3. Remember me!
* Bakugan Świat Mechtoganów Odcinek 5 *
Spokój, cisza oraz relaks.
Dan przeciągnął się zadowolony, ręce rozłożył na wierzchu ławki. Dlaczego był szczęśliwy? Sam nie wiedział, lecz nie chciał tego psuć. Czuł się teraz tak dobrze, że nie chciał nigdy się z tego wybudzić.
- Dan
Zmarszczył brwi.
- Dan!
Otworzył jedno oko i oślepił go blask słońca. Westchnął ciężko, siadając bardziej normalnie na drewnianej ławce. Rozciągnął się, ziewając zawzięcie.
Czyste niebo było niesamowitym widokiem. Błękit był nieskazitelny, czysty tak samo jak woda za obręczą. Jakby zostały namalowane jednym pociągnięciem pędzla. Jedynie duże, żółte słońce wyróżniało się na tle. Co raz przelatywał jakiś większy, mniejszy ptaszek. Jeden niedaleko jego zaćwierkał radośnie, wtapiając się w szum wody oraz dźwięk mew.
Odwrócił głowę na lewy bok, szukając głosu.
Czarno-szary ptaszek siedział zadowolony na poręczy. Podskakiwał w miejscu co raz. Wyglądał na naprawdę szczęśliwego.
- Daniel!
Kuso odwrócił się, ale na placu nie zastał nikogo ani koło innych ławek. Przecież usłyszał męski głos kolejny raz. Może mu się przesłyszało?
Ptak odleciał w niebo, zostawiając po sobie jedno czarne piórko. Wiatr zawiał a pióro poleciało w górę.
Dan przewrócił się i zaliczył dupą bliskie spotkanie z placem. Jego oddech stał się ciężki i nieregularny. Dłońmi obiją szyję - jakaś siła dusiła go, niepozwalając łapać powietrza w płuca. Szarpał się sam ze sobą. Łzy spłynęły po lekko czerwonych policzkach.
Klap.
- Dan musisz nieco odpocząć od bitew-
Świat się rozmazywał, niebo mieszało się ze słońcem.
Klap.
- Posłuchaj, na prawdę muszę Ci tłumaczyć jak niebezpieczna może być moc Drago? Jeśli stracicie nad nią panowanie-
Krzyki, mnóstwo krzyków. Z każdej strony go atakowały a on nie mógł się bronić.
- Nie możesz tego ciągnąć!
Klap.
Brązowo włosy lewą rękę podniósł ku światłu. Powoli oczy się zamykały a on przestawał oddychać. Serce w momencie się zatrzymało.
On umarł.
Jego krzyk przerażenia rozniósł się po jego tymczasowym pokoju. Przez dłuższą chwilę dłońmi trzymał się za szyję, bojąc się że znów straci oddech.
Czy to kiedyś się stało?
Nie pamiętał. Ten głos słyszał po raz pierwszy, ale też był mu bliski. Może ta osoba go dusiła? Ale po co? Dlaczego?
Dan westchnął ciężko. Zaciągnął ciemno zielone papucie na nogi i wolnymi krokami ruszył do łazienki. Będąc przy drzwiach chwycił jeszcze czerwoną bluzę, czując na odkrytych ramionach zimny powiew.
Po szybkim ogarnięciu swoich potrzeb, przemył twarz zimną wodą. Przyglądał się sobie w lustrze na przeciwko zlewu.
Czerwona bluza, którą wczoraj jeszcze uprała oraz wysuszyła Mit, wciąż pachniała jego perfumami. Trochę była rozpięta, pokazują fragment żółtej bluzki, pożyczonej od Meta. Czarne spodnie, uwydatniały jego szczupłe, ale wysportowane nogi.
Twarz wydawała się jeszcze bardziej zmęczona niż wczoraj. Czerwone tęczówki nie tryskały już tą jasna energią, ich głąb był aż bordowy w niektórych miejscach. Na pewno uroku nie dodawały wory pod oczami. Włosy nie zmaniły wcale swojego wyglądu - dalej były rozwiane na wszystkie strony świata. Brakowało tylko na nich gogli, które na razie leżały na szafce nocnej bezwładnie.
- Drago... - przypomniał sobie. - Drago?
Rozglądnął się po łazience. Krótka myśl zastała jego mózg.
- Gdzie on jest?
Truchtem wrócił do pokoju. Oczami obejrzał swój spory pokój - łóżko, parapety, biurko, szafki i szafkę nocną.
- Gdzie ten - Kuso podrapał się po głowie, bo słowo uciekło mu z języka. Nie odwracając się do drzwi zamknął je. Zegar dopiero wskazywał czwartą, resztę pewnie jeszcze spała w najlepsze. - Kogo ja właściwie szukam. Kim jest Drago?
Powolnym krokiem ruszył na łóżko. Plackiem upadł na nie - nagle zmęczenie go zaatakowało. Przez krótką chwilę poczuł się... normalnie?
- Drago? Dan? - mamrotał do siebie, próbując sobie przypomnieć sen. - Daniel... Dan-iel?
Usta zwężyły się w cienką linię.
- Kto to jest Daniel?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top