak jest.
— Proszę Yosano-sensei — heterochromik złożył ręce jak do modlitwy. — Może się jeszcze pani do nich przekona?
— Nie sądzę Atsushi — złapała się za nasadę nosa czując lekki ból głowy. Przymknęła oczy jednocześnie wiedząc, że spojrzenia młodszych wypalają w jej klatce piersiowej nieprzyjemne dziury. Siedziała tak chwilę po czym spasowała. — A więc w czym konkretniej potrzebujecie pomocy?
— W zaproszeniu wszystkich, co prawda musimy iść jeszcze do prezesa się go dopytać czy nam wolno jednak woleliśmy przyjść teraz — oznajmił Tanizaki uśmiechając się niepewnie w stronę użytkowniczki zdolności. Ta tylko w odpowiedzi westchnęła po czym odłożyła dokumenty na biurko z hukiem który nieco ich wystraszył.
— Załatwię to tylko najpierw mi powiedzcie czy Fukuzawa-san się zgadza. Nie musicie przynosić żadnego potwierdzenia ani nic w tym guście, macie moje zaufanie więc uwierzę wam na słowo jednak spróbujcie chociaż skłamać, a możecie już sobie kopać grób — ostrzegła grożąc im palcem.
— Dziękujemy! Jest pani prawdziwym aniołem! — Zanim zdążyła jakikolwiek zareagować ci już zniknęli, a ona wpatrywała się tylko szeroko otwartymi oczami w zamknięte za nimi drzwi.
***
Blondwłosy chłopiec skoczył ku górze chwytając się gałęzi dorodnej jabłoni. Podciągnął się na niej swoimi silnymi ramionami po czym przerzucił pierwszą, a potem drugą nogę przez nią tak by mógł na spokojnie na niej usiąść. Zrobił z swoich dłoni prowizoryczny daszek po czym przyłożył go do czoła by chronić swoje oczy od dużej ilości słońca, które i tak było już ograniczone przez koronę drzewa. Wyostrzył swój wzrok rozglądając się dookoła i obserwując ludzi chodzących w różne strony i nie zdających sobie sprawy z tego, że brązowooki śledzi ich swoimi lśniącymi tęczówkami. Nie dostrzegając niczego ciekawego wypuścił powietrze z płuc po czym praktycznie zeskoczył na chodnik ku przerażeniu kilku osób, które nie zauważył go kiedy na nie wchodził. Obrócił głowę w bok gestem ręki nakazując swojej towarzyszce iść za nim co ta niechętnie uczyniła. Wolała bowiem znajdować się na czele i wydawać młodszemu rozkazy jednak tym razem była zmuszona odpuścić. Ruszając do przodu rozglądała się na boki z zainteresowaniem obserwując wszelakie wystawy sklepów z słodyczami, które mijali. W końcu dotarli na próg pewnego konkretnego i weszli do środka o czym poinformował dzwonek widzący nad drzwiami.
Niższa niemalże tanecznym krokiem podeszła do blatu zaglądając przez szybę prosto na wypieki. Za chwilę dołączył do niej wyższy po czym uniósł głowę spoglądając prosto na kobietę za ladą. Miała ona dość długie i kręcone fioletowe włosy związane w niedbałego kucyka. Jej karnacja była ciemniejszego odcieniu za to jej oczy były w żółtawym kolorze z pionowymi źrenicami, które albo mogły być skutkiem założonych soczewek albo ewentualnie jej zdolności. Młody detektyw stawiał raczej na opcję pierwszą, nigdy nie słyszał o tym żeby jakieś skutki posiadania zdolności były widoczne na ciele uzdolnionego. Była średniego wzrostu, a na sobie miała wełniany biały sweter z poziomymi liniami oraz rombami. Na to miała jeszcze nałożony różowy fartuch z logiem cukierni jakim była babeczka w złotym papierku, bitą śmietaną na samej górze wraz z pojedynczą wisienką oraz mająca skrzydła, które zazwyczaj dodawało się w obrazach do ludzkich sylwetek chcąc zrobić z nich anioły.
— Hej, kupmy to — dziewczynka ubrana w czerwoną sukienkę wskazała na dany wypiek jakim było piętrowe ciasto z nadzieniem każdym o innym kolorze.
— Oh, dobrze! — Pokiwał głową biorąc to na poważnie po czym obrócił się z powrotem w stronę kobiety i zapytał całkowicie poważnie. — Czy mógłbym zapłacić krową?
— Słucham? — Zapytała skonfundowana obserwując ich nieco zdziwionym spojrzeniem. Nie zamierzałam jednak brać tego na poważnie ze względu na to, że byli tylko dziećmi rozpoznała jednak jednego z nich na co objęły ją objęcia niepokoju. — Nie, wybacz. Myślę, że nie mogłabym wziąć w zamian twojego zwierzątka.
— Szkoda, że nie wzięłam ze sobą karty kredytowej Rintarou. Zawsze ją zostawiam gdy jest potrzebna — zaczęła marudzić pod nosem robiąc obrażoną minę jednak po chwili spojrzała z obojętnością na kobietę na co przeszedł ją dreszcz. — Ty tam! Widziałaś gdzieś tego tutaj?
Wyciągnęła z kieszeni swojego ubrania zdjęcie po czym podała je fioletowowłosej. Przedstawiało ono chłopaka w wieku mniej więcej szesnastu lat. Miał białe włosy, które najkrótsze były po bokach co było najpewniej specjalnym zabiegiem. Jego skóra była brązowawa przez opaleniznę za to jego oczy były szarego odcienia wpadającego w czerń coraz bliżej tęczówek. Na sobie miał biały podkoszulek luźno widzący na jego ramionach oraz dało się zobaczyć na samym dole papieru to, że miał brązowe spodnie jednak więcej szczegółów nie dało się dostrzec przez ujęcie przy którym została wykonana fotografia. Żółtooka zapatrzyła się w nie szczerze się zastanawiając jednak po chwili pokręciła przecząco głową zakłopotana.
— Nie, nigdy nie widziałam go na oczy — zaprzeczyła odruchowo jednak po chwili zaświtało jej w głowie. — Chwila — dostała olśnienia, — jestem pewna, że ostatnio kupował tu właśnie to ciasto na które zwróciłaś uwagę — przypomniała sobie. — Miał tylko na głowie kaptur i trzymał ją niesko opuszczoną więc ich ze sobą na początku nie skojarzyłam.
— Dziękujemy bardzo za pomoc! — Uśmiechnął się do niej wdzięczny po czym pomachał jej na dowidzenia i razem z Elise skierował się do wyjścia. Kiedy wyszedł już na chodnik spojrzał na niebieskooką kątem oka. — A nie mówiłem, że Ranpo-san zawsze ma rację?
— Cicho bądź, mam gdzieś czy ją miał czy nie. Nie dostałam mojego ciasta — naburmuszyła się jednak po chwili jej aparycja się rozpogodziła. — No cóż, będziemy musieli tam wrócić później — przyspieszyła kroku nie dbając o to czy on za nią nadąża.
— Ależ oczywiście — przytaknął biegnąc za nią. Wysłał jeszcze wiadomość do Kyouki, że mają to o co go prosiła.
***
Edit: (Tekst po kiepskiej, ale jednak korekcie)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top