23

- To po co mnie zabierasz? - zapytałem lekko na nerwach patrząc na niego.

- Będziesz mi potrzebny tuż po rozmowie. Nie zajmie mi to długo. - słyszałem wahanie w jego głosie.

- jasne, to zostaw mi chociaż zegarek. - cóż nadal nie miałem telefonu, a nie widziało mi się to ciągle upominanie.

- jeszcze czego. Może mam ci od razu kluczyki zostawić?

- tak.

- śmieszny jesteś. - przyspieszył. Momentalnie złapałem się za pas.

- nie jedź tak szybko. - mruknąłem

- nie jadę szybko.

- jedziesz, ostatnio o mało co nas nie zabiłeś.

- chroniłem nas przez psami, więc nie narzekaj.

- będę, a jak nie zegarek to chociaż jakiegoś blanta - wywróciłem oczami.

- na tylnym siedzeniu masz zioła więc se zrobisz.

- dobra. - mój plan był prosty. Skręcić se blanta i obserwować gdzie ten pajac idzie. Będą go śledził, bo czemu by nie. Gdy tylko samochód zgasł, przeskoczyłem na tylne siedzenie. Wziąłem jakąś teczke i wysypując trochę ziół zwinąłem se papierosa odpalając go. Dokładnie obserwowałem gdzie w międzyczasie szedł białowłosy. Jak już byłem pewien, że mnie nie zauważy, wysiadłem z auta idąc w to miejsce gdzie on. Szedłem ostrożnie i cicho kryjąc się oraz paląc za nim. Wszedł od tyłu do budynku co powtórzyłem. Wnętrze wyglądało jak magazyn lecz był dość pusty. Kartony i inne rupiecie leżały na ziemi, a ja podążałem dalej za Krzysiem. Wszedł do pomieszczenia na którym drzwiach wisiała gwiazdka. Jak się okazało było to tylko przejście. Rozglądałem się po placówce starając się nie zgubić z oczu brązowookiego. Na zakręcie zatrzymałem się słysząc głosy rozmowy. Jednym z nich był właśnie jego.

- Jesteś w końcu - byl to nieznajomy głęboki głos

- wybacz, że musiałeś tak długo czekać. - wychyliłem się lekko by zobaczyć ich. Mężczyzna był ubrany w luźne dresy, a przez skromne oświetlenie nie widziałem jego twarzy.

- a skoro już tu jesteś pomożesz zająć mi się pewnym problemem - zbliżył się do Krzysia przyjeżdżając ręką po jego policzku, a białowłosy onieśmielony obrócił głowę.

- jakim? - zapytał. W jego głosie było słychać wahanie i niepewność.

- przecież wiesz. - wyższy przybił go do ściany. Brązowooki zakrył się kapturem obracając się w bok i obejmując rękami jakby zawstydzony. Nieznajomy obrócił go ku sobie ściągając mu kaptur. Złapał jego podbródek i przybliżył ich twarze,aż dzieliły ich milimetry. Krzysiek się wtedy mocno zaczerwienił. Wyższy go wtedy pocałował jeszcze bardziej onieśmielając Krzysia, który tylko lekko się przybliżył i go objął oddając pocałunki. Patrzyłem na to z bólem, lecz po krótkiej chwili robiąc lekki hałas wybiegłem z placówki. Wsiadłem do samochodu na miejscu kierowcy. Oparłem się głową o kierownicę przy tym trąbiąc. Uderzałem tak robiąc nie mały hałas. Gdy zobaczyłem, że ludzie już zaczęli sie tym interesować, przesiadłem się na moje siedzenie. Oparłem się o drzwi samochodu oraz głowę o szybę patrząc na widoki. Przed oczami nadal miałem całującego się białowłosego z tym facetem. Jestem ciekaw dość kto to był. Czy to był jego chłopak? Czy ja jestem tylko jego zabawką? On mnie tylko wykorzystuje? Wciąga mnie w nielegalne interesy uwodząc mnie na czyjeś życzenie? Nie dawały mi spokoju te wszystkie myśli, lecz byłem silny. Musiałem udawać, że nic się nie stało. Nie mam zamiaru się dopytywać o nic. Wtedy ujrzałem Uśmiechniętego chłopaka zmierzającego w moją stronę. Białowłosy patrzył w okno pojazdu dopatrując się mnie. Odbiłem się lekko od szyby obracając głowę. Nie chciałem na niego patrzeć. Wsiadł do samochodu więc ponownie moja głowa wylądowała na szkle mocno przybliżając się ciałem do drzwi.

- wszystko okej? - spytał patrząc na mnie i kładąc rękę na moim udzie.

- Yhm - mruknąłem zabierając jego rękę z mojej nogi. Zdziwił się na ten ruch.

- co się stało? - nie chciał odpuścić.

- nic. - powiedziałem obojętnie.

- jezu no mów

- no mówię, że nic. Odwal się - mówiąc obojętnie i z lekkim żalem spojrzałem na widok za szybą. Westchnął i odpalił pojazd. Ruszył z miejsca co kroć czułem jego wzrok na sobie lecz jechaliśmy dalej w ciszy. Modliłem się by wrócić już do swojego domu..

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hejoooo zizi nie zabij mnieeeeee, ja chce żyyyyć plzzzz

~słów 700

~Kamilek

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top