9. D²

Instagram: kirittawattpad

Mr.Kitty - After Dark - piano version*

Sala dziewięćdziesiąt osiem, od bitych dwóch godzin, była oblegana przez profesorkę. Starsza pani żwawo przeglądała kolejne podręczniki oraz księgi. Dużą większość wyrzuciła na stosik "nieporządku". Tylko dwie ostały się na zapas. Nagle zmarszczyła brwi. Czyżby znalazła to co chciała? Poprawiła okulary i przewróciła stronę.

- W końcu - powiedziała do siebie. Jej słowa odbiły się głośnym echem. Jedna z roślin ruszyła się znacząco. - Teraz czekać na tego chłopca-

Drzwi walnęły o ścianę. Mit zasłoniła usta dłonią, rumieniąc się na całej twarzy. Dan, nie chcący, był tego sprawcą i sam też miał lekko zaczerwienione policzki. Profesorka mimo tego zachowała kamienną twarz. Dłonią zaprosiła do środka.

- Rozum wam odebrało? - zapytała tylko, gdy usiedli na przeciw biurka.

- Przepraszam - wyszeptał cicho chłopak. - Chyba przeciąg...

- Możliwe. Okno jest otwarte, bo lubię gdy moje okazy są dotlenione - rzuciła wzrokiem na Handson. - Pisaliście coś, mam nadzieję

- Oczywiście! Sama tego dopilnowałam!

- Nie ociągaj się tylko daj kartkę!

Mit z różowej torebki wyciągnęła teczkę a z niej kartkę. Położyła ją na biurko, po czym podsunęła bliżej dla swojej nauczycielki. Pani Różyczka musiała sobie przyznać, że to co najbardziej lubiła w Handson to jej eleganckie pismo. Wiele dziewczyn mogło jej zazdrościć. Każda literka była dokładnie wypieszczona oraz zadbana.

Na pewno ma na imię Daniel? Skrót "Dan"? ( Słodko Mit H. ! ♡♡♡)

Kobieta przewróciła oczami, ale na razie wolała nie komentować dodatkowych komentarzy.

Była jakaś wojna?

Daniel kogoś zabił? Kogoś nie uratował?

Spojrzała się na niego. Siedział skupiony na jej osobie. Nie wyglądał, jak dla niej, na kogoś złego. Runy tymczasowo też tego nie wskazywały.

Dlaczego Daniel się przeliczył?

Co to za arena? Co ma wspólnego ze wszystkimi?

Kto przeprasza Dana?

- Na tej postawie - podniosła równocześnie kartkę z zapiskami i księgę. - Muszę dotrzeć do twoich wspomnień, po przez ten sam czynnik

- Co to znaczy?

- Po przez czarną magię, mój drogi - otworzyła księgę na odpowiedniej stronie. - To nie będzie łatwe, ale damy radę! Ty jesteś młody a ja mam dużo lat doświadczenia

- Więc muszę coś robić? - uniósł brew do góry.

- Ty masz najwięcej pracy! Masz nie panikować, a przy okazji dużo myśleć! Musisz zachować spokój, inaczej znów przytłoczy Cię moc pieczęci

- Rozumiem. Postaram się

- Mit - dziewczyna podskoczyła na krześle. - Obserwuj, to będzie dla Ciebie dobra lekcja a ty kładź się na podłodze

Dziewczyna kiwnęła głową. Chociaż w jej umyśle pogłębiał się strach wiedziała, że musi go w końcu pokonać. Za rok sama będzie wykonywała na zaliczenie takie rzeczy. To było jej marzenie, więc taki początek jest odpowiedni. Na spokojnie bez jazgotu klasy, mogła obserwować krok po kroku usuwanie czarnej magii i pieczęci.

Za to Dan patrzył się tępo w brudny sufit. Musiał tylko otworzyć myśli. Proste? Jakoś nie. Za dużo chodziło mu po głowie. Te urywki gdzieś latały między oczami. Jednak dalej był za daleko aby je odczytać. Zamknął oczy i starał się myśleć o czymś zupełnie innym.

Zapach krwi rozniósł się w powietrzu. Dan poczuł się wyjątkowo znajomo, otworzył oczy. Na sobie miał zwykłą czarną koszulkę i czerwoną kurtkę, czerwono-białe adidasy oraz czerwone jeansy. Na jego lewym nadgarstku było zapięte coś na wzór zegarka. Google pozostały nie tknięte na swoim miejscu.

