" Początek"

Celeste (rozdział jest krótki i kończy dzisiejszy maraton 😘)

Nareszcie DOM! Wchodzę do swojego salonu i od razu przybiega do mnie Ronnie. Chwytam ją w ramiona i mocno do siebie przytulam.

- Cześć skarbie – uśmiecham się. Jak można nienawidzić psów? Przecież to takie przyjazne zwierzęta. Ronnie z zachwytem przejeżdża językiem po moim policzku, a potem wyrywa się z moich objęć. Biegnie do kuchni, a ja idę za nią. Napełniam jej miskę, a potem idę do sypialni, aby zabrać czyste rzeczy. Przyda mi się odświeżająca kąpiel. Tydzień w tym szpitalu to stanowczo za długo. Gdyby nie częste wizyty mojego doktorka, zanudziłabym się na śmierć. Mimo, że pan Hall przychodził tylko, aby zapytać się o moją zdrowie to i tak czułam się dla niego naprawdę ważna. Zajął się mną lepiej niż moja ukochana mamusia. Wyjmuję z szafki dresową sukienkę, a potem mój wzrok ląduje na bukiecie fioletowych tulipanów. Zaintrygowana sięgam po karteczkę leżącą obok wazonu.

Uwielbiam twojego psa :)
Liczę, że będziesz chciała się ze mną umówić na kawę.
Ryan

To takie miłe, aż na mojej twarzy pojawia się szeroki uśmiech. Na odwrocie kartki podany jest jego numer telefonu. Odkładam karteczkę z powrotem na to samo miejsce i przyglądam się kwiatom. Nienawidzę tulipanów, ale Ryana nie mógł przecież tego wiedzieć. Liczy się gest, więc nawet te kwiaty teraz wydają mi się śliczne. Wzdycham i zabieram swoje rzeczy do łazienki. Rozbieram się powoli, starannie dbając o nieuszkodzenie świeżej blizny po szwach. Większość siniaków już zdążyła zniknąć, ale niektóre nadal są widoczne. Nie mam zbyt wielu wspomnień z tego wypadku, bo szybko straciłam przytomność, ale z protokołu policji, dowiedziałam się, że wjechał we mnie pijany kierowca ciężarówki, który z wypadku wyszedł bez obrażeń. Wchodzę pod strumień ciepłej wody i z ulgą zmywam z siebie brud. Mimo że brałam kąpiele w szpitalu, to ciągle miała wrażenie, że jestem brudna i śmierdząca. Starannie myję włosy szamponem o zapachu cytryny, a potem namydlam swoje ciało. Nie mam pojęcia jak długo siedzę pod strumieniem wody, ale każda chwila relaksu jest na wagę złota.

****

Ryan

Chowam do bagażnika ostatnią walizkę z moimi rzeczami, a potem wracam do domu, aby oddać kluczę i pożegnać się z Megan. Wczoraj udało mi się kupić mieszkanie, do którego mogę się od razu wprowadzać.

- Ryan, to chyba nie jesteś poważny – mówi Katie. - Myślałam, że jeszcze zmienisz zdanie.

- Dostałaś dwa dni temu pozew o rozwód. To chyba jest wystarczający dowód na prawdziwość moich słów.

- Jak możesz zostawiać Megan.

- Jak możesz nastawiać Megan przeciwko mnie? - odpowiadam pytaniem na pytanie. Już tyle razy tłumaczyłem im jak będzie wyglądać nasze życie, ale najwidoczniej te słowa nie docierają do ich świadomości.

- Megan nie chce, żeby nasza rodzina się rozbiła.

- Ona ma czternaście lat i przeżyje nasze rozstanie. - odkładam pęk kluczy na stół. - Żegnaj, Katie.

- Nie możesz! - zanosi się histerycznym płaczem, a mi w tym samym czasie przychodzi wiadomość. Wiem, że Katie mówi do mnie coś jeszcze, ale żadne słowa do mnie nie docierają.

Numer nieznany: Dziękuję za tulipany, mają śliczny kolor. Z miłą chęcią wybiorę się z panem na kawę. Pasuje panu w sobotę o czternastej?

Uśmiecham się jak głupi do sera i szybko wystukuję wiadomość.

Ryan: Oczywiście, proponujesz konkretne miejsce? I proszę mów mi po imieniu.

- Słuchasz mnie? - oburza się Katie.

- Nie – odpowiadam zgodnie z prawdą. - Wcale nie muszę tego robić.

- Ale to było ważne!

- Paznokieć ci się złamał, czy skończyły się pieniądze na spa? - pytam ironicznie i odczytuję kolejną wiadomość.

Celeste: Uwielbiam pić kawę w kafejce plażowej na Baker Beach :)

Ryan: W takim razie do zobaczenia, piękna :*

- Masz kogoś? - pyta Katie.

- Nie – kłamię. - Muszę lecieć. Jakby co odbiorę jutro Megan ze szkoły i zabiorę ją do parku linowego.

- Idę jutro z Megan na zakupy.

- Pójdziecie innym razem. Przekaż jej, że jutro ją obieram. Cześć. - wychodzę z domu bez żalu. Czuję się wolny i jestem pełen nadziei, że moje życie w końcu zmieni się na lepsze. Wsiadam do samochodu i z wielkim uśmiechem na ustach wyjeżdżam z podjazdu, a potem z westchnieniem ulgi zostawiam mój dawny dom daleko w tyle.

-----
Hej misie ❤️
Dobranoc 😘
Mam nadzieję, że maraton się podobał 😘
Buziole ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top