2

Obudziło mnie pieczenie z tyłu głowy. Syknąłem z bólu i otworzyłem oczy. Zobaczyłem białowłosego chłopaka dezynfekującego moje rany. Robił to delikatnie i ostrożnie. Podwinął mi rękawy i zabandażował mi ręce. To samo zrobił z nogami a potem zrobił mi opatrunek na głowę. Dał mi tabletkę i wodę.

-nie otrujesz mnie?-nadal mu nie ufałem

-robię ci opatrunki z jakiej racji miał być cię otruć.-w sumie racja. Zgłodniałem. Zauważył to chyba bo podał mi mojego kebaba. Zacząłem go jeść a on tylko usiadł pod drugą ścianą i mi się przyglądał. Westchnął ciężko.-nie mów im tylko że ci pomagam. Zauważą że masz opatrunki ale mów że nie byleś przytomny czy coś.-przytaknąłem

-dlaczego mi pomagasz?-zapytałem o to samo co chyba wczoraj. Nie odpowiedział tylko odwrócił wzrok kierując na żelazne drzwi. Tak wiem mogłem go uderzyć i uciec ale jestem obolały i nie wiem gdzie jestem i bym biegał jak pojebany i tak bym nie znalazł wyjścia więc już wolałem zostać. Spojrzał na zegarek na ręce. Spakował pateczkę założył swoją czarną maseczkę i kaptur

-przyjdę jutro z jedzeniem więc rozdziel sobie tego kebaba na cały dzień bo nic prawdopodobnie więcej nie zjesz.- Z trudem wstałem i złapałem go za rękę zanim wyszedł

-nie odpowiedziałeś mi na pytanie.-spojrzał na mnie i gwałtownie sie do mnie przybliżył. Od naszych twarzy dzieliły centymetry. Miał maseczkę więc pocałować mnie nie chciał. Zbliżył twarz do mojego ucha

-dowiesz się w swoim czasie.-wyszeptał po czym znowu popatrzył mi w oczy. Puścił mi oczko i wyszedł. Z trudem przemieściłem się po mojego kebaba. Zostało mniej niż połowa. Zostawię se na później. Usiadłem na łóżku. Przejrzałem opatrunki które zrobił mi Krzysiek. Modliłem się żeby mnie zostawili w końcu. Wolałem tu zdechnąć z głodu niż być przez nich bity. Obawiałem się jednego, że znudzi im się mnie bicie i będą mnie torturować. Na przykład Waterboarding.[wyjaśnienie na końcu] Robiliśmy to jako wyzwanie i jest to okropne. Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk otwierania się drzwi od pomieszczenia w którym nadal byłem skazany siedzieć.

-no i jak tam maleńki? Gotowy na następną run...-przyjrzał mi się-...de. Kto ci zrobił opatrunki?

-n-nie wiem-odpowiedziałem

-łżesz!-wydarł się na mnie i podniósł za koszulkę

-skąd mam wiedzieć skąd je mam. Sam by chciał wiedzieć. Obudziłem się już z opatrunkami.

-chcesz wpierdol?

-Nie chce. Wiem że byście to zrobili gdybym skłamał więc wole mówić prawdę.-rzucił mną o ścianę. Znowu. Kapnął mnie w brzuch. Zwinąłem się w kulkę z bólu. Złapał mnie za koszulke przy szyi tak jak poprzednio i zdzielił mnie w twarz. Wyplułem krew więc mnie puścił. Boleśnie upadłem na ziemie a z ust i nosa płynęła krew. Wyszedł. Czy on nie może mnie po prostu zabić? Leżałem na zimnej podłodze dławiąc się krwią. Chciałem już umrzeć. Nie chcę cierpieć. Czy może się spełnić jedno z dwóch prosze? Zemdlałem.

