II.II
Pogoda była całkiem przyzwoita. Niebo było jaskrawo niebieskie oraz nie było na nim nawet najmniejszej chmurki, słońce grzało skórę, a delikatny wiatr uderzał w ludzi rozwiewając ich włosy i tworząc przyjemne uczucia. Białowłosy rozglądał się dookoła z uśmiechem sadowiąc się na tylnym siedzeniu ich służbowego auta oraz wyglądając przez nie zamknięte drzwi wołając lekko zdezorientowaną Kyouke. Z tego co mówił im jeszcze były nauczyciel matematyki to zazwyczaj na takim spotkaniu pojawił by się tylko on i prezes jednak dzięki trwającemu sojuszowi mogli wyruszyć wszyscy bez obaw, że jest to pułapka oraz sytuacja dotyczyła całej agencji przez co siwowłosy chciał żeby wszyscy w tym uczestniczyli. Nie mogli jednak zostawić budynku samego sobie więc została w nim Naomi, która miała się w razie czego z nimi skontaktować. Nie była również uzdolniona przez co w razie ataku musieliby ją chronić co nie wpłynęłoby korzystnie na sytuację. Zresztą ona sama się do tego zgłosiła i choć wyraźnie było po niej widać, że była lekko niezadowolona, że jej brat z nią nie zostanie to nie narzekała.
Kiedy wyjechali za nimi pojechały kolejne dwa samochody ponieważ w jednym by się nie zmieścili. Z powodu tego, że dwójka najnowszych członków dzieliła pojazd wraz z mentorem starszego w pojeździe zabrzmiało skrzeczenie radia, które po chwili dało usłyszeć kojące dźwięki muzyki. Yosano, która prowadziła pojazd skrzywiła się najwyraźniej nie lubiąc danej piosenki, chciała zmienić stację jednak brązowooki uderzył ją lekko w ręce w niemym ostrzeżeniu. Wymienili spojrzenia i zaczęła się wojna o to kto rządzi radiem. Atsushi uśmiechnął się tylko na to pod nosem czując jak trochę się rozluźnia jednak wyraźnie nie podziałało to w ten sam sposób na młodszą dziewczynę. Jej postawa była spięta, a jej dłoń zaciśnięta na telefonie zawieszonym na jej szyi. Białowłosy też stracił resztki humoru jaki udało mu się uzyskać. Nie chciał by Izumi pojechała na to spotkanie jednak ta nalegała. Wyraźnie nie chciała sprawiać kłopotów choć przecież strach nie był niczym złym, w tej sytuacji był bardzo uzasadniony. Przez tą organizację była zmuszona zabijać ludzi, była manipulowana i nie raz powtarzano jej okropne rzeczy. To było jasne, że to pozostawiło na niej duży ślad. Z rozmyśleń wyrwało go nagłe szarpnięcie autem w bok.
— Dazai! — Krzyknęła gniewnie na mężczyznę zaciskając palce na kierownicy.
— Przepraszam Yosano-sensei! — Krzyknął wręcz teatralnie układając dłonie jak do modlitwy i lekko się pochylając. — Po prostu lubię ten zespół — zaśmiał się niewinnie podrygując nogą na co kobieta tylko prychnęła i już nie wracała do tematu. Przez jej twarz przemknął cień, a atmosfera wokół ich wszystkich stała się bardziej poważna. Atsushi miał wrażenie, że jako jedyny nie denerwuje się aż w takim stopniu co pozostali przez to poczuł się źle choć nie była to jego wina.
— Dobra! Nie przejmujmy się już tym bo mnie ta ponura aura przygniata — zarządziła.
— Nie wiem jak innaczej mielibyśmy się czuć Yosano-sensei — powiedziała cicho najmłodsza, a po tym znów zapadła cisza.
