#22
Peter
Drzwi stanęły otworem, a ja od razu wyłapałem wzrok cioci. Nie była chyba zadowolona.
- Co tak późno? - zapytała, zakładając ręce na biodra.
- Przecież jesteśmy na czas - zdziwiłem się, wyrywając z zamyślenia od ostatnich słów May.
- Jest piętnasta czterdzieści, więc to nie jest na czas. - Gdy już miałem się odezwać, żeby się wytłumaczyć, ciocia spojrzała na coś za mną, a jej twarz powoli zaczęła przeradzać się w niedowierzanie. - O mój Boże - powiedziała, idąc szybko w stronę May, która stała jak sparaliżowana.
- Em, dzień dobry? - Dziewczyna mocno się zdziwiła, kiedy ciocia zgarnęła ją w ramiona, przytulając mocno.
Byłem mocno zdezorientowany, widząc jej zachowanie.
Patrzyłem, jak May niepewnie kładzie ręce na plecach cioci, oddając przytulasa. Patrzyłem, jak obie stały na środku ścieżki w mocnym uścisku. Patrzyłem, jak na ich twarzach pojawiają się lekkie uśmiechy. Patrzyłem na to wszystko z dziwnym ciepłem na sercu.
***
Na spóźniony obiad była zupa buraczkowa, na co mocno się zdziwiłem. Przez chwilę myślałem, że ciocia zrobi jakieś wykwintne danie. Zaśmiałem się w głowie na tą myśl, przecież ciocia taka nie była. Nie będzie udawać kogoś kim nie jest. Nie chciała udawać przed May.
W kuchni, ja i May, usiedliśmy przy dłuższych bokach stołu naprzeciw siebie, a ciocia, kiedy położyła wazę na środku, usiadła przy krótszym boku. Wstałem, chcąc wszystkim nalać. Chwyciłem talerz dziewczyny, a ta nie protestowała, tylko nadal, nieprzerwanie odkąd usiadła, wpatrywała się w swoje kolana.
- Tyle starczy? - Rzuciłem jej krótkie spojrzenie, po nalaniu trzech chochli zupy. Podniosła trochę wzrok, przytakując.
- Dziękuję.
Położyłem przed nią talerz, biorąc do rąk ten cioci. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę tego sprawę, że nas obserwowała uśmiechając się lekko.
Co dziwne, cały posiłek zjedliśmy w ciszy. Byłem przygotowany na różne historie cioci, aby tylko nie było niezręcznie cicho, ale nic takiego nie nadeszło.
Widziałem jak May, zasiadając do stołu była mocno spięta. Z każdą mijającą minutą się to poprawiało, aby teraz siedziała spokojnie, pałaszując zupę. Zapytała nawet o dokładkę, tłumacząc się tym, że to jest przepyszne i po prostu nie może się oprzeć, żeby zjeść jeszcze. Ciocia z uśmiechem wytłumaczyła jej, że nie musi pytać, a ma po prostu sobie nalać ile chce. W ten sposób May zjadła więcej ode mnie, co było dziwne, bo mam większą posturę od niej.
- Ojej, jak już późno - powiedziała ciocia, patrząc na zegar wiszący nad drzwiami.
Spojrzałem w tamtą stronę, dziwiąc się, bo właśnie dochodziło za dziesięć wpół do siedemnastej. Pierwszy raz jedliśmy tak długo posiłek. Na dworze zrobiło się już kompletnie ciemno, co dopiero teraz zauważyłem, patrząc na okno. Zbliżała się chyba burza, bo usłyszeliśmy nagle grzmot.
Jak ten czas tak szybko minął?
- Bez sensu jest abyście wracali z powrotem w taką pogodę. - Zgodziłem się z tym przytakując i podejrzewając do czego właśnie dążyła. - Może, May, przenocujesz tutaj, hmm?
Dziewczyna podniosła zaskoczony wzrok.
- J-ja nie wiem...
- Ależ oczywiście, że tutaj przenocujesz! - powiedziała entuzjastycznie ciocia i wstała szybko, szurając krzesłem o podłogę. - Chodź, zaprowadzę cię do pokoju gościnnego. - Ruszyła w stronę schodów, a niepewna May patrzyła się tylko na jej plecy.
- No idź - powiedziałem cicho, uśmiechając się do niej lekko. To chyba dodało jej odwagi, bo oddała uśmiech i poszła za ciocią.
May
- Tutaj będziesz spać - weszłam za ciocią May do pierwszego pokoju po prawej, po drodze rozglądając się wokoło, bo jeszcze nigdy tu nie byłam.
Pokój był mały, obłożony niebieską tapetą. Na całej lewej stronie rozciągała się brązowa meblościanka, a naprzeciwko stało jednoosobowe łóżko z fioletową pościelą.
- Łazienka znajduje się naprzeciwko tego pokoju, więc się na pewno trafisz. - Posłała w moją stronę uspokajający uśmiech, bo zapewnie dziwnie wyglądałam, stojąc jak kołek w na środku pokoju i się nie odzywając.
Za oknem pojawiła się błyskawica, oświetlając trochę (bardziej) wszystko w pomieszczeniu.
- Emm... A mogłabym pożyczyć coś do spania? - zapytałam niepewnie.
- Szafy są pełne ubrań, których nie noszę, albo są na mnie za małe. Wszystko jest wyprane, więc możesz wziąć, co chcesz. - Stanęła przy drzwiach. - Jak chcesz, to przyjdź jeszcze do nas na dół, a jak nie, to dobranoc.
- Dobranoc. - Pomachała mi, wychodząc z pomieszczenia.
_________________________________________
CDN 😉 😜 😘
Przez cały czas robiłam okładki do książek z opcją do książek i dziwiłam się, dlaczego mi je przycina. Niedawno zorientowałam się, że jest opcja okładek książki do wattpada. Jestem takim nieogarem XDDDDDDD
Jak tam u Was? Jesteście gdzieś na wakacjach, czy dopiero się tam wybieracie?
Ja chyba całe wakacje spędzę w pokoju, heh #nołlajf
Do następnego
Kanexsia
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top