4. Kanapki
Obudziłam się czując zapach lawendy. Zdezorientowana otworzyłam oczy. Prześwidrowałam wzrokiem miejsce, w którym się znajdowałam i praktycznie od razu zrozumiałam, że nie miałam pojęcia, gdzie jestem.
Nagle moje spojrzenie zatrzymało się na mężczyźnie. Patrzał na mnie smutnymi oczami, jednak jego spojrzenie było inne niż wszystkich. Zmarszczyłam brwi nie wiedząc co się dzieje. Do mojej głowy napłynęły ostatnie wydarzenia i poczułam jak moje źrenice się rozszerzyły. Zorientowałam się, że leżałam na podwójnym łóżku, które było znacznie wygodniejsze, niż te w moim domu. Usiadłam i wycofałam się na sam koniec łóżka, podkulając kolana pod twarz i opatulając się ramionami wokół nich. Poczułam spływającą łzę po moim poliku.
- Proszę, nie płacz - powiedział, ale nie wykonał żadnego ruchu. Bałam się go. Nie wiedziałam czemu to zrobił. Nie należałam do najładniejszych dziewczyn, a już na pewno nie bogatych. - Nic Ci nie zrobię - zapewnił nie spuszczając ze mnie wzroku.
- D - Dlacczego mnie por-wałeś? - spytałam przez łzy. Ze strachu zaczęłam się trząść, nie wiedziałam co zrobić. Nie miałam szansy na ucieczkę, gdyż chłopak wyglądał na wysportowanego i dogonił by mnie w mniej niż 5 sekund.
- Chciałem Ci pomóc - powiedział - ale proszę nie płacz. - Uśmiechnął się pokrzepiająco, jednak nagle spoważniał. - Naprawdę nie chciałem tego robić, ale musiałem. Chciałem Ci pomóc - powtórzył zaciskając zęby. - Ja nie mogłem na to dłużej pozwalać - wstał i zrobił krok w moją stronę, na co jeszcze bardziej się skuliłam. Chłopak się wycofał zasiadając na fotelu, na którym wcześniej zajmował miejsce. - Przepraszam - powiedział. - Nic Ci nie zrobię - powtórzył swoje wcześniejsze słowa. Spojrzałam w jego oczy pełne skruchy, strachu, złości i jeszcze czegoś dziwnego. Nie potrafiłam zrozumieć po co to wszystko. - Przy mnie jesteś bezpieczna, nie pozwolę, żeby coś Ci się stało - zapewnił ilustrując moją twarz. Nie wiedziałam co miałam powiedzieć. Szczelniej opatuliłam się rękoma. - Tu jesteś bezpieczna - powtórzył w miarę spokojnym głosem, jednak zaraz się zaśmiał słysząc jak mój brzuch domagał się nowych ofiar. - Wybacz, zapomniałem zrobić coś do jedzenia. - uśmiechnął się i wstał, na co od razu się spięłam. Nie umiałam inaczej reagować na jego chociażby najmniejszy ruch. - Idziesz ze mną czy zostajesz? - spytał łapiąc za klamkę. Nie drgnęłam, chociaż mój brzuch domagał się jedzenia. Za bardzo się bałam, żeby chociażby się ruszyć. - To zaraz wrócę - powiedział otwierając drzwi. Zatrzymał się i wyglądał jakby się bił z myślami.
W tej chwili postanowiłam przyjrzeć się chłopakowi. Miał włosy ciemnego brązu, z którymi idealnie kontrastował limonkowy odcień oczu. Włosów nie miał ułożonych, wręcz przeciwnie. Porozrzucane były po każdej półkuli głowy, jednak to dodawało mu tylko seksapilu. Na sobie miał zieloną koszulkę z nadrukiem jakiegoś loga, a na nogach błękitne jeansy. Nie był jakoś super umięśniony, ale był. I uważam, że taka wielkość mięśni najbardziej mu pasowała.
- Nie chce, żebyś czuła się tutaj jak w więzieniu, dlatego nie zamknę drzwi - powiedział, jednak wyglądał jakby nie był pewny tego co mówi. - A i łazienkę masz za tymi drzwiami - wskazał na białe drzwi, które znajdowały się niedaleko biurka. - Pamiętaj, że Ci zaufałem - uśmiechnął się w moją stronę, a po chwili już go nie było. Nie wiedziałam co miałam robić. Czy był jakikolwiek sens, żebym uciekała, gdy nie znałam miejsca, a chłopak był gdzieś w pobliżu?
