III
Siedziałem naburmuszony na łóżku, próbując nie zwracać uwagi na próby przeproszenia mnie przez Cole'a. Pewnie zastanawiacie się czemu jestem obrażony?
Otóż ten bęcwał uznał, że nie umiem być ani groźny, ani poważny! Więc teraz siedzę na łóżku z grobową miną patrząc wszędzie byle nie na niego.
Moje fochy przerwał dzwonek do drzwi. Szybko zbiegłem po schodach, prawie się zabijając i otworzyłem drzwi dla dziczy.
- Heloł, tęskniłeś? - zapytał wesoło Kai.
- Bardzo. - przewróciłem oczami, jednak już po chwili się uśmiechałem - Witam w moich skromnych progach powiedziałem cofając się, aby trójka moich przyjaciół mogła wejść. Nie przemyślałem tylko tego, że mogę na coś wpaść, a w moim wypadku na kogoś. Opierałem się o tors Cole'a, który przytrzymywał mnie, nie chcąc póścić.
- Cole, póść gospodarza! - zaśmiał się Lloyd.
- Nie, dopóki się nie odobrazi!
- NIGDY! Przeliterować? - powiedziałem poważnym głosem.
- Coś ty mu zrobił chłopie? - spytał Zane.
- Nic!
- Mówił, że niw umiem być poważny ani groźny! - pisnąłem patrząc się na resztę.
- Ale on ma rację! Jak taka mała, drobna, urocza istotka jak ty migłaby być poważna, a co dopiero groźna? - pytał Kai, przysówając się bliżej. Wkurzony kopnąłem go w klejnoty, na co ten zwinąl się z bólu.
- Jeju jak mi przykro! Chciałem w brzuch, ale chyba za mały jestem. - prychnąłem, lecz w tym samym mimencie poczułem, że Cole mnie podnosi. Kiedy spojrzałem w dół, aż zakręciło mi się w głowie. Czy wspominałem już, że mam lęk wysokości? Nie? To już wiecie.
- Puść mnie! - piszczałem.
- Jak sobie życzysz. - poczułem jak chłopak mnie puszcza (trzymał mnie jak pannę młodą), a ja przez strach przed upadkiem szybko objąłem jego szyję - Czyli jednak nie chcesz żebym Cię puścił?
- Jesteś okrutny!
- I tak mnie uwielbiasz.
- Ugh...
Mimo moich próśb, chłopak uparł się żeby wnieść mnie do pokoju, co też zrealizował. Gdy już w nim byliśmy, usiadł na łóżku, a mnie posadził sobie na kolanach. Próbowałem zejść, jednak ten jak na złość obejmował mnie, tym samym przeszkadzając mi w realizacji planu. Westchnąłem tylko i oparłem się o jego tors. Byłem pewny, że ten skurczybyk się szczerzy.
- To co robimy? - zapytał Zane.
- Ja zamówię pizzę, a wy wybierzcie jakiś film. - odparł Lloyd wychodząc z pokoju z telefonem.
- To co oglądamy?
- Horror! -krzyknęli wszyscy, na co ja zaprzeczyłem.
- Już przegłosowane Jay. - powiedział Cole.
- To co oglądamy? - do rozmowy wtrącił się Lloyd, który wszedł do pokoju.
- Horror - odparł białowłosy.
- To jest nie fair! - krzyknąłem.
- Lajf is brutal, maj frend. - zaśmiał się Kai, na co ja tylko fuknąłem.
- "Piła"? - zaproponował Zane.
- Brzmi spoko. - odparli zgodnie.
Po chwili na moim telewizorze pojawiły się pierwsze sceny. Patrzyłem na to przez chwilę, a potem wczepiłem dłonie w koszulkę czarnowłosego, chowając twarz w zagłębieniu jego szyji. Po około pół godzinie usłyszęliśmy dzwonek do drzwi.
- To pewnie pizza! - pisnął podekscytowany blondyn.
