" Krępująca bezpośredniość"

Dedykacja dla banasielus za wygranie pierwszej rundy w zabawie MYŚL JAK WILLY 😘😘😘

- Przepraszam, że tak nagle - mówię zdyszany po biegu po schodach. - Ale Will nie da mi żyć.

- Mam spotkać się z twoimi kumplami?

- I ich żonami. Spokojnie, nie będziesz w gronie samych facetów.

- Sądzisz, że to dobry pomysł? No wiesz... Po spotkaniu z twoją córką?

- Will jest gorszy od Megan, ale spokojna twoja rozczochrana. Wszystko będzie w porządku.

- I tak nie mam nic ciekawszego do roboty. Poczekaj, tylko się przebiorę. - kiwam głową i śledzę każdy jej krok, jaki pokonuje w stronę swojej sypialni. Z dnia na dzień coraz bardziej mam na nią ochotę i w końcu się na nią rzucę. Nie mogę jej pośpieszać, muszę dać jej czas, nawet jeśli dla mnie jest to ciężkie i bolesne. Wzdycham i opieram głowę o zimną ścianę. Przecież ja nawet dnia nie wytrzymam. Kurwa, Ryan! Czternaście lat wytrzymałeś to dasz radę jeszcze jakiś miesiąc! Nie możesz jej pośpieszać, daj się lepiej poznać! Kurwa, kurwa, kurwa. Uderzam trzykrotnie głową w ścianę.

- Co robisz? - pyta zdezorientowana Celeste. Cholera, musiała akurat teraz wyjść z sypialni.

- Sprawdzam wytrzymałość twojej ściany. - odpowiadam z zażenowaniem. W sumie sprawdzałem wytrzymałość, ale nie ściany, tylko mojej silnej woli.

- I co? Wytrzymała? - NIE! KURWA NIE!

- Bardzo - uśmiecham się i lustruję jej odkryte nogi w tych ślicznych spodenkach i sandałkach. Ma idealną opaleniznę, idealną figurę i wcale te myśli mi nie pomagają uspokoić mojego libido.

- To super - klaszcze w dłonie. - Możemy iść. - zabiera z wieszaka swoją torebkę i z szafki okulary przeciwsłoneczne. Wychodzę za nią z mieszkania. Cholera, ten tyłek.

- Czy ty mi się gapisz na tyłek? - śmieje się.

- Tak - przyznaję. - Niezły jest. - poruszam sugestywnie brwiami, a ona z rumieńcami odwraca wzrok i zamyka swoje mieszkanie na klucz.

- Chodźmy lepiej na to spotkanie. - znacznie bardziej wolałbym zostać w jej mieszkaniu, na jej wielkim łóżku, na niej, w niej, ale oczywiście nie mogę. Nie w tej chwili. Splatam nasze dłonie i prowadzę ją schodami w dół. Co się dzisiaj ze mną dzieje? Jestem nakręcony jak prawiczek w klubie go-go. Ponadto William na pewno nie pomoże mi przetrwać spokojnie tego spotkania. On wręcz kocha swoje ukochane gadki. Jebany seksekspert.

****

Po wstępnym zapoznaniu, zajmujemy swoje miejsca przy ośmioosobowym stoliku.

- Nie, nie, nie - mówi pod nosem Will i wstaje ze swojego krzesła, aby podejść do Celeste. - Nie, nie, nie. - powtarza i podchodzi do mnie. Obwąchuje powietrze między nami jak policyjny pies. - Nie, nie, nie. - kręci nosem i wraca na swoje miejsce, nie spuszczając z nas spojrzenia.

- Will? - pytam zagubiony. O co jemu chodzi? Chce mi odstraszyć, Celeste, czy jaka cholera?

- Nie pieprzyliście się jeszcze - stwierdza z zadowolonym uśmieszkiem. Kątem oka widzę, jak na policzki szatynki wpływa krwisty rumieniec. Ostrzegałem, że Will jest krępująco bezpośredni, ale nie chciała mi wierzyć. Oto dowód.

- A wiesz to, bo?

- Widzę - prycha i spogląda na Nadię. - Kochanie, ty nie jesteś spięta po naszych wyczynach w sypialni, a oni siedzą jak takie napalone na siebie, wstydliwe baranki. - Nadia uderza go w udo i wywraca oczami.

- Jesteś debilem - oznajmia.

- Może - śmieje się. - Ale łóżko w sypialni samo się nie rozwaliło.

- CO? - Milo wypluwa sok pomarańczowy na stół, - Które to łóżko w tym miesiącu?

- Yyy, czwarte. - mruży oczy. - Nie! Piąte! W pierwszym materac był niewygodny i postanowiłem zmienić łóżko na większe.

- Gdzie był Blake? - pytam z zaciekawieniem.

- Jak to gdzie? W domu. - szczerzy zęby w uśmiechu. - Ten mały cymbał niech wie, co w życiu jest ważne.

- Blake, to? - pyta Celeste.

- Mój syn - odpowiada Will. - Jest w wieku córki, Ryana. Nie lubią się, ale to chyba logiczne. - spogląda na mnie. - Ta czarownica nadal demoralizuje ci córeczkę?

- Nie pytaj - wzdycham. - Może jakieś piwo?

- Bingo - mówi Joel.

- Bierzesz leki - kpi jego żona.

- Ale, Myrna. - rozpacza. - Jedno piwko, proszę.

- Kochanie, dbam o twoje zdrowie. Ja sama kredytu spłacać nie będę. - dogryza.

- Kobiety - wzdycha Will. - Celeste, lecisz na Ryana?

- Yyyy - spuszcza wzrok.

- Tu sami swoi - zapewnia Milo. - Możesz mówisz, wszystko.

- Jak na spowiedzi - mówi Joel.

- A ja jestem księdzem - śmieje się William. - Dam ci rozgrzeszenie, jakby co! - wykonuje znak krzyża, ale oczywiście w swoim języku. - Imię seksu, imię piwa, imię larusia, imię sylwestra, amen.

- Więc, lecisz na niego? - pyta Joel, jednocześnie bawiąc się włosami żony.

- Dajcie jej spokój - wtrącam. - Nie możemy po prostu spędzić czasu bez tych głupich pytań.

- Nie - odpowiada od razu Will. - Ja muszę wiedzieć wszystko. Ty na nią lecisz i to bardzo - prycha. - Ale czy ona leci na ciebie? - przygląda się skrępowanej dziewczynie. Przewracam oczami z irytacji. Wiedziałem, że to spotkanie tak się zakończy. Dobrze, że informację o dziewictwie Celeste, zachowałem tylko dla siebie. Willowi ta informacja do szczęścia nie jest potrzebna.

- Tak - odpowiada w końcu.

- No - mówi zadowolony. - Więc co zamawiacie? Jakiś stek? A może owoce morza?

-----
Hej misie ❤️
Miłej nocy ❤️
Buziole ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top