Kiedyś tu byłem.

Ruszył pewnie przed siebie. Nie pamiętał tego miejsca. Może kiedy tutaj był, ale pamięć nic jeszcze nie przypominała. Białe kolumny zasłaniały przeszklone ściany. Sufit, na którym wysiały ogromne żyrandole nadawał miejscu elegancji. 

Stukot butów w tej sytuacji był wyjątkowo nieprzyjemny. Stanął przed wielkimi ciemnymi drzwiami. Nie mógł już się wycofać. Musiał iść przed siebie. Powoli je otworzył, a one zaskrzypiały. Wystawił głowę do środka.

Dziewczyna klęczała do niego tyłem. Różowe włosy opadały na plecy. Była ubrana w czarną zbroję, która była lekko porysowana w kilku miejscach. Koło jej prawej ręki leżała połamana włócznia.

- Daniel, to ty? - wziął oddech. Lekko przestraszył się nagłego damskiego głosu.

- Tak - odpowiedział w końcu, chociaż nie był tego pewien. - Co tutaj robisz? Dlaczego Ciebie widzę?

- Gdzie byłeś, Dan?

Milczał. Miał cichą nadzieję, że rozlegnie się jakiś hałas. Dziwnie czuł się z tą ciszą. Z jednej ciężko było w niej trwać, z drugiej ciężko było ją przerwać.

Znowu ten metaliczny zapach. Kuso zmarszczył brwi. Ten zapach będzie śnił mu się po nocach.

- Kim jesteś?

- To ja

- Nie pamiętam Twojego imienia - z bijącym sercem ruszył w jej kierunku. - Czy możesz mi przypomnieć-?

Krew. Pełno krwi. Zrobił dwa kroki do tyłu. Jej dłonie i klatka piersiowa w czerwonej cieczy. To od niej czuł ten wstrętny zapach. To ona była sprawczynią tego zapachu.

- To ja, Daniel

- Co Ci? - serce biło coraz szybciej. Nie mógł już opanować spokoju. Chciał uciekać, lecz chęć wiedzy była silniejsza. - Dlaczego-?

- To moja wina

- Czemu? - obraz na chwilę się rozmazał. Ryzykował dużo, podchodząc bliżej. Postać siedziała cicho. - Opowiedz mi to, proszę!

- To ty, Dan?

Hałas skapującej krwi rozniósł się po pomieszczeniu. Dan spojrzał się na okna. Przez nie widać było tylko ciemność. Nawet gwiazdy nie rozświetliły terenu, więc nie mógł spróbować przypomnieć gdzie jest.

- Czy ty masz na imię Mitsi? - tętno rosło.

- Nie. Przecież wiesz, jak wygląda Mitsi

- Znasz ją? - uklęk obok.

- Nie - spojrzała się na niego. Przez włosy nie widział oczu. Lekki uśmiech wkradł się jej na twarz.- Ale przez ciebie poznałam

- Na prawdę?! Jak?!

- Usłyszałam o niej od narzeczonego

- Masz narzeczonego?

- Miałam

Wspominania się mieszały a słowa gdzieś uciekały. Ból głowy nasilał się z każdą chwilą.

Drago!!!

Rozglądał się wszędzie. Cały budynek zatrząsnął się od uderzenia. Większość okien pękła na małe kawałki a one spadły na podłogę. W małych odłamkach widział swoje odbicie, które powoli znikało.

- Dość! - syknął. Rękami walnął o ziemię.

- Dan, przestań

- Nie, to nie może tak się skończyć! - spojrzał na swoje dłonie. Lekko je zranił, ale chciał za wszelką cenę tym sposobem zabić dziwny ból. - Co ja takiego zrobiłem?! Czemu Ciebie widzę?!

- Bo Twoje wspomnienia uważają mnie za ważne - powali wstała. - Pamiętasz powrót do domu?

Jego rany, każda za każdą, znikały. Dłonie znów były całe a na nie spadały ciężkie krople łez. Zasłonił prawą ręką usta. Gdzieś zniknęło pomieszczenie, pobite okna. Poczuł wiatr we włosach, którego mu brakowało. Ulica była i pusta, ale przywoływała falę pozytywnych emocji. Wszystkie budynki przypominały mu tą drogę. Odwrócił się za siebie.

Gdzieś tam, dość wyraźnie stał ten budynek.

Jego dom.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top