5. Kiedy klasa zbiera fason, a Kankuro nie wie...

Iruka Umino - człowiek, który miał za zadanie ogarnąć te rzesze małolatów, chcące się zwać przyszłymi ninja.

Jako że dzisiaj był pierwszy dzień drugiego półrocza w akademii, nauczyciel przybył dziś do klasy jako pierwszy. No, prawie, bo kiedy już tam dotarł, przed drzwiami stał młody, utalentowany chłopak z klanu Uchiha. Iruka chciał z nim sobie uciąć pogawędkę, ale Sasuke, poza jakimiś pojedynczymi pomrukami, w rozmowie nie udzielił się nic.

Dlatego po krótkim czasie wychowawca klasy zrezygnował z zajęcia i między oboma zapanowała cisza. I trwała tak i trwałaby nadal, gdyby do pomieszczenia, nie zaczęły dostawać się inne osoby, a mianowicie członkowie tej cudownie dogadującej się klasy.

Sasuke obserwował wszystkich, którzy się zjawiali. A może to niedokładne stwierdzenie...?

Raczej, słyszał ich i spoglądał na nich, ale tak szczerze, to mało go oni obchodzili.

Drugi po nim, był Choji. I Shikamaru, który zaraz oczywiście zaczął marudzić, że przyszli za wcześnie, że prawie nikogo jeszcze tutaj nie ma i że wolałby teraz siedzieć spokojnie na wyrku.

Iruka przywitał ich z miłym uśmiechem.

Potem był Kiba razem ze swoim wiernym towarzyszem Akamaru.

"Żałosne. Czy on nie może nigdzie chodzić bez tego psa? Słabeusz" - ocenił w myślach Sasuke.

Niedługo później weszło parę dziewczyn, którym przodowały oczywiście Ino i Sakura. Wszystkie wykłucały się, która z nich ma usiąść koło Uchichy, a on pomyślał sobie, że oby żadna.

Z upływem czasu, przychodzili kolejni uczniowie, tacy jak klasowi złośliwcy i inni... ...i Shino.

W końcu, gdy miejsca były już mniej więcej zapełnione, przyszedł ten moment, w którym sprawdza się obecność.

Jednak zanim Iruka to zrobił, zdążył zauważyć, że nie ma najhałaśliwszego ucznia w klasie.

"Dziwne. Czyżby naprawdę miał zamiar dzisiaj sobie odpóścić?" - przeleciało mu przez myśl.

Ale nie tylko on miał takie spostrzeżenia.

No, te o których mówimy, były "trochę" inne, ale nadal skupiały się na Naruto. A należały one do Shikamaru Nary. I brzmiały one mniej więcej tak:

"Rany, gdzie się zasiedział ten dureń? Jeju, jeszcze będą z tego kłopoty".

A kiedy zegar wskazał godzinę ósmą, nie było już czasu czekać na spóźnialskich. Dlatego nauczyciel otworzył listę obecności i zaczął po kolei wyczytywać.

- Akimichi Choji. - Odpowiedział mu pomruk ze strony chłopaka.

Następny był:

- Kiba Inuzuka. - Ten tylko lekko podniósł się, czując w powietrzu swoje dane osobowe.

- Hinata Hyuga.

I cisza. Nikt nie odpowiedział, co oznaczało po prostu jej nieobecność tutaj.

A dalej...

- Naruto...

- Już jestem - przerwał mu radosny głos chłopca, wchodzącego przez okno.

Potowarzyszył mu chłodny wiatr i trochę śniegu wniesionego na butach. Niektórzy wydali z siebie gniewne pomruki, bo środek zimy właściwie nie był odpowiednim momentem do wpuszczania do klasy powietrza. Tego mroźnego, nieprzyjemnego powietrza, które przeszyło teraz uczniów i nauczyciela. (Raduj się więc ten, kto posiada tutaj kurtkę).

Jednak Iruka cieszył się, że Naruto jednak się zjawił. Chociaż w dziwny sposób, no ale cóż.

Blondyn rozejrzał się po klasie szukając dla siebie wolnego miejsca. Jedno było koło... Sasuke.

"Nie. Odpada".

Jedziemy dalej... Następne wolne znajdowało się obok Kiby.

"Dziwne. Ono chyba zwykle było zajęte. Tylko przez kogo...?".

Uzumaki rozglądał się dalej i zobaczył, że blisko jednej z dziewczyn, z którą bawił się ostatnio, można było jeszcze usiąść.

Gdy zaczął się do niej zbliżać z typowym dla siebie uśmiechem, ta jakby ocknęła się wtedy i popatrzyła ze zdziwieniem na niego. Kiedy Naruto odsunął sobie krzesło, by na nie usiąść, ona szybko zeszła ze swojego miejsca i przesiadła się obok.

I wybrała sobie pierwsze lepsze siedzenie, akurat koło największego złośliwca w tej klasie.

Naruto popatrzył na nią przez moment, nie łapiąc o co jej codzi, ale dziewczyna unikała jego wzroku.