- Jay, poczekaj tu na nas ok? Jak wrócimy to opowiesz nam co się działo w filmie. - powiedział Kai, a ja patrzyłem przerażony na Cole'a.
- Ja tu z nim zostanę. - odparł chłopak, mocniej mnie przytulając. Odetchnąłem z ulgą, odwzajemniając uścisk.
- Dziękuję. - powiedziałem, gdy reszta wyszła.
- Nie ma sprawy księżniczko. - zaśmiał się, a ja udawałem, że się przesłyszałem.
Po kilku minutach wrócili chłopcy, niosąc pizzę. Jedną podali nam, a sobie wzięli drugą. Patrzyłem na przekąskę niechętnie. Chwilę później przed ustami znalazł się kawałek pizzy.
- Chociaż gryza. - powiedzial chłopak. Niezadowolony, kiwnąłem głową na zgodę i wgryzłem się w kawałek. Połykając go, czułem lekkie mdłości, co chyba zostało zauważone. Cole podał mi butelkę fanty. Popiłem szybko, chcąc pozbyć się dziwnego smaku. Kiedy patrzyłem na chłopaków jedzących pizzę, zaburczało mi w brzuch. Zaczerwieniłem się na ten - nieznany do tąd - dźwięk. Spojrzałem na odejmującego mnie chłopaka, który trzymał w ręku ostatni kawałek. Ten chyba to wyczuł, bo zerkną na mnie i podał mi swój kawałek. Wziąłem go w swoje łapki i powoli zacząłem jeść. Czułem się dziwnie, jedząc tak dużo po raz pierwszy od dawna, ale było dobrze.
- Jestem z Ciebie dumny. - powiedział cicho Cole - myślałem, że na sam widok uciekniesz. - zaśmiał się.
Odwróciłem wzrok. Byłem na siebie wściekły, za to, że ktoś odkrył moje rany oraz moją niechęć do jedzenia. Skoro przez trzy lata udawało mi się utrzymanie tego w tajemnicy, to czemu teraz to nie wyszło?! Czarnowłosy, jakby czytał mi w myślach.
- Nie przejmuj się. - powiedział, uspokajająco pocierając moje ramię. Mruknąłem cicho, za co szybko skarciłem się w myślach. Twarz chłopaka wyrażała zdziwienie, ale po chwili znów się uśmiechał.
- Przykro mi przerywać wam tą jakże romantyczną chwilę, - wygruchał Kai - ale film już się skończył. - na jego słowa momentalnie spaliłem buraka.
- To co teraz robimy? - zapytałem, ledwo powstrzymując się pokusie zamknięcia się w szafie.
- Zagrajmy w butelkę! - krzykną Zane. Wszyscy się zgodziliśmy.
Usiedliśmy w kółku, a na podłogę położyliśmy pustą butelkę po wodzie. Zane, jako pomysłodawca, zaczynał. Butelka zakręciła się, aby po chwili jej szyjka wskazywała na bruneta.
- Wyzwanie. - powiedział dumnie Kai, zanim szarooki zdążył zadać pytanie.
- Wyzwanie mówisz... - chłopak rozejrzał się po pokoju, zatrzymując wzrok na Lloydzie, i z chytrym uśmieszkiem powiedział - Pocałuj Lloyda.
Wspomniany blondyn zarumienił się... Nie. Źle dobrałem słowa. Zrobił się czerwony, niczym dojrzały pomidorek, a Kai z lekkimi rumieńcami na policzkach, szybko pocałował niższego w usta i wrócił na swoje miejsce łapiąc butelkę.
Już wiem, że nie polubię tej gry...
+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+
Hej misiaczki ^^
Rozdział dedykuję _Dixic_
Mam tylko nadzieję, że mnie za to nie zabijesz ^^"
Bo wtedy to już napewno rozdziałów nie będzie XD
Więc (oby) do następnego :D
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top