Miała rację, oczywiście, że miała jednak fioletowowłosa chciała choć trochę rozluźnić towarzyszy. Sama się okropnie stresowała obecną sytuacją, ba!, była okropnie zdenerwowana wizją dalszej pracy z ludźmi którymi Mori się otaczał, nie chciała jednak by jej negatywna energia przeszła na innych. Ranpo powiedział jej kiedyś, że jeśli Dazai się denerwuje jego prawa noga podskakuje lekko w miejscu jakby chciał wyrazić swoje zniecierpliwienie. Przez te dwa lata kiedy szatyn był z nimi w agencji widziała taki odruch tylko trzy razy co uświadomiło jej, że mężczyzna jest z natury naprawdę spokojną osobą. Teraz widziała to znowu i była przekonana, że przeszło to na niego z niej więc chciała by się uspokoili, chciała ich zapewnić, że nic się nie stanie choć nie potrafiła tego stwierdzić. Na pewno nie mogła tego obiecać kiedy jeszcze nic nie ustalili, a nie chciała ich okłamywać.
— Nie bądźcie już takimi pesymistami — odpowiedziała za to spokojnie patrząc kątem oka w lusterko. — Założę się, że nie będziemy tam długo siedzieć. Przynajmniej mam taką nadzieję.
Nie odzywali się już ani razu podczas drogi. Każdy pogrążył się w swoich rozmyśleniach i nikt nie mógł tak po prostu wyłowić ich na powierzchnię. Byli mafiozi zachowali jednak czujność i wyuczoną u nich ostrożność. Kiedy zaparkowali u celu wszyscy zebrali w jednym miejscu ustalając, że nikt ma nie odłączać się od grupy na wszelki wypadek. Ruszyli przed siebie podczas kiedy na ich czele stał ich prezes, a na tyłach by ochraniać ich plecy szedł Kunikida wraz z Tanizakim. Budynek, który przed nimi wyrósł był dosyć skromny. Ściany były pomalowane na biało, a drewniane drzwi wydawały się nie mieć żadnych zabezpieczeń. Dachówki były czerwone, a okna pozasłaniane. Od razu było widać, że został niedawno odnowiony. Dazai przechylił nieco głowę w bok i uśmiechnął się pod nosem w lekko wredny sposób jednak w taki sposób żeby nikt tego nie zobaczył. Doskonale kojarzył to miejsce, był to dom jednego z pacjentów Moriego zanim ten został szefem. Pamiętał, że było to dość niedawno od tego jak "odratował" go z próby samobójczej i uważając, że ma potencjał (oraz z kilku innych powodów) przygarnął go do siebie. Zapadło mu to w pamięć ponieważ zdarzyło się tylko kilka razy gdzie starszy chciał żeby gdzieś z nim poszedł.
Jeśli dobrze kojarzył fakty mieszkała tu starsza kobieta chorująca na oskrzela. Nie miała jak zapłacić jednak Ougai przychodził do niej z "dobroci serca" żeby trochę pomóc. Osamu w tamtym okresie nie za bardzo to interesowało, nawet nie pytał tylko po prostu chodził po poniszczonych korytarzach fantazjując jak grunt się pod nim zapada pozwalając mu spać w otchłań. Gdzieś na skraju wyobraźni zalśniła mu odchodząca farba oraz migająca żarówka, a on by odpędzić te obrazy pokręcił głową. Nawet gdyby chciał wrócić do tych czasów to miał aktualnie ważniejsze rzeczy na głowie. Do ich uszu dotarł szczęk otwieranego zamka oraz skrzypienie zawiasów, drzwi wyraźnie zostały jednak w takim stanie w jakim były te kilka lat temu. Ich oczom ukazał się rudowłosy mafioza w kapeluszu oraz jokerze na szyi za to dłonie jego były odziane w rękawiczki. Miał również długi czarny płaszcz z jasną podszewką i klapami, który nosi na ramionach jak pelerynę, a do tego odszerstek miał jasny odcień czerwieni. Oparł się o framugę obojętnie lustrując wzrokiem zebranych na co tygrysołak się wzdrygnął, a fioletowowłosa napięła mięśnie po czym ukłonił się z szacunkiem.
