#23
May
Stałam w małym i prawie pustym pomieszczeniu (było tu tylko krzesło i wieszak), czekając na kogokolwiek. Przyszliśmy rano z Peter'em do Triskelionu, bo chcieli sprawdzić moje możliwości, ale teraz zaczynałam się zastanawiać, czy nie był to pretekst, żeby mnie zamknąć.
Ileż czasu jeszcze tu będę?! I, dlaczego zgodziłam się tu wejść?!
Z westchnieniem usiadłam na krześle, ale odwrotnie, tak aby móc oprzeć ręce na oparciu i wpatrywałam się ze znudzeniem w drzwi. Nawet, gdybym chciała, to bym nie wyszła, bo nie znam kodów otwarcia i nie mam zegarka, czy czegoś tam, co noszą na ręce.
- No nareszcie - powiedziałam, podnosząc się ociężale, gdy po jakiś pięciu minutach drzwi się otworzyły i stanęła w nich Tygrysica.
Podeszła do mnie i podała mi pudełko, mówiąc: Załóż to. A następnie, nic nie mówiąc, wyszła.
Stałam osłupiała, wpatrując się w drzwi.
- Aha? - mruknęłam, przenosząc wzrok na trzymane przeze mnie pudełko.
Co tu się właśnie stało?
Wzruszyłam ramionami nadal trochę oszołomiona i usunęłam górną część pudełka, wstrzymując oddech na jego zawartość. W środku znajdował się strój Spider-Girl! Na nim leżała karteczka, więc wzięłam ją w prawą rękę, pudełko chwytając lewą ręką, i zaczęłam czytać.
Cześć młoda!
W środku jest prototyp twojego oryginalnego stroju. Zrobiłem go, bo nie mogę oddać Ci tego prawdziwego, gdyż jeszcze z nim nie skończyłem. :)
Nie posiada tych wszystkich bajerów, ale mam nadzieję, że będzie pasował.
Z poważaniem, poważny człowiek
ToNnY
Zaśmiałam się lekko, wkładając kartę do kieszeni i wyjmując strój ze środka. Pudełko rzuciłam gdzieś na ziemię, nie przejmując się nim zbytnio.
Cóż, nie był to mój stary kostium, więc muszę zdjąć ubranie.
Przewiesiłam go przez oparcie krzesła i zaczęłam się rozbierać. Po paru minutach byłam już gotowa. Strój leżał na mnie świetnie, więc nie powinno być tak źle, choć minie trochę czasu aż się do niego przyzwyczaję. Położyłam na górę pudła maskę podnosząc go. (Do środka włożyłam wszystkie moje ubrania, bo nie chciałam ich tu zostawiać.)
Stanęłam na środku pomieszczenia, zastanawiając się, co teraz.
W tej samej chwili drzwi się otworzyły i stanęła w nich Tygrysica.
- Chodź, bo wszyscy na nas czekają.
Z pudełkiem pod pachą, ruszyłam za nią.
***
Weszliśmy do sali ćwiczeń, którą bardzo dobrze pamiętam, tylko oczywiście trochę starszej. To tu uczyli mnie od małego wykorzystywać zdolności pająka. Z rozmyślań wyrwałomnie stuknięcie w ramię.
- Rzeczy odłóż przy drzwiach i idź dalej, czekają tam na ciebie. Ja pójdę do pokoju kontrolnego.
Zrobiłam tak jak kazała, zakładając maskę i ruszyłam w głąb pomieszczenia. Im dalej się zagłębiałam, tym robiło się ciemniej. Po chwili zauważyłam, że nikogo tu nie było.
Czy to są jakieś żarty, czy co?
- Halo, ludzie! - zawołałam.
Podskoczyłam zaskoczona, gdy nagle w calym powieszczeniu zgasły światła. Przystanęłam w miejscu, czując moje wyostrzające się zmysły. Ugięłam lekko nogi, nasłuchując wokoło.
- Mogliście powiedzieć, że chcecie bawić się w chowanego! - parsknęłam z lekkim wyrzutem. - Baba Jaga patrzy! Albo raczej nie patrzy, bo nie ma jak. - Zaczęłam gadać bez sensu, co często mi się zdarzało, gdy się stresowałam.
Wstrzymałam oddech słysząc za sobą jakiś szmer. Natychmiast odwróciłam się w tamtą stronę, ale nic nie nadeszło. Znowu zapanowała cisza.
