VII

Po około 20 minutach "spaceru" dotarliśmy do parku, gdzie byli już wszyscy.

- Ile można na was czekać? - zapytał nas Zane, a po chwili zorientował się chyba, że Cole mnie nosi - Gorzej wam?

- No bo to przez niego! - naburmuszyłem się.

- Ale wynagrodziłem ci to lodami, więc powinieneś być wdzięczny! Tym bardziej, że nosiłem cię przez cały dzień! - odparł z udawanym żalem.

- Gdybyś mnie nie ciągnął i nie biegł tak szybko to nie musi–

- Łejt. Łot? Czy to znaczy, że robiłeś Jay'owi loda? - zapytał Kai z dziwaczną miną ((͡° ͜ʖ ͡°)<- chodzi o tą dop.aut.) po czym wszyscy zaczęli się śmiać. No może poza Cole'm, bo był cały czerwony chyba ze złości i poza mną, gdyż nie zrozumiałem o co im chodzi.
- Ale Cole nie robił mi lodów, tylko poszliśmy do lodziarni! - wykrzyknąłem radośnie - I one były pyszne! Musimy tam kiedyś pójść! - wykrzykiwałem z delikatnym uśmiechem na ustach.

- Aww on chyba nawet nie zrozumiał o co chodziło ci z tymi lodami, Kai - pisneła Amy i kiedy ani Lloyd ani ona nie patrzyli, chłopak pokazał jek środkowy palec.

- Jay wiesz o co chodziło nam z tymi lodami? - zapytał roześmiany Zane.

- Oczywiście, że wiem! - wypiąłem dumnie pierś, a wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni - Chodziło wam o to, że Cole zrobił mi lody w domu, zamiast chodzić i kupować je w lodziarni, prawda?

W całym parku dało się słyszeć ich zbiorowe "Aww" i potwierdzenie moich słów.

*Time skip*

Było już około 20, kiedy padałem ze zmęczenia i poprosiłem Cole'a o odprowadzenie mnie do domu. Ten oczywiście się na to zgodził i teraz niósł mnie na rękach z moimi nogami owiniętymi wokół jego bioder i rękoma oplatającymi jego szyję. Byłem strasznie zmęczony i nawet nie zorientowałem się kiedy zasnąłem.

Obudziłem się dopiero wtedy, kiedy poczułem jak Cole kładzie mnie na coś miękkiego.

- Cole - wymruczałem łapiąc skrawek jego koszulki - Nie zostawiaj mnie, proszę.

- Nie zostawię cię mój mały - wyszeptał i położył się obok mnie - Nigdy.

Uśmiechnąłem się delikatnie zamykając spowrotem oczy. Czułem się szczęśliwy i bezpieczny, czując silne ramiona mojego przejaciela oplatające moje ciało.

O rany, chyba się zakochałem...

+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+

Tak, wiem że mnie kochacie!
Rozdział miał być dłuższy, ale ostatnie zdanie świetnie pasowało na polsatowe zakończenie ;)
Jeśli mój 3bit wyszedł tak dobrze jak wygląda, to wsawiam wam nowy rozdział jeszcze dziś :D
Sprawię, że niedługo będziecie mieć mnie dość >:3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top