- No dobrze - powiedział Iruka po skończeniu sprawdzania obecności. - Dzisiaj zajmiemy się ćwiczeniami w trudnych warunkach. Z uwagi na pogodę, wybranie miejsca nie będzie stanowiło problemu - mówił, z trudem powstrzymując się od ciągłego spoglądania na Naruto.

Wiedział, że chłopak na pewno coś dzisiaj odwali, dlatego chciał mieć go cały czas na oku, ale musiał mieć na oku również resztę klasy.

Ale większość myśli zaprzątał mu tylko jeden motyw: "W którym to będzie momencie?".

Na szczęście (albo i na nieszczęście), dzieciak narazie siedział uśmiechnięty jak zawsze i... wyjątkowo nie przerywał.

- No dobrze, chodźcie więc na plac treningowy.

- Iruka sensei - odezwał się blondyn, prawie momentalnie.

Iruka westchnął, już przygotowując się na jakiś wybryk.

- Tak Naruto?

- Chodzi ci o ten prawdziwy plac treningowy czy raczej plac zabaw? - Iruka czasem używał tego drugiego miejsca do treningu młodzieży, ponieważ było tam mnóstwo kryjówek i miejsc obserwacyjnych i dobrze się je wykorzystywało.

- Dlaczego pytasz?

- Bo nasz stary plac jest cały zasypany. I nie da się tam porządnie ćwiczyć. No chyba że Sasuke chciałby walczyć ze śniegiem. - Naruto ze złością popatrzył na chłopaka, a tamten nie zareagował zbytnio, jednak z trudem powstrzymał się od powiedzenia czegoś w stylu "głupek".

Ale nauczyciel klasy musiał przyznać, że Naruto miał rację (nie co do Sasuke) - rzucanie w oblodzone kołki a potem szukanie kunaiów w śniegu, mijało się z celem treningu.

Z resztą i tak nie miał za bardzo tego w planach. Sam wolał zabierać dzieciaki w to drugie miejsce.

Tylko... nadal pozostawała zagadka, do czego Naruto tym razem zmierza...

* * *

A tym samym czasem w innej części Konohy, pewien czerwonowłosy ninja chodził, przyglądając się dość wysokiemu, obsypanemu śniegiem murkowi.

Po pewnym czasie przeniósł się na niego. Dla ludzi postronnych wyglądało to, jakby chmura piasku zatrzymała się na kamiennej konstrukcji i zmaterializowała w człowieka.

Ale akurat poza nim nikogo tam nie było.

Gennin wpatrywał się teraz w miejsce zwane Akademią ninja Konohy. Z zajęcia wyrwał go głos słyszalny za jego plecami.

- Hej, Gaara - odezwała się dobrze znana mu osoba.

- Kankuro - stwierdził, lekko odwracając się w jego stronę.

Przed chwilą wspomniany, wskoczył na miejsce obok swojego brata.

- I jak tam zadanie? - zapytał, chociaż właściwie widział jak narazie idzie. - Nie powinieneś go bardziej, no ja wiem... obserwować? - podjął znowu po krótkiej chwili milczenia.

- To dzieciak - usłyszał w odpowiedzi.

- Wiem. Popytałem trochę o niego. - Na wzrok swojego brata, poprawił nieco swoją wypowiedź: - No dobra. Temari pytała. I z tego co słyszałem, to nie wiem dlaczego mamy akurat jego pilnować. - Spojrzał pytająco.

"Hokage na pewno ma w tym jakiś cel". Gaara właściwie nie wiedział jak odpowiedzieć na pytanie brata. Tylko ta myśl narazie przewinęła mu się w głowie, jednak nie uznał za potrzebne, by mówić ją na głos.

--------------------------------------------

No i mamy ciąg dalszy! Nie wiem czy wy się cieszycie ale co tam. Ja tylko sprawdzałam jeszcze końcówkę. No i tytuł.

Ale tak poza tym to nawet wiem o czym mam napisać. Tutaj. I jest to informacja oto taka:

A mianowicie... (tak chwilę to sobie poprzedłużamy)

To opowiadanie rozgrywa się w alternatywnej rzeczywistości, w której Naruto i Gaara nigdy się jeszcze wcześniej nie spotkali. Odbył się już egzamin na chuninna pod czas którego Gaara zmienił nastawienie, ale nie stało się to dzięki Uzumakiemu jak w normalnej wersji.

I chyba nie będę wyjaśniać jak to się stało. Może dzięki rodzeństwu...? No... nie wiem jak. Możecie sami wymyśleć i napisać, chętnie przeczytam.

Ale tak dla jasności, to mówię... piszę. No i niektóre inne rzeczy też mogę trochę ponaciągać albo pozmieniać bo... tak mi akurat będzie na rękę i... W sumie innego powodu nie ma.

A więc to tyle. Mam nadzieję że wam się spodobało i...

(...i muszę jeszcze wymyślić tytuł bo tak w ogóle jeszcze nie wymyśliłam kiedy piszę końcówkę).

Ale... pa!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top