Zacisnęłam dłonie w pięści, aby się uspokoić i zaczęłam iść powoli przed siebie. Patrzyłam się w czarną przestrzeń przede mną, ale nadal byłam skupiona.
Nic ci się nie stanie. Nic ci nie zrobią. Chcą cię po prostu sprawdzić. Spokojnie May. Spokojnie.
Wtem mój pajęczy zmysł dał o sobie znać. Skoczyłam w prawo, unikając ciosu od przeciwnika. Stanęłam chyba przodem do niego (ugh, głupie, wyłączone światła) i wystawiłam zgięte ręce przed siebie dla obrony. Instynktownie chwyciłam rękę, która miała zadać cios przed swoją twarzą, ale nie przewidziałam, że przeciwnik podetnie mi nogi i przekręci, przez co upadłam z rękami wykręconymi na plecach.
Po zapaleniu świateł, moje nadgarstki zostały puszczone, więc przewróciłam się na plecy. Moim przeciwnikiem okazał się Spider-Man, który właśnie klikał coś w masce.
- Ej! - Podniosłam się szybko, uświadamiając coś sobie. - To nie fair! Miałeś noktowizor!
Ściągnął maskę, mierzwiąc włosy, gdy spojrzał na mnie niezrozumiale.
- Tak, jak ty - odpowiedział.
- Serio? Ale przecież Tonny napisał, że ten strój nie ma żadnych gadżetów - powiedziałam zdezorientowana.
- Serio, serio. - Podszedł do mnie, aby kliknąć dwa razy w guzik blisko mojego oka dla zaprezentowania działania. - Widzisz? - Odszedł dwa kroki w tył.
- Fajnie, kurde. - Opuściłam głowę, czując jak moje policzki płoną z zażenowania. Byłam bardzo wdzięczna, że nie ściągnęłam maski.
- Kończymy na dzisiaj. - W głosnikach zabrzmiał głos Tygrysicy, który rozprzestrzenił się echem po całym pomieszczeniu.
- Już? - Podeszłam do taty (ach, jak to dziwnie brzmi kiedy nazywam tak mężczyznę obecnie dwa lata starszego od siebie), który kierował się do wyjścia.
- Na dzisiaj tak. - Wzruszył ramionami. - Nie chcemy wszystkiego od razu zwalić na ciebie, więc będziemy robić trochę po trochu. Chyba, że masz do tego jakieś obiekcje. - Spojrzał chwilę na mnie.
- Nie! - zaprotestowałam. - Zgadzam się z tym. Niech tak będzie. - Posłałam mu lekki uśmiech, ale nie mógł tego zobaczyć, bo nadal miałam na sobie maskę.
- Skoro wszystko jak na razie wyjaśnione, to czy chciałabyś potowarzyszyć mi w patrolu?
Aż przystanęłam na tę propozycję. Nie spodziewałam się tego! Chwilę potem potruchtałam do niego, bo nie zwolnił kroku.
- Z chęcią - odparłam uradowana.
***
Dostałam plecak, aby schować gdzieś moje rzeczy, więc teraz mogłam bardzo łatwo poruszać się po budynkach. Ale niestety nadal to nie było łatwe w obliczu mojego podekscytowania, które było spowodowane tym, że pierwszy raz używałam wspólnie mocy z tatą.
Raz źle wymierzyłam odległość skoku przez co musiałam pomóc sobie siecią, a kolejny raz sieć nie zaczepiła mi się o nic. Byłam tym bardzo zażenowana i obawialam się tego, co tata o mnie myśli. Lekka złość ogarnęła moje ciało, bo przecież muszę z siebie robić błazna w takich łatwych czynnościach jak poruszanie się na wysokości.
Przystanęłam na chwilę, wsłuchując się w dziwne odgłosy i nie oglądając się za siebie, popędziłam w stronę zamieszania.
To jest świetna okazja, aby się zreflektować.
***
Chyba to był zły pomysł, pomyślałam gdy chwilę później starałam się przytrzymać przygniatający mnie autobus.
_______________________________________
Cześć? Jest tu jeszcze ktoś?
Jedynym moim usprawiedliwieniem na to, że tak długo nie było rozdziału jest to, że wena to suka, a tak dalej to nie wiem w sumie 😓
Ale obiecuję Wam, że teraz nie zniknę na tak długo. Postaram się wstawiać rozdziały częściej.
To do następnego
Kanexsia
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top