Prolog

Mieszkałam w obozie od dwóch lat, tyle co młodsza ode mnie Włoszka Amaia. Uwielbiałyśmy się i cieszyłyśmy każdym dniem tutaj chociaż ona była córką Demeter a ja Apolla urodziny obchodziłam 7lipca ona 23 maja więc miałyśmy sporo czasu na kupowanie sobie prezentów i wymyślanie przyjęć.

Ten 7 lipca miał byc inny. Kiedy rano się obudziłam widziałam poruszenie w obozie i zastanawiałam się co znowu ta mała zołza kombinuje ale to nie ona a jeden z dzieci Hefajstosa robił zamieszanie swoją osobą, nie wiedzie czemu.

Cały dzień zleciał dość szybko. Trening z Willem-łucznictwo-oraz nauka Greki z Anabeth. potem obiad. Zjadłam o wiele za dużo sałatki gyros. Kolejny trening. tym razem mieczem po czujnym okiem Chejrona i La Rue. ale ja zawsze lubiłam adrenalinę i wkurzanie ludzi więc czasami jak z nią walczyła całkiem przez przypadek dostawała piaskiem w oczy. No serio to nie ja! No jeżeli nie chcecie być martwi-albo prawie martwi-jak ja to nie polecam. Po ognisku około 18 Amaia zaprowadziła mnie do mojego domku gdzie było kilka znanych mi osób od których dostałam drobne prezenty. Gdzieś w połowie imprezy siadłam a kubkiem herbaty na parapecie i spojrzałam przez okno. Wszystkie domki miały albo wyłączone światło albo były ciche. Oprócz jednego. Wyraźnie była w niej impreza jak ta u nas ale nie mogłam sobie przypomnieć co to za domek a po chwili i tak Amaia i Lidia-córka Hermesa-zaciągnęły mnie na parkiet i nie miałam nic do gadania. Na stole stały drinki a telewizor podpięty był do jakies konsoli którą przytargał tu któryś z Hoodów zeszłego lata.

-hej potańczymy?-zapytał mnie mój brat. Aleksander był jedyny swoim rodzaju i chyba jako jedyny nie umiał strzelać z luku w żadnym stopniu.Kiedy brał łuk do ręki to, bylebyś był daleko, mogła ci się stać krzywda, albo co gorsza mogłeś leżeć martwy jak jeden z trenowanych przez Mirandę gołębi. Dlatego się nie znoszą. Mi314-tak nazywał się gołąb-nie był najinteligentniejszy na świecie i przelatywał obok Aleksandra akurat kiedy strzelał.

-jasne-odparłam a on pociągnął mnie prawie na środek pokoju i zaczął się ze mną bujać jak reszta. Śmiałam się kiedy próbował udawać że umie tańczyć Hip-hop albo balet. Uśmiechałam się patrząc na niego a on zrobił dziobek z ust.

-ale dlaczego ty się ze mnie śmiejesz? Jestem najlepszym tancerzem w obozie-powiedział pewnym siebie głosem a ja byłam pewna że gdybym go nie znała to bym mu uwierzyła bez żadnego,, ale,,.

-no wiem po prostu na tle tych ludzi którzy ,,nie umieją tańczyć,, wyglądasz śmiesznie.

-no tak. Jak nie umiesz tańczyć to tego nie rób-skwitował a ja kiwnęłam głową. Całej naszej rozmowie przysłuchiwała się Amaia która od 9 lat trenowała.-Widzisz?-zwrócił się do niej-powinnaś się ode mnie uczyć-ta szykowała się żeby mu coś powiedzieć lub-co pewniej-przywalić mu. Złapałam ją za rękę i ścisnęłam ją delikatnie na co od razu się uspokoiła. Miałam na nią ,,dobry wpływ,,-jak sama zresztą uznała.

Kiedy gdzieś około 22 wszyscy zaczęli zbierać się do domu zauważyłam że domek który imprezował dalej się świeci. Chciałam zatrzymać Amaię i zapytać o to ale gdzieś mi się urwała.

,,Do następnego lata,,

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: