IX
Leżeliśmy tak resztę dnia i około 21 powiedziałem, że muszę już iść. A to wszystko przez szkołę! No kurna po co ona komu?! Tylko przeszkadza ;-;
Cole odprowadził mnie aż pod moje drzwi (wyszedł w kapciach w króliczki, ale nieważne). Tam pożegnał mnie ogromnym przytulasem. Wszedłem powoli do domu i westchnąłem. Szybko wbiegłem do swojego pokoju i spakowałem się do szkoły oraz przygotowałem ubrania. Następnie nie zwracając uwagi na godzinę poszedłem się umyć i spać.
*Time skip*
Pierwszym co zrobiłem po obudzeniu się było zerknięcie na godzinę.
- 7:45?! SPÓŹNIĘ SIĘ O NIE NIE NIE NIE NIE - krzyczałem ubierając na siebie błękitne bokserki, czarne rurki oraz białą koszulę, a na nią jasno fioletowy swetr. Wziąłem plecak i zbiegłem po schodach na dół. Oczywiście nie obyło się bez mojego upadku w połowie schodów. Starając się ignorować ból, pobiegłem założyć trampki i wybiegłem z domu. Przepiegając przez ulicę miałem nadzieję, że Cole mimo wszystko na mnie czeka. Pukałem do drzwi, aż wreszcie otworzyły się one, a przedemną stał szmaragdowooki jedynie w bokserkach. Kiedy tak mu się przyglądałem, zauważyłem jak bardzo jest umięśniony.
- *chrząknięcie* Co robisz tu o tak wczesnej porze w poniedziałek? - zapytał, a ja cały czerwony oderwałem wzrok od jego klatki piersiowej.
- O ósmej zaczynają się lekcje! - krzyknąłem machajác rękami - Jak się nie pospieszysz to się spóźnimy!
Chłopak spokrzał na mnie jak na idiotę, po czym odchrząkną i zaczął mówić - Z tego co mi wiadomo to dziś zaczynamy o 9.40.
Patrzyłem na niego szeroko otwartymi oczami.
- ŻE CO PROSZĘ?! WIĘC MOJE SZYBKIE ZEBRANIE SIĘ POSZŁO NA MARNE?! - wydarłem się na całą ulicę.
- Najwidoczniej tak, ale możesz posiedzieć u mnie - zaproponował Cole.
- N-na serio? - zapytałem, będąc pewnym, że moje oczy błyszczą niezidentyfikowanym błyskiem. A to przez to, że znów będę mógł poczuć zapach Cole'a dookoła mnie - Dziękuję - powiedziałem z uśmiechem wchodząc do środka.
- Chcesz się czegoś napić? - zapytał chłopak, wogóle nie zwracając uwagi na to, iż ciągle paraduje w samych bokserkach.
- Kakao jeśli można - powiedziałem wchodząc za nim do kuchni i siadając na jednym z czterech krzeseł przy stole.
Szmaragdowooki kiwnął tylko głową i zabrał się za robienie kakaa. Patrzyłam jak wyciąga z lodówki mleko oraz kakao z szafki. Po kilku minutach chłopak podsunął mi pod nos parujący kubek z gorącym napojem. Powoli zacząłem pić cały czas przyglądając się jego spokojnemu wyrazowi twarzy. Kiedy mój crush zorientował się, że mu się przyglądam, spojrzał na mnie zdziwiony.
- Mam coś na twarzy? - zapytał przyglądając mi się, a ja byłem pewny, że coraz bardziej się rumienię.
- N-nie! Oczywiście, że nie! Czemu miałbyś mieć coś na twarzy? Hehe - zaśmiałem się nerwowo, szybko powracając do picia kakaa. Czarnowłosy spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem - Obudziłem cię, prawda?
- Tak, ale przynajmniej mam teraz więcej czasu na psychiczne przygotowanie się do tych siedmiogodzinnych męczarni - zaśmiał się chłopak, a po chwili wstał - Idę się ubrać.
Patrzyłem jeszcze jak jego ciało znika na schodach po czym wstałem i odłożyłem pusty kubek do zlewu (lol powinien go umyć lol Jay taki nie kulturalny lol dop.aut.)
Siedziałem tam jeszcze przez chwilę, aż usłyszałem głos z góry (lol Bóg odezwał się do Jay'a lol dop.aut.)
- Jay idziesz?! - krzyknął Cole, zapewne ze swojego pokoju.
- Tak, już idę! - odkrzyknąłem i zacząłem wspinać się po schodach. Gdy byłem już na piętrze, wbiełem do pokoju ciemnowłosego i wskoczyłem na jego plecy. Chłopak zachwiał się lekko, ale już po chwili złapał równowagę i śmiał się trzymając mnie na barana. Śmialiśmy(?) się razem jak takie hieny. Chłopak póścił mnie nad łóżkiem, na które upadłem (no co ty nie powiesz? dop.aut) Cole odwrócił się do mnie z szerokim uśmiechem. W moim sercu poczułem ciepło, które czułem też na policzkach.
Czy to da się leczyć?
+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+
Hej, elo, cześć mordki. Wiem dawno nie było rozdziału, ale nauka na gitarze + nocne rozmowy z Niemiecka_Obywatelka (ona wcale nie "pomagała" mi przy pisaniu rozdziału. Wogóle.) + knife song (zna ktoś?) przez, którą właśnie umieram = kupa nieszczęść i smutków (którą jestem)
Nie miałam pomysłu na zakończenie rozdziału (tak jak na cały rozdział) soł pewnie zmienię xD
Tak wgl to powinnam pisać przemówienie Antygony, mit o jakimś jaju (;-;), coś o Platonie i jeszcze jakąś pracę na jutro ;-;
Polisz soł bjutiful ;_;
A teraz dobranoc~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top