13. Deszcz spadających gwiazd
Możecie znaleźć mnie tutaj -> Instagram: kirittawattpad
*Idea 22 - Gibran Alcocer*
Potężna burzowa chmura zawitała nad Bakugan City. Kiedyś o tej porze miasto żyło głębokim tętnem a dziś wydawało się o wiele bardziej szare niż przez ostatnie minione tygodnie. Delikatnie mżawka muskała kurtki przechodniów. Niektórzy nerwowo pomrukiwali pod nosem gdy krople wody skapywały na ziemie a jeszcze inni zaglądali w telefon. Kiedy światło zmieniło się na zielone, jak mrówki ruszyli przed siebie. Stukot obcasów oraz gwar silników dudnił jej w uszach. Skrzywiła lekko nos, czując brzydki zapach spalin. Przyspieszyła kroki aby szybko oddalić się od miejsca. Widząc z daleka szyld restauracji uśmiechnęła w duchu. Jasno różowe pelargonie opuściły łagodnie swoje kwiaty pod naciskiem skraplanej wody.
Dłoń dotknęła zimnego metalu a drewniane ciemne solidne drzwi wpuściły ją do środka.
Do płuc wciągnęła zapach wysokiej klasy parzoną kawę. Do uszu dotarły ciche relaksujące nutki melodii puszczanej z radia. Ciepły oraz elegancki klimat wydał się idealnym miejscem na odpoczynek a spragniona dusza mogła ochłonąć od nadmiaru gwaru na zewnątrz. Ciemny desing* zdobionego drewna i bujna roślinność wydawały się idealnie komponować z widokami zza ogromnych szyb, gdzie można było pooglądać ludzi wchodzących do tutejszego parku. Koło okien sześć sporych stolików z bocznymi ławami, aby mogła większa grupka osób spocząć. Na przeciw nich długi blat, przy którym za to mogły usiąść pojedyncze osoby. Maszyny do parzenia lśniły od czystości, oczekując na wydanie komendy.
- Miyoko, proszę siadaj - kobieta podskoczyła, rzucając wzrok na matkę Runo. Ta, wyłoniwszy się z zaplecza restauracji, wskazała na wolne miejsca.
Restauracja, chociaż o tej porze zazwyczaj pełna, dzisiaj powiewała jedynie spokojem. Brązowo włosa zajęła miejsce koło okna, przyglądając się przy okazji miastu. Bardzo dawno tego nie robiła, więc to brzmiała jak idealne okazja.
Druga kobieta bez namysłu, podeszła bliżej. Zdjęła swój ulubiony zielony fartuch i wolną ręką rzuciła go niezdarnie na wysokie krzesło. Usiadła naprzeciw Pani Kuso, starając się wymyśleć początek tej rozmowy. Na stolik położyła drewnianą tacę, na której stała gorąca herbata. Blado, bo nie była pewna czy powinna rozmawiać na taki temat, uśmiechnęła się zachęcająco.
- To dla Ciebie. Ciepła herbata z imbirem na pewno polepszy twoje samopoczucie. Uwierz, że wielu turystów przyjeżdża tylko aby jej się napić i pooglądać wnętrze restauracji... To miłe, zawsze cieszą nas nowe twarze, pojawiające się w ciągu dnia
- Dziękuję - wyszeptała po chwili. Przyciągnęła napój bliżej swojego torsu. Na moment jej wzrok padł na falującą w kółka tafle ciepłej wody. - Jeszcze raz przepraszam za najście, ale potrzebowałam... po prostu wyjść z domu. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam
- Ależ skąd. Zobacz - dłonią machnęła na puste stoliki. Jedynie jej mąż kręcił się koło baru, polerując szklanki na nieskazitelny połysk. Kiwnął głową na przywitanie, co odwzajemniła Miyoko. - Cieszymy się, że przyszłaś. Dobrze jest porozmawiać z kimś, kto nie oczekuje szybkiej realizacji zamówienia
Pierwszy raz od bardzo dawna uśmiechnęła się szczerze. Pan Misaki odłożył wszystkie rzeczy jakie miał w ręce. Chociaż na początku chciał podejść bliżej, to żona wzrokiem pogoniła go na zaplecze.
