" Wystawa''
Wchodzę na dziedziniec szkoły, aby obejrzeć dzisiejszą wystawę prac plastycznych. Obiecałem Megan, że się pojawię, a ja zawsze dotrzymuję słowa. Mimo wszystko jest moją córką i nie mogę jej odtrącić przez jej walniętą matkę. Owszem, czuję się zraniony, że Megan wybrała takie życie, ale niestety nic już z tym nie mogę zrobić. Katie ma zbyt duży wpływ na nią. Niestety.
- Dzień dobry - witam się z nauczycielką plastyki.
- O! Pan Hall - stwierdza mocno zaskoczona. - Co pan tu robi?
- Megan wspomniała o wystawie, na której ma znaleźć się jej praca.
- Oj tak - jej uśmiech blednie. - Niestety Megan wycofała swoje prace w zeszłym tygodniu.
- Naprawdę? - marszczę brwi. - Dlaczego?
- Powiedziała, że to nie dla niej. A dziewczyna naprawdę jest utalentowana. Straciłam najlepszą uczennicę. Ale zapraszam na obejrzenie wystawy.
- Dziękuję - odpowiadam i wchodzę w głąb sali. Tak naprawdę wolałbym stąd wyjść. Skoro nie ma tutaj prac Megan, to nic tu po mnie. Inne dzieciaki mnie nie obchodzą. Wyjmuję z marynarki telefon i wybieram numer telefonu stacjonarnego w moim dawnym domu. Po czterech sygnałach odbiera Megan.
- Megan Hall, mamy nie ma w domu, zadzwoń później - mówi.
- To ja - przerywam.
- Aaa, to cześć.
- Megan - warczę. - Dlaczego wycofałaś swoją pracę?
- Jesteś na wystawie? - pyta mocno zaszokowana.
- Tak, dlaczego miałoby mnie nie być?
- Bo ciągle spędzać czas ze swoją nową dziewczyną - fuka. - Myślałam, że nie przyjdziesz!
- Megan, czy kiedykolwiek cię wystawiłem? - zapada cisza. Oboje wiemy, że spełniam każdą obietnicę i ani razu nie zapomniałem o czymkolwiek związanym z nią.
- Nie - przyznaje. - Ale myślałam, że teraz już cię nie obchodzę.
- Jezu - zamykam oczy. - Co ci znowu matka powiedziała?
- Nic! - zaprzecza z piskiem. - Nic!
- Megan - moja cierpliwość zaczyna się wyczerpywać. Mam dość tego, że Katie nastawia moją córkę przeciwko mnie! Mam prawo z nią spędzić dzień do cholery jasnej.
- Tato, cześć. Nie chcę więcej rysować. - rozłącza się. Kurwa jego mać! To dziecko doprowadzi mnie do zawału. Wychodzę z wystawy i kieruję się do samochodu. Nie zostawię tego tak. Skoro nie chce rozmawiać przez telefon to czas najwyższy ją odwiedzić. Przynajmniej w ten sposób nie uda jej się mnie zbyć. Nie mogę jej chronić przed Katie, ale mogę chronić jej marzenia. Nie chcę, żeby zmarnowała swój talent.
****
- Megan! - wchodzę do domu jak do siebie. Powstrzymuję prychnięcie. Jeszcze kilka tygodni temu, to był mój dom.
- Jeny, tato - marudzi, leżąc na kanapie. - Nie musiałeś tu przyjeżdżać. Nie mam ochoty na ciebie patrzeć.
- Coś ty powiedziała? - zaciskam szczękę.
- To co słyszałeś. Celeste jest dla ciebie ważniejsza!
- Obie jesteście dla mnie ważne. - staram się nie unosić.
- Mama nie była!
- Tu masz rację - siadam na stoliku naprzeciwko niej. - Twoja matka to dno.
- Jak możesz tak mówić?
- Megan, to że nie dogaduję się z twoją matką nie oznacza, że cie nie kocham. Jesteś moją córką i chcę dla ciebie jak najlepiej.
- Zabierz mnie na wakacje! - wydyma wargi. - Chciałabym zwiedzić Ateny. - postawiła mnie między młotem a kowadłem. Nie mam innego wyjścia, muszę ją zabrać, bo inaczej uzna, że jej nie kocham. Boże, ta dziewczyna ma wypalony mózg, który się nie zregeneruje przy Katie.
- Jasne, polecimy do Grecji.
- TAAAAK! - piszczy jak mała dziewczynka i wtula się we mnie.- Dziękuję.
- Ale dam ci jeden warunek, dobrze? - kiwa ochoczo głową.
- Poleci z nami Celeste. Chcę żebyś ją poznała. - mina jej rzednie, ale nie protestuje, tylko przez moment przygląda się mojej twarzy.
- A jak jej nie polubię?
- Polubisz - uśmiecham się. - Stanie się twoją przyjaciółką.
- Skoro tak twierdzisz, to dobrze. Niech z nami leci.
- Cudownie. No to ja lecę załatwić nam wycieczkę
- A ja zacznę się pakować! - idzie tanecznym krokiem do swojego pokoju. Mam nadzieję, że podczas tej podróży przekonam ją do ponownego rysowania. Nie mogę pozwolić, aby straciła wszystkie swoje ambicje.
*****
- Zgubiłeś rozum, bambusie ? - zwraca się Will do syna. - Na jaką cholerę potrzebna ci stówka? Myślisz, że ja na kasie śpię?
- Idziemy z Noah do parku rozrywki - marudzi mniejsza kopia Willa.
- Ja wam mogę zapewnić rozrywkę - kwituje. - Trawnik trzeba wykosić i samochód umyć.
- Ale tatoooo - Blake robi minę zbitego psa. Chyba trzeba mu pomóc, bo Will rzadko kiedy ukazuje ludzkie uczucie do dziecka.
- Will - wtrącam. - Mój celibat dobiegł końca.
- Pierdolisz? - unosi z zaskoczenia brwi. - Opowiadaj!
- Przy dzieciaku? - wskazuję na Blake'a, a następnie Will spogląda na niego i bez zastanowienia sięga po portfel.
- Masz szczylu - podaje mu stu dolarowy banknot. - Zmykaj.
- Dzięki wujek - przybijam z nim piątkę, zanim wychodzi z domu z głośnym trzaśnięciem drzwiami.
- Opowiadaj - Will wygodnie rozsiada się na kanapie. - Ja chętnie posłucham....
----
Hej misie ❤️
Przepraszam za tak długą przerwę, ale cały weekend miałam zawalony 😘😘
Buziole 😘
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top