" Szok''
Niesprawdzony ❤️
- Psia krew! - kwituje babcia. - Ty mały kmiocie! Oświadczyłeś się i mi nie powiedziałeś?
- Tak wyszło - wzruszam ramionami. - To był impuls.
- W puls to ty zaraz dostaniesz z pięści, niewdzięczniku. To ja powinnam pierwsza o tym wiedzieć! Ty kanalio! - wywracam oczami.
- Dramatyzujesz, babciu.
- A idź się pieprz, cymbale! - siada obrażona na swoim fotelu bujanym.
- Nie rozumiem, z czego robisz problem!
- Chciałam zobaczyć jak się oświadczasz - wydyma wargi. - A teraz mogę jedynie sobie to wyobrazić!
- Na ślubie będziesz siedzieć w pierwszej ławce!
- No ba... Mamy przystojnego pastora , patafianie. Babuszka wbije się w seksi kieckę.
- Masz męża - śmieję się.
- To zwykła dupa wołowa. Co ja w nim widziałam? A no tak...Miał hajs.
- Babciu! Poleciałaś na pieniądze?
- W moich czasach status materialny był najważniejszy. On miał pieniądze, a ja urodę. To dzięki moim genom masz taką ładną buźkę.
- No dzięki - szczerzę zęby w uśmiechu. - A teraz spadam. Jestem umówiony z Nadią i kumplami. -żegnam się z babcią, a potem idę na działkę pana Morrisa. Z tego co wiem, Samanta już tam nie przychodzi, więc spokojnie możemy wrócić na stare śmieci. Mijam plac zabaw, na którym bawią się dzieciaki i pierwszy raz wyobrażam sobie, jak siedzę na tej zielonej ławce i pilnuję mojego syna. Mam nadzieję, że Blake nie będzie nam jedynie śpiewał serenad w środku nocy, a co gorsza podczas seksu. Wtedy wyrzucę go przez okno.
- Hej - całuję Nadię w policzek, a potem splatam nasze dłonie.- Długo czekasz?
- Zaledwie pięć minut. Gdzie byłeś?
- U babci. Musiałem jej powiedzieć, że się żenię. - kiwa głową i pozwala mi się prowadzić.
- Nie bierzmy szybko tego ślubu - zagaja. - Może za dwa lata, co? - wzruszam ramionami.
- Może być, ważne że już jesteś moja.
- Myślałam, że będziesz się wykłócał o to. - śmieje się.
- Nie jestem fanem ślubów, więc z miłą chęcią poczekam. Mamy szanse się bliżej poznać. Nikt nam jednak nie zabrania mieszkania razem.
- Jak to mieszkania razem?
- Wynająłem mieszkanie - przyznaję. - Wprowadzimy się do niego za dwa miesiące. Przepraszam, że wybrałem je sam, ale zależało mi na czasie.
- W porządku - uśmiecha się, a mi do głowy wpada dziwna myśl.
- Wiem - nabijam się. - Do ślubu ubiorę się w kilt!
- To nie Szkocja - stwierdza ze śmiechem.
- No i? Pod kiltem nie nosi się gaci, więc będę miał dużą swobodę, gdy mi stanie, jak zobaczę cię w białej sukni. Ponadto będziesz miała łatwy dostęp do mojego przyjaciela w noc poślubną. - chichocze.
- Zainwestuj w garnitur, Willy.
*****
- Gdzie Milo? - zagaja Ryan. - Spóźnia się już godzinę.
- Wcale mnie to nie dziwi - mówię z pełną buzią, co powoduje, że moje słowa są mało wyraźne. - Mniam, niezłe te pianki.
- Boże, Will! Ile ty masz zamiar tego zeżreć?
- Duuuuuuużo. - sięgam po kolejne pianki. Co ja poradzę, że je kocham? Zwłaszcza o smaku truskawek. Miód dla mojego podniebienia.
- SIEMA! - naszą uwagę zwraca Milo Wypluwam wszystko, co mam buzi na trawnik obok mnie. Kurwa mać! On właśnie idzie z Joy za rękę! Jak to?
- Te pianki muszą mieć za dużo cukru - stwierdzam. - Bo już mi się wzrok pierdoli.
- Od kiedy Milo i Joy? - dziwi się Ryan.
- Czyli jednak dobrze wiedzę. - marudzę i moja głowa pada na kolana Nadii. - Świat schodzi na psy.
- Cześć - mówi Joel. - Milo? Od kiedy ty i Joy?
- Od jakiegoś czasu, ale nie chciałem wam mówić, póki naprawdę nie będę miał pewności, że chcę z nią być.
- Okej - kwituję. - Spoko i w ogóle. Mam tylko jedno pytanie do Joy.
- No?
- Zadajesz się z Sam i Sarą?
- Nie.
- Witaj w naszej paczce - zgarniam ze stołu kilka pianek i spoglądam na Nadię. - Am? - ustawiam piankę przy jej soczystych ustach. Z uśmiechem pozwala mi się nakarmić.
- Chcecie piwo? - pyta Milo.
- Nah - odpowiadam. - Dzisiaj nie piję.
- Bo? - wzruszam ramionami. - Bo? - dopytuje.
- Bo Nadia też nie może pić, a nie chcę żeby czuła się wyobcowana.
- Och, jakie to szlachetne - śmieje się Ryan. - Joy, od kiedy nie zadajesz się z Sam?
- Od ostatnich mistrzostw tak oficjalnie, ale właściwie odkąd zaczęłam spotykać się z Milo, jakoś nie miałam ochoty na tą całą zabawę. - spogląda na mnie z zażenowaniem. - I Will, możesz zapomnieć to, że kazałam ci podpisać moje cycki?
- Co? Jakie cycki? - udaję głupiego, za co obdarza mnie uśmiechem.
- Dziękuję. - spoglądam na Nadię i mam ochotę ją pocałować, więc to robię. Mam nadzieję, że wszystko już się ułożyło i teraz czeka nas tylko spokojna przyszłość.
- Nie jesteście tu sami - oznajmia Milo.
- Wal się - odpowiadam przy ustach mojej narzeczonej . - Masz ze sobą przecież Joy. - składam jeszcze jednego buziaka na tych przesłodkich wargach. Wieczorem odbiorę sobie ten pocałunek z nawiązką. Blake powinien już się przyzwyczaić do poczynań jego cudownych rodziców. Będzie musiał z nami wytrzymać te wszystkie lata, więc musimy go od małego uczuć, co jest w życiu Collinsów ważne.
----
Hej misie ❤️
Za niedługo kończymy cześć pierwszą 😘😘
A zaczynamy Ryana 😘
Tytuł pasuje do obu postaci.
Buziole ❤️
Zapraszam was również na drugą część Zabójczej gry ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top