12. Me and You

Instagram: kirittawattpad

*Set Fire To The Rain x Another Love (Remix)*

Statek przyjemnie szumiał. Bez żadnych problemów leciał przez kosmiczną grawitację, która była o wiele słabsza od planetarnych przyciągań. Na szczęście trasa była pusta i maszyna nie musiała spotykać się z asteroidami czy kosmicznymi śmieciami. Za szyby można było oglądać miliony gwiazd, które błyszczały na ciemnym niebie. Co raz przeplatał się też pył gwiezdny czy inne galaktyczne odłamki mieniących się kryształów.

- Dlaczego nikt mnie nie zawiadomił?

Kazami powoli wypuścił powietrze z ust. W głowie szukał odpowiednich słów aby opisać ich postepowanie, lecz nic sensownego nie przychodziło mu do głowy. Po prostu nie chcieli robić nikomu innemu nadziei. Znowu topić rozpalający się ogień. Wszystko robili w dobrej wierze. Po tonacji Dragonoida wiedział, że żadne słowa nie będą wystarczająco usprawiedliwiające. Po całej opowiedzianej historii z zegarkiem bakugan wydawał się (osobiście dla niego) strasznie spokojny, chodź po pierwszym zadanym pytaniu zaczął mieć wątpliwości.

- To była Nasza wspólna decyzja. Po ostatniej bitwie byłeś mocno ranny, chcieliśmy abyś odpoczął-

- Jestem jednym z najpotężniejszych bakuganów, Shun

Był wściekły a zarazem wciąż wewnętrznie złamany. Nie miał zamiaru podnosić głosu, ale nerwy wzięły nad nim przewagę. Każde wypowiedziane słowo było ciężkim uderzeniem, które przyjmował. Był wieloletnim partnerem Daniela Kuso, z którym przeżył na prawdę wiele sytuacji. Wspólnymi siłami dokonali jeszcze więcej niesamowitych czynów.

Ale to nie było teraz ważne.

Przez te kilka lat nie tylko ratowali różne wszechświaty, ale też zacieśnili swoją przyjaźń. To Drago najczęściej mierzył się z nastoletnimi wybrykami, okresem buntu czy też szalonymi pomysłami. To Daniel był przy przyjacielu w jego słabych momentach, wspierał oraz dopingował na każdym treningu i wysłuchiwał opowieści z zachwytem. Mimo innych charakterów potrafili stworzyć coś tak niesamowitego od samych podstaw. Po wzloty i upadki bakugan stał na straży jego człowieczego życia. 

Dlaczego miał mieć odebraną możliwość walki w tak ważnym momencie?

- Drago... - wyszeptał łamiącym się głosem blondyn. Chciał wymusić jakieś słowo otuchy, lecz gdzieś głos się zawiesił. Cokolwiek by nie powiedział, nic nie mogłoby ukoić bólu. Sam dobrze o tym wiedział. Spojrzał na stojącego bok Shuna, mając nadzieję, że może on znajdzie odpowiednie słowa.

On sam walczył ze swoimi myślami. Dragonoid nie myśl o konsekwencjach a tylko o swoich nadszarpniętych uczuciach. Na prawdę teraz musiał myśleć za wszystkich. Tylko, jak miał zatrzymać bakugana na statku? To było praktycznie nie wykonalne.

- Powinniśmy wracać do Spectry i Gusa omówić jeszcze kilka rzeczy

- I co wtedy?

- Nie wiem - oparł plecy o metalową ścianę. Jakkor podleciał do niego, siadając na ramieniu. Zacisnął lekko materiał bluzy, mając nadzieję, że ten gest chodź trochę złagodzi emocje partnera.

- Drago... - zaczął delikatnie bakugan ventusa. - My nie chcemy Ciebie w żadnym wypadku ograniczyć. Rozumiemy twój ból, bo sami też go przeżywamy. Przecież Dan był-

- Jest - wyszeptał bakugan pyrusa. - We mnie wciąż jest ta nadzieja, że jest-

- Gdyby Dan tutaj był to też leciałby pierwszy mimo konsekwencji, bo słuchałby swoich głośny emocji - Kazami na chwilę spojrzał się na Marucho. Chłopak kiwnął twierdząco głową. - Wiesz dobrze, że jako pierwszy byś go zatrzymał

- Shun-

- Robimy to samo dla Ciebie. Chcemy zapewnić Sobie i Tobie bezpieczeństwo. Myślę, że Dan nie chciałby aby komuś z Nas stała się krzywda

- Nie chcę żeby komuś jeszcze stała się krzywda. Wiem, że pewnie idę w złym kierunku, ale czuje się za Was odpowiedzialny. Po tym wszystkim co się stało-

- Nie masz za co się obwiniać - Marucho zacisnął palce aby nie pozwolić uciec łzom. - Każdy chciał, jak najlepiej. Dan ma najlepszego partnera, wiesz?

Słowa były mu ukojeniem, ale wciąż przynosiły ból. Po czasie zastanowienia stwierdził, że chciał je usłyszeć. Stuprocentowo upewnić się w swoich myślach. Jeszcze wszystko można uratować.

- Będę cały czas za Wami gdyby doszło do walki, lecz jeżeli bitwa stanie się zbyt niebezpieczna wtedy wyjdę na przód

Marukura od razu kiwnął głową twierdząco. Dla Kazamiego zajęło to dłuższą chwilę, bo nie był pewien tego pomysłu. W jego umyśle wciąż kłębiła się niepewność.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top