" Nadopiekuńcza matka "
- Panie doktorze! - woła za mną kobieta, która irytuje mnie bardziej niż Katie, a mianowicie matka Celeste. Ledwo wszedłem na oddział, a już czekają mnie niespodzianki.
- Tak? - silę się na uprzejmy ton.
- Dlaczego nie podaje pan mojej córce środków przeciwbólowych i zakazuje jej zjedzenia czegoś mocno kalorycznego? Przecież ona schudnie!
- Niedawno wybudziła się ze śpiączki, a spożywanie pokarmu stałego może spowodować wymioty, a jeśli chodzi o środki przeciwbólowe, to pani córka, nie chce, abym cokolwiek jej aplikował.
- Absurd! Sama nie zdecydowałaby się na cierpienie!
- Proszę zapytać o to córki. - silę się na uśmiech. - Nie mogę zrobić nic wbrew jej woli. Stanowczo odmówiła środków przeciwbólowych, a ja jestem zmuszony uszanować jej decyzję.
- Pozwala pan, żeby Celeste zwijała się z bólu? Dupa z pana, a nie lekarz!
- Proszę, niech pani wyjaśni sobie to z córką.
- Jest pan bezduszny! Nie wie pan, co ja teraz przeżywam! Moja córka cierpi, a ja razem z nią! Ona jest dla mnie najważniejsza, a pan jest okropny!
- Rozumiem, że pani się martwi. Sam bym się martwił o moją córkę w takiej sytuacji, ale nie mogę zrobić nic dopóki pani córka nie wyrazi zgodny.
- Jest pan bezduszny! - z tymi słowami znika mi z zasięgu wzroku. Co za kobieta. Dlaczego ja wiecznie spotykam same irytujące babska? Oby Celeste nie wdała się w matkę, bo inaczej zwariuję. Mimo wszystko i tak mam zamiar podbić do Celeste, jakkolwiek to brzmi.
- RYAN! - woła za mną Caleb.
- No?
- Czeka nas ciężka operacja! Jakiś facet wpadł pod autobus! - zrywam się z miejsca i razem z Calebem biegiem poruszamy się do sali operacyjnej. Jak już kiedyś wspomniałem, życie drugiego człowieka jest dla mnie najważniejsze, a w takich sytuacjach liczy się tylko czas.
****
Celeste
- Ten lekarz to gbur - mama wpada do mojej sali z mordem w oczach. - Odmówił podania ci leków przeciwbólowych! Co za świnia! Tfu!
- Mamo, bo ja nie chcę brać leków. - wtrącam.
- Dlaczego? Przecież ty cierpisz?
- Co? Kto ci tak w ogóle powiedział? Owszem czuję lekki ból głowy i żeber, ale to nie jest ból, którego nie potrafiłabym ignorować. Nie mam zamiaru truć się tymi wszystkim lekami.
- Celeste, krzywdzisz siebie.
- Mamo, daruj sobie. Pan Hall jest świetnym lekarzem i odpuść mu trochę.
- Nie! Nie wykonuje swoich obowiązków tak jak należy!
- Daj spokój - wzdycham i spoglądam na biały sufit, który jest o wiele ciekawszy niż moja mama, która wczoraj miała w dupie moją biedną psinkę. Gdyby nie pan Hall, nie mogłabym nawet zasnąć, bo martwiłabym się o Ronnie. Dziwne jest jednak to, że pomógł mi obcy człowiek, a nie moja własna matka.
- Celeste, widzę że cierpisz.
- Mamo, dość! - unoszę się. - Wszystko jest w porządku. Przestań histeryzować, bo mnie to wkurza. Po czym wnioskujesz, że cierpię? Przecież nie jesteś w moim ciele i nie wiesz, co czuję!
- Jestem twoją matką i wiem, co jest dla ciebie dobre.
- Powinnaś wczoraj zająć się Ronnie.
- A ty znowu o tym psie. Dobrze wiesz, że go nienawidzę.
- Mamo może powinnaś sobie znaleźć jakiegoś faceta. Od śmierci taty minęło pięć lat, więc czas najwyższy ruszyć z miejsca.
- Celeste - syczy. - Nie potrzebuję nikogo innego. Mam przecież ciebie.
- A jak zechcę wyjść za mąż, to co?
- O nie! Nie zgadzam się na żaden ślub. Jesteś za młoda.
- Mam dwadzieścia siedem lat.
- Jesteś jeszcze dzieckiem. Jesteś za młoda na taką odpowiedzialność. Z resztą ty nawet nie masz chłopaka.
- Bo zanim zacznę się z kimś spotykać, odstraszasz go!
- Nikt nie będzie dotykał mojej córki bez mojej zgody. Takie czyny podchodzą pod molestowanie seksualne.
- Skończ - zaciskam zęby. - Odbija ci po całości. Daj mi oddychać własnym powietrzem. Pozwól, że sama za siebie będę decydować.
- Co to, to nie! Jeszcze popełnisz jakieś głupstwo!
- Mamo!
- Celeste! Koniec tego tematu. Dopóki nie skończył czterdziestu lat, masz całkowity zakaz spotykania się z facetami, zrozumiano?
- Pogięło cię już całkowicie!
- Dbam o ciebie. Chcę dla ciebie jak najlepiej. Będę bronić twojego dziewictwa jak smok zamku. - mam tak wielką ochotę wykrzyczeć, żeby się odpierdoliła od mojego życia, ale nie mogę tego zrobić. Po śmierci taty już nie jest tą samą osobą. Jest zbyt opiekuńcza i władcza. W sumie odkąd pamiętam obchodziła się ze mną jak z jajkiem, ale teraz to już jej zachowanie przekracza wszystkie granice normalności.
- Jestem dorosła - powtarzam.
- Och, skarbie. Tak ci się tylko wydaje. Zadbam o twoje bezpieczeństwo, kochanie. Więcej nie trafisz do szpitala. Zamieszkasz znów ze mną.
- Zapomnij - odpowiadam dobitnie. - Moje mieszkanie, moje życie i nie masz prawa za mnie decydować.
- W takim razie ja wprowadzę się do ciebie.
- Masz przecież alergię na sierść.
- Pozbędziesz się psa i po kłopocie.
- Wyjdź! - wskazuję na drzwi. - Ronnie zostaje ze mną, a ty znajdź sobie jakieś zajęcie, bo zaczynasz świrować. Będę mieszkać sama!
- Celeste.
- WYJDŹ! Zostaw mnie samą. Nie wracaj tutaj dzisiaj!
----
Hej misie ❤️
No to Ryan będzie miał ciężką drogę i trudnego przeciwnika 😂😂
Buziole ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top