— Proszę wybaczyć, środki bezpieczeństwa — oznajmił, a zabrzmiało to tak jakby tylko mówił wyuczoną wcześniej formułkę, Fukuzawa jednak nie skomentował tego w żaden sposób tylko ruszył przed siebie idąc za rudzielcem, który zdążył się już oddalić w głąb domu cicho nakazując by podążali za nim.
Już po kilku minutach pojawili się w pomieszczeniu, które wyraźnie miało robić najpierw za salon jednak właściciel miał inne plany. Po środku został ustawiony długi stół, a koło niego były postawione fotele. Dokładnie tyle ile po jednej stronie było mafiozów oraz tyle ile przyjechało detektywów.
— Witam w moich skromnych progach — zaczął szef Portowej mafii radośnie podnosząc ciśnienie już jednej osobie. — Barzdo mi miło, że-
— Przejdźmy do rzeczy — przerwał mu Yukichi zanim ten rozgadał się na dobre. Nie chciał przebywać z nim w jednym miejscu zbyt długo jednak mimo to wszyscy zgodnie zajęli swoje miejsca.
— Ah, jak zawsze konkretny. Jak już wiecie został zamordowany Tanaka Takashi, człowiek prowadzący instytucje podlegającą nam — na słowo "instytucja" Ozaki siedząca koło jej bossa o mało się nie skrzywiła — oraz została znaleziona notka zaadresowana za równo do nas jak i do was. Podejrzewam, że to może być jakoś powiązane z sprawą, którą kilka lat temu prowadził Chuuya-kun wraz z Dazai-kunem. Prosiliście mnie wtedy o pozwolenie o to by odwiedzić to miejsce, a to właśnie tam urzędował pan Tanaka — zasegurował lekkim tonem, a wszystkie pary oczu spoczęły na tej dwójce.
— Na mnie nie patrzecie — uprzedził szatyn. — To Chibi z nim rozmawiał — uniósł ręce w geście niewinności, a po drugiej stronie blatu dało się usłyszeć ciężkie westchnienie.
— To był bardzo miły człowiek, z tego co pamiętam też dość troszczył się o ludzi, których u siebie miał. Zawsze pozostaje ewentualność, że właśnie ktoś kto został przymuszony do pracy tam postanowił go zabić jednak nie sądzę by to było prawdopodobne.
— To znaczy, że musimy tam jechać i ich przesłuchać? — Jęknął męczniczo były mafiozo, a niebieskooki posłał mu zdenerwowane spojrzenie.
— Nikt cię tam nie ch-
— Jeśli to nie problem to nie widzę przeciwwskazań. Skoro oboje już przy tym pracowaliście to was sparujemy, dobrze? — Mori uśmiechnął się zadowolony, a siwowłosy tylko przytaknął w milczeniu.
Następnie zostały dobrane kolejne pary gdyby doszło do ewentualności gdzie będzie to konieczne. Tanizaki trafił do Gin, Kenji jakimś cudem miał spędzić trochę czasu z Elise, a Kunikida został sparowany z Hirotsu. Z Ranpo za to było tak, że został przydzielony do Higuchi jednak ten najwyraźniej nie zamierzał się tym za bardzo przejmować. Pewnie też nie zaangażuje się w sprawę dopóki go to nie zainteresuje. Jedyną trójką byli Atsushi, Akutagawa oraz Kyouka, a do ochrony Yosano w razie czego została przydzielona Ozaki. Przemieszanie się wraz z swoimi sojusznikami było dobrym sposobem by wykryć ewentualną zdradę, ale i pilnować pojedynczych jednostek nie mówiąc już o możliwościach takich połączeń umiejętności i zdolności w wspólnej walce. Przesłuchania miały odbyć się jutro.
***
Edit: (Tekst po kiepskiej, ale jednak korekcie)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top