- Jak się czuje Runo? - niebiesko włosa, wróciła wzrokiem do kobiety.
- Nie ma jej dzisiaj w domu - przyznała szczerze, wzdychając ciężko. W głowie szumiało od emocji, które chciała stłamsić szybko. - Mówiła, że ma ważne sprawy do załatwienia i zostaje na noc u Julie
- Dobrze, że w miarę wraca do normalność - przyznała druga matka.
- A Ty kochana?
To pytanie wydawało się wielką przestrzenią kosmiczną. Jej myśli od wielu dni ciągnęły się bez dna. Światełko, które lubiła dawać innym zgasło i nie chciało na nowo się tlić. Miała nadzieję, że to co się dzieje jest zwykłym snem. Ona się wybudzi a w połowie dnia, po treningu, rozbrzmi jej telefon. Zobaczy to jedno imię. Zacznie się śmiać a on dalej będzie opowiadał dziwne przygody, które go spotkały. Albo znów przyśni się koszmar, gdzie jej syn płonie we własnych płomieniach. Będzie chciała go złapać, zawołać do domu, ale on zniknie w dymie. Ogień przestanie go ciągnąć w górę a zabije po cichu. Tak niespodziewanie, jak usłyszała głos w telefonie tamtego dnia. Mimo wszystko czekała. Przed drzwi, bo jej syn zawsze wracał. Czy po tygodniu, czy po dwóch zawsze wracał.
Tym razem, nie usłyszała więcej jego śmiechu, krzyku czy prostych słów. On zniknął. Rozpłynął się w powietrzu.
- Jednego dnia - zacisnęła gwałtownie dłonie na kubku. Herbata wylała się na boki. Przerwała myśl aby zacząć drugą.- Nie potrafię wrócić do swoich normalnych czynności
- Wiem, że tego potrzebujesz. Mów Miyoko
- On nie wrócił
- Kto? - szepnęła Pani Misaki, chociaż znała odpowiedź.
- Dan - łzy skapywały do kubka. Zacisnęła usta w cienką linię aby się nie rozpłakać bardziej. - On... Nie wrócił a czekałam na niego, codziennie. Prawie nie jadłam, nie spałam a jego nie ma... Nie ma
Kobieta chwyciła ją mocno za rękę. Wiedziała, że żadne słowa nie zwrócą ani nie pocieszą, więc liczyła, że ten prostu gest pozwoli poczuć ulgę. Potok ponownych łez wydawał się strasznym ciosem jakiego nie chciała widzieć. Powoli Miyoko rozbijała się na milion kawałków, które myślała, że skleiła. Nie była silna, miała nadzieję, że ból minie.
-Niech ktoś zabierze mnie do niego-
- Miyoko-
- Niech ktoś go znajdzie. Żeby mógł wrócić, zapukać do drzwi tak jak robił od wielu lat. Proszę...
Powolnymi ruchami na zegarze ściennym dochodziła godzina trzecia popołudniu a dziecko nie wracało do domu, tak jak obiecało. Matka, szukając każdej deski ratunki cicho modliła się do wszystkich znanych jej istot o pomoc. Bo tylko to jej zostało.
*design (lub dizajn) - zostało zapożyczone z języka angielskiego i oznacza „wzór" albo „projekt". Termin designerski jest więc w tym wypadku zarezerwowany dla tych powierzchni, które spełniają swoje podstawowe funkcje (np. mieszkalne, wystawowe, handlowe itd.) i sprawiają, że człowiek czuje się w nich dobrze.(https://www.visualform.pl/pl/blog/czym-jest-design/)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top