" Testament"
Garnitur! To zło! Wyglądam jak jakiś elegancik, co nie jest kompletnie moim stylem, ale mniejsza z tym. Jebany krawat mnie dusi! Siedzę w sali konferencyjnej w kancelarii prawniczej, a ze mną córka i syn Pana Stewarda. Po co ja jestem tutaj potrzebny? Rodzeństwo spogląda na mnie podejrzliwie, a ja czuję się jak intruz.
- Dzień dobry - przy stole siada prawnik Pana Stewarda.
- Dobry - odpowiadamy jednocześnie.
- Przejdźmy od razu do rzeczy. Za piętnaście minut mam kolejne spotkanie. - wyjmuje z teczki plik dokumentów. - Gregory kilka dni przed śmiercią spisał testament, w którym uwzględnił każdego z was. - co,co,co,co? Mnie? Po jakiego grzyba? Byłem tylko jego rajdowcem. Nikim więcej.
- Co nam przepisał? - pyta kobieta, która niespokojnie wierci się na krześle. Już rozumiem, co Pan Steward miał na myśli, mówiąc o swoich dzieciach. Oni tylko czekali aż on umrze, żeby zgarnąć jego majątek.
- Zacznijmy może od Williama.
- On nawet nie należy do rodziny! - oburza się mężczyzna.
- Pański ojciec uwzględnił go w testamencie. - kwituje prawnik i spogląda na mnie. - Gregory przepisał na ciebie tor wyścigowy włącznie z wszystkimi garażami i samochodami. Jednym słowem jesteś właścicielem jego całego majątku.
- CO? - krzyczy kobieta. - JAK TO?
- Proszę się uspokoić - mówi prawnik. - Dla Państwa przepisał swój dom i zostawił dostęp do swojego konta bankowego.
- Ale tor miał być nasz! - oburza się syn Pana Stewarda, a ja nawet na to nie reaguję. Dlaczego to ja odziedziczyłem tor? Nie byłem dla niego przecież nikim ważnym.
- Gregory zdecydował inaczej. Williamie - spogląda na mnie. - Czy przyjmujesz tor? Musisz się liczyć z tym, że od jakiegoś czasu
- Tor ma kłopoty finansowe - dokańczam.
- Dokładnie. Możesz wyprzeć się testamentu, ale Gregory wręcz błagał, żebyś tego nie robił. - spoglądam na zrozpaczone rodzeństwo i naprawdę dziwie się, że to nie oni są nowymi właścicielami toru.
- NIE MOŻESZ! - krzyczy kobieta. - To nasz majątek! Mieliśmy go sprzedać za mnóstwo pieniędzy
- Gdzie mam podpisać, aby stać się właścicielem? Nie pozwolę, aby cała praca waszego ojca trafiła w ręce jakiegoś bogatego snoba.
- NIE WIERZĘ! Ojciec nas wykiwał! - mężczyzna wstaje oburzony z krzesła i podchodzi do przeszkolonej ściany. Prawnik podaje mi plik dokumentów i wskazuje na miejsca, w których mam złożyć podpis.
- NIE RÓB TEGO! - krzyczy kobieta. - My już odebraliśmy zaliczkę za ten tor! - z perfidnym uśmieszkiem składam swoje podpisy we wszystkich miejscach.
- Gratuluję Williamie - prawnik ściska moją dłoń. - Och. I jeszcze jedno. - podaje mi białą kopertę. - To od niego. - wstaję od stołu i zabieram list.
- Martin! Pozwolisz mu tak odejść?
- Podpisał dokumenty! To on jest właścicielem. Nie mamy nic do gadania!
- W życiu nie pozwolę na sprzedaż - mówię. - Do wiedzenia. - opuszczam budynek niemal biegiem. Nie chcę teraz wdawać się w kłótnie z wściekłym rodzeństwem, więc muszę się gdzieś ulotnić. Najlepszym miejscem na przeczytanie listu będzie tor wyścigowy.
***
Drogi Williamie!
Pewnie się zastanawiasz, dlaczego dostałeś w prezencie mój ukochany tor...
To nie jest przypadek, chłopcze. To twoja pasja, widziałem jaką odczuwasz radość, przychodząc w to miejsce. Kochasz samochody, a jeszcze bardziej wyścigi.
Williamie, byłeś dla mnie jak wnuk, traktowałem cię jak moją rodzinę i byłem z ciebie dumny. Nadal jestem, mimo że już mnie na tym świecie nie ma. Będę cię obserwował z góry. Dbaj o ten tor, tak jak robiłem to ja. Masz do tego serce. Nie daj się zastraszyć przez moje dzieci, bo to ciebie traktowałem jak rodzinę.
Jestem z ciebie dumny pod każdym względem i wierzę, że będziesz cudownym ojcem. Dasz swojemu synowi wszystko, obdarzysz go miłością, którą on odwzajemni. Żałuję, że nie zobaczę twojej małej kopii na własne oczy, ale to nic. I tak jestem szczęśliwy, że mogłem chociaż przez chwilę poczuć, że mam rodzinę, że mam wnuka i będę miał prawnuka. Może nie z krwi i kości, ale takiego adopcyjnego. Wiem, że ty i Nadia stworzycie cudowny dom i będziecie się kochać do końca życia. Odkąd ją poznałeś chodzisz taki radosny, a w oczach masz ten blask, który nigdy nie może zgasnąć.
Williamie, bądź zawsze taki jak teraz. Optymistyczny, radosny i pełen humoru. Nie zmieniaj się, bo takiego cię pokochałem. Nadia też cię pokocha. Jesteś cudownym człowiekiem i zasługujesz na szczęście. Pamiętaj, żeby nigdy się nie poddawać.
I jeszcze jedno! Willy, ja wiedziałem, że umieram. Wiedziałem, ale ci tego nie powiedziałem. A wiesz dlaczego? Bo przy tobie czułem się młody i przestałem się bać. Dałeś mi radość na łożu śmierci,dlatego odchodzę spokojny. Wierzę, że godnie zajmiesz moje miejsce i dasz wiele radości własnej rodzinie.
Zawsze będziesz moim wnukiem, Willy.
Twój dziadek
Gregory.
- Spoczywaj w pokoju, dziadku - szepczę i ścieram łzy z policzka. Wcale się ich nie wstydzę, bo odszedł tak cudowny człowiek, który we mnie zawsze wierzył. Rozglądam się po torze i wszędzie dosłownie widzę '' dziadka''. Nie mogę uwierzyć, że go już nie ma.
-----
Hej misie ❤️
Wiem, że późno, ale powróciła mi siła do pisania. A cały dzień jej nie miałam 😂
Buziole ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top