10. Lepiej późno niż wcale

Instagram: kirittawattpad

Czas nie przerywanie szedł do przodu. Po kilku sekundach wybiła trzecia rano, a razem z tym jedne z drzwi cicho zaskrzypiały. Shun delikatnie wychylił głowę do przodu. Gdy nic podejrzanego nie zauważył ani nie usłyszał wyszedł na środek korytarza. Tuż za nim, jak cień, podążali Marucho oraz Runo. Chłopak na chwilę przystanął na rozwidleniu dróg. Na szczęście wszystko było pogrążone w ciemności. Nic nie wskazywało na to aby ktoś ich obserwował.

- Czysto - wyszeptał do reszty.

Runo, przyciskając bardziej to swojego torsu torbę z lekami, wyprzedziła Marucho i starała się iść jak najciszej. Serce waliło jej niemiłosiernie szybko. Tak dawno nie była mocno zestresowana. Ktoś może zrobić jeden niewłaściwy ruchu i mogą obudzić niepotrzebnych "gapiów". Sytuacja i tak była mocno napięta.

Przyspieszyli kroki, gdy wyszli z głównej bazy. Pogoda była spokojna, chmury zasłaniały nocne niebo, więc na dworze ciężko było coś dostrzec bez źródła światła. Stres trochę odszedł, lecz dalej byli w pełnej gotowości. Przeszli przez różany ogród i już z daleka widzieli metalowe bramy lotniska dla statków kosmicznych. Na samym tyle miał czekać już Vestaliański Niszczyciel wraz z resztą osób.

Nagle automatyczna lampka zapaliła się pod wpływem ruchu. Shun od razu zatrzymał się, czując jak jego temperatura ciała spada.

Ktoś tu jest

Rozglądnął się po terenie. Nie licząc ich, nie dostrzegł nikogo.

- Gdzie się wybieracie?

Dla wszystkich oddech zatrzymał się w płucach. Generał Hanc wraz ze swoim partnerem wyłonili się z cienia. Mężczyzna oparł się o metalową framugę wejścia na lotniska dla statków.

Shun zacisnął z całych sił pięści. Plan został mocno zagrożony. Nie przyjął do widomości, takiej opcji. Jego - nie przewidział. Wiedział, że Vestaliański generał im nie ufał. Za każdym możliwym razem to udowadniał. Czyżby wcześniej ich śledził? Nie miał co do tego wątpliwości.

Niespodziewany gość uśmiechnął się delikatnie.

- Shun Kazami i Choji Marukura. Cóż za spotkanie - skrzyżował ręce na klatce piersiowej. - Widzę, że macie ze sobą też damską towarzyszkę. Gdzie ją bierzecie, co?

- To nasze osobiste sprawy, Hanc

- Generale Hanc, Shunie Kazami - Runo, będąc gotowa na wszystko, zrobiła dwa kroki do przodu. W ostatniej chwili przerażony blondyn chwycił ją za koniec bluzki a brunet dłonią zasłonił usta, które już miały powiedzieć kilkanaście niecenzuralnych obelg.

 - Za robienie samowolki, bez wiedzy wyższych sfer, mogę was usunę za nieposłuszeństwo

- Wiesz, że nie możesz tego zrobić - odpowiedział mu pewnie najmłodszy. Starł się z całych sił pokazać, że nie robi on na niego wrażenia. - Straciłbyś w oczach ludzi

- Kto wie, a może bym uzyskał - rozłożył teatralnie ręce. - Więc? Co chcecie zrobić o tak później porze?

- Nie jesteś naszym przełożonym, generale - czarno włosy zmarszczył gniewnie czoło. - Jesteśmy poza twoim zasięgiem władzy

- Zawsze możemy się przekonać czy tak jest

Jakkor oraz Radizen wyskoczyli na ramiona swoich partnerów. Z niepokojem spojrzeli na siebie a potem na partnera Prectusa.

