" Ulubieniec babci'
- WILLIAM!Ty mały gnoju! Złaź na dół. NATYCHMIAST! - wściekły ton mojego ojca mówi jedno. Dowiedział się, że będę ojcem. A od kogo? Pewnie moja kochana babunia się wygadała. Zwlekam się z łóżka i nieśpiesznie idę do kuchni. Chcę jak najdłużej odwlec tą rozmowę w czasie. Coś czuję, że nie wyjdę z tego żywy. Wchodzę do kuchni, gdzie wkurzona rodzina oraz moja jak zwykle uśmiechnięta babcia z kubkiem herbaty na mnie czekają.
- Co? - udaję idiotę. To najlepszy sposób, żeby uniknąć niepotrzebnej wymiany zdań. Niech powie, co ma powiedzieć i wracam do siebie.
- Będziesz ojcem? - pyta mama, a jej mina świadczy o tym, że wolałaby żebym zaprzeczył.
- No przecież - śmieje się babcia. - Nie wierzysz swojej teściowej, Meredith?
- Mamo, nie wtrącaj się - warczy ojciec. - William! Odpowiedz na pytanie!
- Tak, będę ojcem. Mogę już iść?
- TY PIEPRZONY NIEWDZIĘCZNIKU! - zaczyna się. Wywracam oczami i opieram się o futrynę. Spoglądam na swoje paznokcie. Hym, muszę je troszkę wyczyścić, mimo że są nieskazitelne.
- No teraz to przegiąłeś, Stanley! - wtrąca babcia. - Nie obrażaj mojego wnuka, bo jak ci zasadzę kopa w dupę to nie usiądziesz przez miesiąc. O trudnościach z wydaleniem pokarmu już nie wspomnę.
- Mamo, to są sprawy rodzinne!
- A ja to niby kim jestem? Calineczką? - oburza się. - Nie no zaraz to ci wybiję wszystkie zęby!
- William zachował się nieodpowiedzialnie - spogląda na mnie ze złością. Mam totalnie przejebane. Zwisa mi to.
- Gdyby nieodpowiedzialne zachowanie, ciebie nie było by na świecie - stwierdza babcia i bierze łyk herbaty. - FUJ! Zielona? Chcecie mnie otruć?
- Na uspokojenie - mówi mama.
- NA USPOKOJENIE! Jestem spokojna! - z premedytacją wylewa zawartość kubka. - Pieprzeni konfidenci! Chcą mnie do grobu wpędzić. Własny syn chce się mnie pozbyć.
- Mamo, nikt ci tutaj nie życzy źle.
- Och,zamknij się ty mały parszywy gnojku! Zrób mi lepiej truskawkową herbatę. Czekam! - moja mama zabiera się za robienie herbaty. Dobrze wiem, że ona boi się swojej teściowej. Ta staruszka mimo wszystko potrafi terroryzować moją rodzinkę. Wcale mi to nie przeszkadza, bo nigdy nie czepia się mnie.
- Will - odzywa się ojciec. - Jak mogłeś zrobić komuś dziecko?
- Ty powinieneś doskonale wiedzieć, skąd się biorą dzieci - prycham.
- William ja bym taka pewna nie była - wtrąca babcia. - On mi całe życie wygląda na prawiczka.
- Mamo - ostrzega ojciec.
- No co? To że jakimś cudem masz dzieci, nie oznacza, że nie wyglądasz jak prawiczek. Te wiecznie uklepane włosy. Spójrz na Willa jaką ma cudowną czuprynę. Wygląda jak człowiek.
- Raczej jak małpa - dopowiada Gracie.
- A ciebie kto prosił o zdanie, moja panno? - mama stawia przed nią kubek z herbatą. Babcia przygląda się mojej siostrze, a ta spuszcza wzrok wystraszona. Jak to dobrze być ulubieńcem babci. Innych gnoi na wszystkie możliwe sposoby, a mnie jak zwykle broni. Żyć nie umierać.
- Will! Przestań już wgapiać się na swoje paznokcie! Spójrz na mnie. - wzdycham i spoglądam na ojca. Stracił nad sobą panowanie, widzę to w jego spojrzeniu. - ZAWIODŁEM SIĘ NA TOBIE!
- A ja na tobie - wtrąca babcia. - Zachowujesz się gorzej niż ja podczas przechodzenia menopauzy. Weź trochę zluzuj majty bo ci krew pewnie nie dopływa do fiu..
- Cicho! - ostrzega. - nie wtrącaj się w nie swoje sprawy!
- Grozisz mi? - wstaje z krzesła i staje przed nim. - Cofnij te słowa, albo pożałujesz. Chodzę z Lottie na karate dla seniorów. Odszczekaj to! Hau hau!
- Mamo daj mi porozmawiać z synem!
- Ty się nad nim znęcasz. - podchodzi do mnie. - A nie możesz go zabić, bo będzie tatusiem. Cudowna nowina!
- Chyba dla ciebie.
- No raczej - śmieje się. - Będę prababcią. Jupi! Idę teraz na basen, a wy tu bez awantur! Jak go uderzysz, ja cię przejadę walcem. I to dosłownie! I ohydna herbata, Meredith. - pstryka palcami i zostawia nas samych. No to teraz rozpęta się piekło. Ojciec czeka, aż babcia opuści dom, a gdy tylko słychać trzask frontowych drzwi zaczyna krzyczeć.
- Jak mogłeś? Jesteś zwykłym rozpuszczonym bachorem, który myśli fiutem a nie rozumiem! Splamiłeś honor naszej rodziny! Powinieneś siedzieć teraz w wojsku! Byłem dla ciebie za łagodny, ty popieprzony idioto!
- Mój fiut, moje dziecko i moja sprawa. - odpowiadam niewzruszony. - Jeszcze coś?
- Masz dopiero osiemnaście lat - dopowiada mama. - Jak ty sobie chcesz poradzić z małym dzieckiem?
- Normalnie? - pytam z nutką sarkazmu. - Odwalcie się ode mnie i mojego życia.
- Musisz nabrać trochę dyscypliny, dlatego w następnym tygodniu idziesz do wojska! Bez marudzenia!
- TERAZ TO JA CIĘ ZABIJĘ TY POPIERDOLONA ŚWINIO! - niespodziewanie w kuchni znów pojawia się babcia i uderza ojca prosto w twarz. - Chyba nie myślałeś, że wyjdę! Wyślij Willa do wojska, a cię załatwię. On ma zobowiązania tutaj! Twoja chora duma jest nie na miejscu. Will stara się o względy matki jego dziecka, a ty go chcesz wysłać do wojska! Will nawet się tam nie nadaje!
- Dokładnie - prycham.
- Mamo - wzdycha.
- STUL PYSK! Jak się ojciec dowie, co robisz, to ci łeb urwie! Facet nie zostawia kobiet w ciąży! Zniknij mi z oczu i zostaw Williama jeśli chcesz jeszcze trochę pożyć.
-------
Hej misie ❤️
I nasz babcia pokazała pazurki. Już wiemy, że to ona rządzi w tej rodzinie 😂😂😂
Buziole ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top