Mimo wszystko wydawało mi się, że skądś go kojarzyłam.
Nie wiedziałam co robić, jednak strach mnie paraliżował. Zaczęłam rozglądać się po pokoju. Leżałam na dużym podwójnym łóżku, koło którego były dwie etażerki, a na każdej z nich jedna lampka. Po prawej znajdowała się duża szafa z jasnego drewna. W drugim kącie pokoju stało biurko z takiego samego drewna, a nad nim półka, na której było kilka książek. Zaraz obok biurka stał niewielkich rozmiarów fotel, a obok były drzwi o których mówił chłopak. Pokój był w kolorze błękitu. Na przeciwko drzwi wejściowych do pokoju były następne drzwi, tym razem przezroczyste, które prowadziły na balkon. Tak, to mogła być moja droga ucieczki. Powoli wstałam z łóżka, starając się wydawać jak najmniej dźwięków. Gdy stałam pod balkonem, złapałam za klamkę, jednak okazało się, że drzwi są zamknięte. Wytarłam policzki nadgarstkiem, zastanawiając się co zrobić. Bałam się, że w każdej chwili może tu wejść. Z nerwów czułam przyśpieszony oddech.
Po chwili usłyszałam kroki, więc jak najszybciej wskoczyłam znów na łóżko, powracając do mojej wcześniejszej pozycji. Drzwi się otworzyły, a w nich stanął chłopak z uśmiechem na twarzy. W ręku trzymał talerz, na którym znajdowało się kilka kanapek.
- Tak naprawdę, to myślałem, że uciekniesz - powiedział z cieniem uśmiechu. Zamknął za sobą drzwi i ruszył w moją stronę na co ponownie moje mięśnie się napięły. - Nic Ci nie zrobię - powtórzył to co kilka minut temu i się zatrzymał. - Tylko postawie kanapki obok Ciebie, dobrze? - spytał nie poruszając się. To było naprawdę miłe, że pytał o moje zdanie.
Przegryzłam wargę po czym delikatnie pokiwałam głową na tak. Podszedł do mnie, a do moich nozdrzy doszedł zapach jego perfum. Były takie delikatne, jednak pociągające.
Po krótkiej chwili postawił obok mnie talerz.
- Nie wiedziałem z czym lubisz, dlatego zrobiłem ze wszystkim co miałem - powiedział wycofując się. Spojrzałam na kanapki: dwie były z nutellą, jedna z pasztetem, potem z szynką i żółtym serem. Mimo wszystko uznałam, że to słodkie, że pomyślał o tym, że nie wszystko muszę lubić. Delikatnie się uśmiechnęłam, a na mojej twarzy pojawiły się rumieńce. Szybko, jednak spoważniałam.
Przecież on Cię porwał, a ty uważasz, że jest słodki. Kompletnie Cię powaliło.
- Jedz spokojnie, nie otrułem - powiedział śmiejąc się pod nosem, jednak spojrzałam na niego nie ufnie.
- Dla - Dlaczego jesteś taki miły? - spytałam marszcząc brwi. Nie rozumiałam jego zachowania. Porwał mnie, a teraz się pytał o moje zdanie. Zdawał sobie w ogóle sprawę z tego, że nie byłam tu z własnej woli? Może był dwubiegunowy?
- A czemu miałbym być nie miły? - uśmiechnął się pocieszająco.
- Porwałeś mnie - stwierdziłam prosto, jednak od razu pożałowałam, gdy zauważyłam jak jego mięśnie się napięły, a pięści zacisnęły. Skuliłam się i czekałam na rozwój sytuacji. Wiedziałam, że lada chwila znów dostanę - Ja prze - przepraszam - powiedziałam przestraszona.
- Nie przepraszaj, powiedziałaś prawdę. - westchnął. - Proszę zjedz. Nie chce, żebyś mi tu zemdlała. - uśmiechnął się delikatnie. - To może ty jedz, a ja Ci opowiem o wszystkim - powiedział na co przystałam, jednak z nie ufnością chwyciłam kanapkę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top