24
- I taki jest nasz plan, jasne? - tłumaczył starszy co będziemy robić. Nie odezwałem się. Zatrzymał się.
- Dobra to ja idę sprawdzić teren, a ty.. - przerwałem mu tym, że wziąłem od niego dwie bronie wysiadając. Słyszałem jak za mną krzyczał bym się wrócił, co zwróciło uwage naszej, a raczej jego ofiary. Gdy tylko pojawił się za horyzontem wycelowałem obiema broniami. Strzał. Nie jeden, a kilka wydobył się z pistoletów robiąc hałas, który odbił się echem. Przypiąłem bronie do paska wracając do samochodu. Zająłem swoje miejsce znów patrząc przez okno. Białowłosy był w niemałym szoku gdyż siedział z otwartymi ustami analizując całą sytuacje. Spojrzałem na niego.
- No i co się gapisz? - słysząc mój obojętny ton otrząsnął się uruchamiając pojazd. Ruszył z miejsca.
- Dobrze się spisałeś. - usłyszałem po chwili. Prychnąłem.
- Wiem. - wywróciłem oczami znów opierając się o szybę.
- O co ci chodzi? - zapytał lekko na nerwach.
- O gówno, spierdalaj. - otworzyłem okno by zagłuszyć jakoś jego słowa oraz zająć czymś myśli by zapomnieć na chwilę, że go znam. Mogli mnie wtedy zabić. Nie musiał bym wtedy tak cierpieć dalej. Wtedy zobaczyłem, że z nami równa się samochód. Z tyłu ktoś otworzył okno więc momentalnie złapałem za broń. Wyciągnąłem ją i lekko schyliłem gdyż padł strzał z strony pojazdu obok. Wychyliłem się lekko i również zacząłem strzelać. Brązowooki przyspieszył by tego uniknąć, lecz dalej cięto prowadziłem strzelaninę. Skąd odwaga była w moim ciele? Nie wiem.
- Schowaj się kurwa mać. - wkurzony odezwał się podnosząc głos. Nie posłuchałem i strzeliłem do kierowcy. Nie trafiłem. Przeklnąłem w myślach. Miałem ostatni nabój. Teraz albo nigdy.
- Zwolnij trochę. - odezwałem się. Byliśmy dalej od tamtych lecz ja miałem plan. Krzychu nie pewnie zaczął zwalniać. Gdy wyrównaliśmy się z drugim pojazdem strzeliłem do kierowcy. Trafiony zatopiony. Auto obok wpadło w poślizg i zaczęło hamować gdyż kierowca już nie żył, a nad autem nikt nie trzymał kontroli.
- Jak ci się to udało? - skąd mam wiedzieć?
- Nie wiem? - zapytałem obojętnie z niesmakiem na twarzy patrząc na niego.
- Jak dla kogoś to w tym siedzi ledwie kilka dni udaje się wygrać takie akcje. - powiedział zdumiony.
- Normalnie. - wywróciłem oczami. Wrzuciłem broń na tylne siedzenie i podziwiałem widoki za oknem. Nudziło mi się i marzyłem tylko o domu. Moim domu. By wrócić do czasów zanim go poznałem. Wtedy było już znacznie lepiej. Mimo problemów radziłem sobie. Wróciliśmy do firmy. Auto trafiło do warsztatu, a my mieliśmy wrócić do siebie co też uczyniliśmy. Przed wejściem do apartamentu spytałem czy mogę zająć ten drugi, na przeciw jego.
- Chyba tak.. oraz masz - podał mi komórkę - odzyskałem swój telefon. Na reszcie. Odebrałem od niego przedmiot wchodząc przez drzwi na przeciw. Zwykłe odbicie lustrzane. Wszystko ułożone w ten sam sposób. Pognałem szybko po zakręconych schodach. W między czasie włączyłem telefon. Rzuciłem się na łóżko czekając aż urządzenie się uruchomi. Gdy tylko to nastąpiło zalała mnie fala powiadomień ścinając wszystko. Odczekałem pięć minut zanim cokolwiek zacząłem robić. Kliknąłem w ikonke Messengera wchodząc w konwersacje z Kamilem. Wysyłał mi dużo wiadomości z zapytaniem czy wszystko dobrze. Napisałem by zadzwonił mentalnie przygotowując się na to co chciałem powiedzieć. Kilka chwil później odebrałem telefon od szatyna.
- Halo, Łukasz? Wszystko okej? - napotkałem zmartwiony głos niebieskookiego.
- I tak i nie - westchnąłem obracając się na plecy włączając tryb głośnomówiący
- Bije cię? Potrzebujesz pomocy? - martwił się.
- Nie, jest okej pod tym względem tylko.. - zastanawiałem się jak to ubrać w słowa. Chciałem powiedzieć, ze mnie zdradza, ale nawet nie jesteśmy razem.
- Tylko? - powtórzył moje ostatnie słowo. Westchnąłem.
- To skomplikowane. Dzisiaj widziałem jak jakis facet zarywał do niego, a ten zachowywał się jakby byli parą. Cos wtedy we mnie pękło i teraz nie jestem w stanie z nim rozmawiać. Chce do domu, chce zapomnieć, że istniał w moim życiu.
- Dlaczego coś w tobie pękło? Nie jesteście razem przecież.
- Wiem, tylko gdy to zobaczyłem poczułem nie wyjasnialny ból.. już wiem dlaczego kazał mi zostać wtedy w aucie. - położyłem dłonie na twarzy w geście bezsilności.
- Może ty się zakochales? - to pytanie sprawiło, że zacząłem się nad tym zastanawiać. Wspominałem kilka sytuacji i faktycznie coś było.
- W sumie.. chyba masz rację. Jego dotyk jest czymś.. przyjemnym, a jak pomyślę, że z nim już to zrobiłem to ugh..
- Co?! - zdziwił się.
- znaczy, nie ważne! - zaśmiałem się. Słuchać tez było śmiech szatyna.
- Nie wnikam, ale jeżeli go kochasz to moze mu to powiedz?
- Nie.. sądzę, ze próbował mnie uwieść.. wątpię by cos z tego wyszło..
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Już mam pomysł co mogę zrobić na specjal. Dzisiaj do tej książki wleci bonus. Nie zdradze nic więc wyczekujcie
~ słów 769
~Kamilek
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top