- Rozwiążemy to, jak na te czasy przystaje - bakugan Haousu zwrócił się do innych swojego gatunku. - Bitwa nie tylko rozwiąże problem. To będzie też taki mały trening naszych umiejętności

- Jestem za - Jakkor spojrzał się bokiem na Shuna, ten kiwnął twierdząco głową. - Jak my wygramy przepuścicie nas. To będzie prosty układ

- Więc niech tak będzie - mężczyzna ruszył przed siebie. Kiedy doszedł do Kazamiego, stanął blisko niego. - Niech wygra najlepszy. Zobaczymy, czy dalej dowódca Młodych Wojowników jest niezwyciężony

Arena była położona dziesięć minut od lotniska. Trybuny jedynie zajmowali Marucho z Runo, którzy usiedli jak najbliżej wojownika Ventusa.

- Dasz radę! Wierzymy w Ciebie Shun!

Misaki starała się wierzyć. Z całych sił przytuliła dłoń z pierścionkiem do serca. Pojedyncze łzy skapnęły na ziemię. Jeżeli teraz przegrają to Dan też. Dla niego nie będzie innego ratunku.

- Bakugan Bitwa! Bakugan start! - krzyknęli równocześnie a bakugany pokazały się w swoich prawdziwych formach.

Jakkor - bakugan Ventusa, z wyglądu mocno umięśniony człowiek-robot. Szybki, zwinny oraz inteligentny.

Sfinks - bakugan Haosu, bardziej przypominał ziemskiego węża, który zamiast jednego ogona miał ich aż trzy. Każdy zakończony ostrym złotym pazurem. Równie szybki, zwinny ale bardziej stawiał na siłę niż taktykę.

Oba bez ceregieli rzucili się na siebie. Wąż zawinął nogi przeciwnika, próbując go powalić. Jemu, zanim dobrze go ucisnął, udało się wyrwać go i rzucić o ścianę.

- Super moc aktywacja, Dziki Duch Siła Grzmotu!

- Super moc aktywacja, Świetlista Osłona!

Zielona moc uderzyła w osłonę. Niestety nie powstała nawet jedna rysa, co wielce uszczęśliwiło węża. Shun przeklną pod nosem. Musiał koniecznie coś wymyśleć, bo szala zwycięstwa na razie nie przekładała się na ich stronę.

- Super moc aktywacja, Falisty Piorun!

- Super moc aktywacja, Nieśmiertelne Złudzenie!

Potężne ataki odbiły się od siebie, powodując chwilowe oślepienie. Z kłębku dymu wyłonił się Sfinks. Jakkor w ostatniej chwili odskoczył. Znowu rozpoczęła się walka między wielkimi wojownikami. Baku-wąż wbił swoje kły w ramię ninja.

- Ty gnojku! - Runo ze wściekłości machała rękami. Marucho chciał ja uspokoi, ale nic nie zdawały jego błagania.

- To dopiero początek waszej przegranej i konsekwencji, więc możesz swoje komentarze zachować dla sie-

- Mam w dupie jakieś konsekwencje! - generał lekko podskoczył, bo miał wrażenie, że dziewczyna stoi koło niego a nie krzyczy kilkanaście metrów dalej. Blondyn spojrzał się w niebo, szukając ratunku. - Jeśli będę chciała uduszę cię nawet kablem od telefonu, zasrany chuju!

Uniósł brew do góry oraz spojrzał się na przeciwnika. Shun, która udawał, że tego nie słyszał obserwował bijatykę. Przygotował kolejną kartę super mocy.

- Super moc aktywacja, Cień Księżycowej Poświaty

- Super moc aktywacja, Lśniący Pył

Oba bakugany odleciały kilka metrów do tyłu. Jako pierwszy podniósł się Sfinks, sycząc ostrzegawczo na wroga. Ruszył przed siebie ślizgowym ruchem. Runo wstrzymała oddech, zamykając oczy. 

Dan, proszę pomóż!

Najpierw usłyszła głośny świst i wybuch. Bakugan generała poleciał prosto na ścianę. Rozbił ją na wiele kawałków. Shun z Jakkorem spojrzeli się w górę, szukając sprawcy ratunku.

- Drago! - krzyknęła uradowana dziewczyna.

Bakugan ryknął wściekłe na wroga. Po chwili stanął na arenie, chowajac swoje smocze skrzydła.

- Jesteś cały, Jakkor?

Nikt nie spuszczali wzroku z przybyłego. Bakugan Ventusa kiwnął głową, gdy tylko wstał na równe nogi.

- Lepiej późno niż wcale, Drago

- Słuszne słowa - odparł. - Dlaczego walczysz ze Sfinksem?

- To jest długa historia

- Więc?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top