" Jesteś moją matką? "
Celeste
Ledwie wysiadam z samochodu Ryana, a już jestem wstanie usłyszeć podniesione głosy mamy i cioci Mirandy. Co tam się do choinki dzieje? Często się kłóciły, ale nie aż tak.
- Mam wejść z tobą? - pyta Ryan z dużą nutą niepewności.
- Tak, proszę. - splata nasze dłonie razem, zamyka samochód guziczkiem na kluczyku i wchodzimy na posesję mamy.
- Mam nadzieję, że nie dojdzie do rękoczynów. - zagaja.
- Kłócą się dwa dni - wzdycham. - Pewnie też się pobiły. - wchodzimy do domu bez zadawania sobie trudu, dzwonieniem.
- Powiedziałam, wynoś się! - krzyczy mama.
- Nie! - odkrzykuje ciocia. - Najpierw mnie wysłuchaj!
- Nie będę cię słuchać, kłamliwa szujo! Okłamywałaś mnie dwadzieścia siedem pieprzonych lat!
- Dla twojego dobra! - wchodzimy do salonu, gdzie obie stoją przed sobą, zabijając się wzrokiem.
- Co tu się dzieje? - pytam i obie od razu spoglądają na mnie, a następnie na Ryana. - Sąsiedzi do mnie zadzwonili. Zakłócacie wszystkim spokój!
- A ja mam ich gdzieś! - odpowiada mama. - Miranda ma mi zniknąć z oczu!
- Dlaczego? - pytam.
- Pff - prycha mama. - Sama się jej zapytaj. Może ci powie. - syczy.
- Ciociu? - spoglądam na nią. Ta się uśmiecha, a następnie bierze głęboki wdech.
- Może ty mnie chociaż wysłuchasz i nie ocenisz.
- Postaram się. - dopowiadam.
- To ja jestem twoją biologiczną matką. - wypowiada powoli każde słowo, tak aby wszystko do mnie dotarło. Mocniej ściskam dłoń Ryana, spoglądając na obie kobiety, jakbym dostała od nich w policzek.
- Co? Jesteś moją matką? - pytam niemal szeptem. Ryan chwyta mnie w pasie, chroniąc mnie przed upadkiem. Serce mi mocno bije, nogi mam jak z waty, a obraz mi się zamazuje przez łzy.
- Celeste - głos ciotki ledwie do mnie dociera. - Tak, miałam romans z twoim tatą, podczas gdy Susan poleciała na miesiąc do Kanady, aby odreagować poród Glenna. To ja zajmowałam się wtedy twoim bratem i zbliżyłam się z twoim tatą.
- Suka! - wtrąca mama. - Chciałaś m odebrać męża!
- Ty zwariowałaś! Wpadłaś w depresję, a on szukał uwagi!
- I ty mu ją dałaś! - krzyczy. - Co z ciebie za siostra!
- Dlaczego mnie zostawiłaś? - pytam. - Dlaczego mnie nie wychowałaś?
- Gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, cieszyłam się jak głupia. Chciałam cię urodzić i wychować, ale u Susan wykryto mocne stadium depresji, miała stany lękowe, twój tata nie mógł jej denerwować, jeszcze bardziej, dlatego wyjechałam, nie powiedziałam jej nic o ciąży. Postanowiłam cię wychować sama, ale Susan po jakimś czasie zaczęła mnie potrzebować. Akurat wtedy urodziłaś się właśnie ty i od razu ujrzałam w tobie twojego tatę. Gdyby Susan cię zobaczyła, dowiedziałaby się o naszym romansie, a to by ją zabiło bardziej, niż wiadomość, że twoja matka cię porzuciła i zostawiła twojemu ojcu. Nie chciałam cię oddawać, nie chciałam udawać, że jestem tylko twoją ciocią. To dlatego tak często spędzałam z tobą czas, bawiłam się, przychodziłam na szkolne przedstawienia, kupowałam ci ubranka. Celeste byłaś i będziesz moim oczkiem w głowie, a oddałam cię, żeby uratować Susan. Wiadomość o tym, że miałam romans z twoim tatą, złamałaby ją, zabiłaby się. Nie mogłam na to pozwolić, potrzebowała mnie.
- To chore! - krzyczę. - To popieprzone! To okropne! - wybiegam, nie zważając na wołanie. Mam dość, moja ukochana ciocia jest moją matką, a moja mama to moja ciocia? Nie mogę tego pojąć! Za dużo informacji! Za dużo problemów, od których teraz uciekam jak ostatni tchórz, ale inaczej nie potrafię. Muszę to przemyśleć, z dala od nich.
- Celeste! - wybiegam na drogę. - Kochanie! - Ryan chwyta mnie za łokieć i mocno do siebie przyciąga. - Celeste - szepcze. - Spokojnie, cichutko. Nie powinnaś tak bezmyślnie wybiegać na środek ulicy, nawet na osiedlu.
- Miranda to moja mama - łkam. - Susan to moja ciotka. Ojciec miał romans z Mirandą. Co tu się dzieje ?
- CELESTE! - z domu wybiega Miranda. - Proszę, porozmawiajmy.
- Ryan, zabierz mnie stąd. Jak najdalej! Proszę. - puszcza mnie i otwiera samochód.
- Celeste! - woła Miranda. - Proszę.
- Odejdź. Daj mi spokój! - płaczę i wsiadam do samochodu. Chowa twarz w dłonie, nie mogąc powstrzymać łez.
- Kochanie - Ryan kładzie dłoń na moim kolanie. - Chcesz o tym porozmawiać?
- Nie - odpowiadam bez zastanowienia. - Nie chcę na razie o tym myśleć. To za dużo.
- W takim razie pojedź ze mną i Megan do Aten.
- Z przyjemnością. - silę się na wesoły ton. Mimo że córka Ryana mnie nie lubi, wolę jej towarzystwo niż moje problemy rodzinę i spór matek o córkę. Mam dość. Ja się z tego wszystkiego wypisuję.
----
Hej misie ❤️
Miłej nocy 😘
Dobranoc 😘
Buziole 😘
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top