Rozdział 9

*4 dni później*

Wczoraj opuściłam szpital. Czuję się już dobrze. Wróciłam z Kubą do willi. Poszłam do swojego pokoju i pooglądałam telewizję. Nagle uchyliły się drzwi do mojego pokoju. Ujrzałam w nich Taco.

-Wypierdalaj!- Krzyknęłam zdenerwowana.

-Wiem że tego chcesz.

-Nie chcę!

Ale on nie zwracał uwagi na moje słowa. Przycisnął mnie do ściany i obdarzał niechcianymi pocałunkami. Próbowałam go odepchnąć, ale on był silniejszy. Nagle zauważyłam, że na stoliku tuż obok mnie leży nóż. Sama nie wiem, skąd on się tu wziął. Chwyciłam za niego i wbiłam go Taco w brzuch. On głośno krzyknął i osunął się na ziemię. O kurwa! Co ja zrobiłam! ZABIŁAM GO! NIE CHCIAŁAM TEGO ZROBIĆ!

Przerażona wybiegłam z pokoju i pobiegłam do pokoju Quebo.

-JA PIERDOLE!- wykrzyknęłam

-Co się stało?

-Zabiłam Taco?

-O kurwa. Coś ty zrobiła?!

-To był odruch. Zaczął się do mnie dobierać, a ja chwyciłam za nóż. Nie chciałam tego zrobić.

-Musimy stąd uciec!

Quebo złapał mnie za rękę i trzymając się za dłonie, wybiegliśmy z willi i biegliśmy przed siebie. Usłyszałam syreny karetek i policji za nami. Na szczęście nie gonili nas. Mam nadzieję, że Taco nie zginął. Ja go nawet lubię. Czuję że tylko udaje zimnego a tak naprawdę ma uczucia! 

Nadal trzymając się za dłonie pobiegliśmy do jaskini. Postanowiliśmy, że się tam schronimy. Rozpaliliśmy tam ogień, ponieważ było tam zimno. 

-Ja pierdole. Nie wierzę w to, coś ty odjebała, ale to rozumiem- powiedział Quebo.

-Ja też. To był odruch.

-Wiesz co?

-Co?

-Kocham cię

-O Boże. Myślałam, że jesteś tak samo chłodny jak Taco, a ty masz uczucia! Ja ciebie też!- odpowiedziałam.

-Mam nadzieję że Taco też się zmieni

-O ile przeżyje- odpowiedziałam smutnym głosem.

-Nie martw się. Wszystko będzie dobrze.

-Mam nadzieję.

Przez resztę dnia leżyliśmy przytuleni do siebie, a potem zasnęliśmy. 



Wszelkie poprawy literówek/ brakujących przecinków są mile widziane i proszę o nieprzypierdalanie się do fabuły, ponieważ znam fabułę lepiej niż wy ;) 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top