I

Siedziałem w swoim pokoju opatrując rany na ciele. Było ich dość sporo, więc musiałem uważać, żeby nikt ich nie zobaczył. Byłem w trakcie owijania bandażem rozciętego nadgarstka, kiedy usłyszałem nawoływania rodziców. Szybko dokończyłem bandażowanie, po czym zszedzłem powoli po schodach. Z moim szczęściem, nawet na nich mógłbym się zabić.

- Jay, kochanie - zaczęła mama, gdy tylko przestąpiłem próg salonu - wiemy, że może to być dla Ciebie trudne, ale razem z twoim ojcem podjęliśmy decyzję przeprowadzki. Wyjeżdżamy już jutro do centrum.

Patrzyłem na nich zdziwiony, lecz już po chwili uśmiechałem się lekko. Może dzięki temu, wkońcu przestaną mnie dręczyć?

- Mi to pasuje - odparłem z uśmiechem. Moi rodzice wyglądali na zdezorientowanych, na co ja się tylko zaśmiałem - Idę się już pakować. Jeśli coś się stanie, wołajcie mnie!

Nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź, wbiegłem po schodach, potykając się o własne nogi i wszedłem do pokoju. Odetchnąłem z ulgą zabierając się za pakowanie.

*Time skip*

Po kilku godzinach byłem już gotowy do wyjazdu. Mimo późnej pory nie mogłem zasnąć przez podekscytowanie. Leżąc na łóżku, zastanawiałem się czy po przeprowadzce moje życie zmieni się na lepsze? Może zdobędę przyjaciół? Heh, wątpie żeby ktoś chciał zadawać się z kimś takim jak ja. Gruby, rudy, brzydki, słaby, bezużyteczny... Ale pomarzyć zawsze można.

Jeszcze chwilę leżałem wpatrując się w biały sufit, po czym zasnąłem będąc zbyt zmęczonym na przebranie się.

*Rano*

Obudziłem się z krzykiem cały zalany potem. Koszmar... Miałem je każdej nocy. Zawsze, gdy tylko się wybudzę, zastanawiam się, czy nie lepiej byłoby to zakończyć. Wszystko. Ale wtedy przypominam sobie o moich rodzicach, których kocham nad życie. Sama myśl o tym, jak przygnębieni byliby po mojej śmierci, boli bardziej niż wszystkie te rany na ciele.

Moje rozmyślanie przerwane zostało cichym pukaniem do drzwi.

- Proszę. - Do pokoju weszła moja rodzicielka, a jej twarz przyozdabiał delikatny uśmiech.

- Witaj skarbie. - powiedziała ciepło - Już jesteś gotowy?

- Tak, jestem w pełni gotowy - odparłem zadowolony z siebie. Usłyszałem cichy chichot wydobywający się z ust mojej mamy.

- Jesteś głodny synku?

- Nie. - kłamstwo - Zjadłem dużą kolację. - kolejne kłamstwo. Nienawidziłem tego robić, ale nie chciałem ich martwić. Gdybym coś teraz zjadł, miałbym wyrzuty sumienia. Nie po to odchudzam się, żeby teraz to wszystko poszło na marne.

- No dobrze. - westchnęła - W takim razie wstawaj i zanieś bagaż do samochodu dobrze?

W odpowiedzi kiwnąłem głową i wstałem z zamiarem wzięcia mojej torby podróżnej. Gdy tylko ją podniosłem, zakręciło mi się w głowie, lecz po chwili wszystko wróciło do normy. Szybko przeszedłem przez korytarz, aż doszedłem do schodów. Dla bezpieczeństwa postawiłem torbę na podłodze i zciągnąłem ją na dół.

- Dzień dobry, synu. - usłyszałem głos mojego ojca - Pomóc Ci?

- Tak. Mógłbyś zanieść tą torbę do samochodu? - zapytałem z nadzieją w głosie.

- Pewnie! Ty już wsiadaj. Zaraz wyjeżdżamy.

- Dobrze, tylko pójdę jeszcze ostatni raz zobaczyć mój pokój.

Powoli wchodziłem po schodach kierując się w stronę mojego starego już, pokoju. Białe ściany, pusta przestrzeń i wielkie okno, przy którym spędzałem bezsenne noce. Kiedy tylko pomyślę sobie, że już nigdy tak nie będzie, do moich oczu napływają łzy. Tak było i tym razem. Po chwili po moich policzkach spływała słona ciecz. Szybko je otarłem i wyszedłem.

Szybko wsiadłem do samochodu. Kiedy odjeżdżaliśmy, patrzyłem na oddalający się budynek, dopóki ten nie znikną za zakrętem.

Właśnie teraz rozpoczęło się moje nowe życie.

Dojechaliśmy po około pięciu godzinach. Nigdy wcześniej nie byłem w centrum Ninjago City, przez co się stresowałem. Po chwili byliśmy już na podjeździe naszego nowego domu. Był ogromny!

Wybiegłem z auta, z niecierpliwością czekając aż któreś z rodziców otworzy drzwi. Nie czekałem na to długo, gdyż mama - tak jak ja - odrazu skierowała się do drzwi otwierając je. Wleciałem do domu z prędkością światła, odrazu robiąc obchód.

Kuchnia, salon, łazienka, gabinet, schody na górę, pokój, łazienka, sypialnia rodziców, pokój, pokój, wejście na strych, i mój pokój.

Wszedłem do niego dokładnie go oglądając. Błękitne niczym letnie niebo ściany, kasztanowe meble, wielkie łóżko z turkusową pościelą, balkon i ogromne okno, wystające poza ściany (idk jak wam to wytłumaczyć XD dop.aut.), a na parapecie znajduje się różowy koc i kilka purpurowych poduszek. Na ścianie wisiało duże lustro, a na podłodze leżał puchaty dywan w odcieniu pastelowego niebieskiego. Patrzyłem na to z zachwytem, po minucie wchodząc na parapet i opierając się o poduszki. Były takie mięciutkie! Mruknąłem cicho, wtulając głowę w jedną z nich.

Reszta dnia minęła mi, na rozpakowywaniu się.

+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+
Wow...
Szybko dobiliśmy te dwie gwiazdki XD tak jak obiecałam dodaję wam rozdział, który dedykuję mojej przyjaciółce,
_Dixic_.
Nie, moja droga, to jeszcze nie ten rozdział, za który mnie zabijesz :*
Do jutra Misiaczki ^^

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top