-Chodź zabieram cię stąd-powiedziało oślepiające światło podające mi rękę. Kiedy już miałem złapać za rękę światła zaczęło gasnąć. Zgasło a ja zostałem otoczony przez ciemność

Obudziłem się. Przede mną znowu stał białowłosy chłopak. Opatrywał mi ranę na nosie i policzku. Syknąłem z bólu i nie pozwoliłem by dotknął kolejny raz wacikiem mojej twarzy.

-wiem że cię to boli ale musze zdezynfekować.-powiedział z... Troską? Dobrze usłyszałem? czy po prostu chciałem żeby tak było? Pozwoliłem Krzysiowi na dalsze działanie. Starałem się nie wydobyć jęku bólu jaki temu sprzyjał.-co ci jeszcze zrobili?-zapytał chowając zużyte waciki do woreczka. Podniosłem koszulkę i zobaczył posiniaczony i rozcięty brzuch od kopnięcia.-to może zaboleć.-przybliżył się do mnie blisko. Aż za blisko. Dotknął wacikiem rozcięcia na brzuchu. Syknąłem i zacisnąłem dłoń na jego bluzie i włosach szarpiąc je do siebie odruchowo. Już wiem dlaczego się tak przybliżył. Nie narzekał ani nic nie mówił że mam tak nie robić więc chyba o to mu chodziło. Bo bolesnym zabiegu dezynfekcji założył opatrunek i  spakował apteczke. Otworzył drzwi i oparł się o framugę.

-długo będziesz jeszcze tam siedział?-powiedział po kilku minutach ciszy

-no. Nie mam gdzie iść. Ewentualnie mogę się położyć-odpowiedziałem na co się zaśmiał

-chodź jeżeli nie chcesz żeby cię pobili kolejny raz.- spojrzałem pytająco. Chłopak westchnął i podszedł do mnie łapiąc mnie za rękę. Wyprowadził nas z budynku. Wielki biały opuszczony blok w lesie. Stary szpital psychiatryczny. Wsiadł na motor. Usiadłem za nim przytulając go żeby nie spaść, ale za nim to założyliśmy specjalne kaski. Chuj wie jak się zwą nigdy nie jeździłem na motorze. Wyjechaliśmy z lasu i po 10 minutach jazdy przez miasto przesiadka do auta. Usiadłem na miejscu pasażera a on na miejscu kierowcy. Jechaliśmy kolejne 30 minut autem. Wysiedliśmy pod znajomym mi blokiem. Nie pamiętam tylko skąd go kojarzyłem. Weszliśmy do bloku. Krzyś zapukał do drzwi a ja się schowałem za nim.

-Jest z tobą? Błagam Leesoo powiedz że przyjechałeś z nim.-znajomy głos. Bardzo znajomy. Krzysiu się odsunął tym samym odsłaniając mnie. Zobaczyłem zmartwionego diablesa który się na mnie rzucił jak mnie zobaczył.

-diables to boli!-odsunął się ode mnie i zobaczył że jestem cały poobijany.

-jezu co oni ci zrobili.-weszliśmy do środka.

-pobili nie raz nie widać? Masz jakieś moje ciuchy?

-Nie ale moge dać ci moje.-przytaknąłem i rzucił mi swoje ciuchy. Przebrałem się przy nich bo w końcu to też są faceci a bokserek nie zdejmowałem. Jak diables patrzał na te wszystkie opatrunki o mało co się nie popłakał. 

-Dziękuje Leesoo że go opatrzyłeś.-przytulił chłopaka

-nie ma za co. Lece za mnie zabiją za to. Miło było cię poznać blaszka!-stalker albo diables mu powiedział.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Waterboarding – tortura polegająca na wywołaniu wrażenia tonięcia i duszenia się u ofiary. Jest ona zabroniona przez prawo międzynarodowe. U ofiar tego rodzaju tortur mogą występować zaburzenia psychiczne.

Siea. To ja znowu. Dziwie się wam że nie znudziło się jeszcze czytanie moich Fanfików

~słów 850 chyba nie spojrzałam. Tak wiem debil ze mnie

~patkaa

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top