Operacja

Następnego dnia lekcje zaczynały się o ósmej. Przed tą operacją, na którą niezbyt miałem ochotę, trzeba było przeżyć pierwszy dzień szkoły. Masakra.
W końcu miałem okazję przyjrzeć się tej szkole. Dwa stare budynki połączone ze sobą piwnicą, jedną salą i pokojem nauczycielskim. Korytarze bardzo wąskie, ale to nawet dobrze. Pierwszą lekcję miałem na trzecim piętrze. Mam wrażenie, że tych schodów jest za dużo. Pierwsza lekcja, polski, już gorzej być nie mogło.
Jakoś przetrwałem lekcje organizacyjną, ale przyszedł teraz czas na dwie godziny przedmiotów zawodowych. Myślałem że mnie to zaciekawi, że będzie fajnie. Okazały się to najnudniejsze dwie godziny mojego życia. Myślałem, że tam umrę. Po zapisaniu dziesięciu stron w zeszycie, przyszła upragniona przerwa. Przeniosłem się do drugiego budynku, zjadłem śniadanie i zaczęła się kolejna lekcja. Matematyka z moja wychowawczynią. Było całkiem przyjemnie. Kolejne lekcje zleciał szybko, aż trochę dziwnie szybko. Może je przespałem.... Tak czy inaczej, cieszę się, że wszystko skończyło się w tak krótkim czasie.

Nadszedł czas operacji. Przeszedłem się do jednostki. Reszta oddziału już tam na mnie czekała.
-Masz najbliżej a przychodzisz ostatni, jak to jest możliwe? - zapytał mnie Shade. Pozostawiłem to bez komentarza.
- Czas zaczynać, wejdźcie do tej sali-powiedział kapitan, wskazując drzwi po drugiej stronie pokoju.
W sali operacyjnej panował półmrok. Była dość mała. Na środku stały cztery metalowe krzesła, obok których na stolikach leżały strzykawki. Było zimno.
- Siadajcie - powiedział lekarz, który miał przeprowadzić zabieg.
- Może troszkę zaboleć- dodał
- No to będzie zajebiście bolało - zripostował Shade
- Zaczynamy- powiedział lekarz dziwnie się uśmiechając
Poczułem ukłucie, chwilę po tym moje żyły zaczęły mrowić. Czułem jak nanoboty rozchodzą po moim ciele. Nagle odczułem niesamowity ból. Uczucie jakby ktoś wlał do moich żył napalm. Wszystkie mięśnie zesztywniały. Ledwo to wytrzymałem.
-To teraz soczewki- powiedział doktorek
Trwało to chwilę, praktycznie tego nie poczułem.
-Soczewki połączyły się z waszym układem nerwowym, więc macie teraz nad nimi pełną kontrolę. Prawda jest taka, że nie do końca wiemy do czego zdolne są te małe ustrojstwa. Może uda wam się coś odkryć.
- Oby nic, co mogłoby narobić nam problemów.
Wyszliśmy z sali, było to bardzo dziwne.
-Lećcie to przetestować. Tam jest sala treningowa dla was.
Weszliśmy do pokoju obok. Znajdowało się tam kilka dużych skrzyń, po których mieliśmy poskakać i wspinać się.
- Kto idzie pierwszy? - spytała Skelet
- Może.... - Shade nawet nie dokończył, kiedy ja już biegałem żeby zrobić skok na pierwszą skrzynie. Rozpędziłem się, wyskoczyłem i udało się, byłem na górze.
- Przecież ona ma dwa metry!! - Krzyknął Tank
- No i? Kto ostatni na końcu sali stawia pizzę!
To zawsze motywuje cały oddział. Poza tym, że razem pracujemy, jesteśmy też najlepszymi przyjaciółmi. Myślę, że dzięki temu lepiej działamy. Jesteśmy bardziej zgrani i bardziej dbamy o siebie.
Na skrzyni obok mnie byli już wszyscy.
- I co tak trudno było? - spytałem
- Nie śpij! - Krzyknęła Skelet zeskakując i ruszając do kolejnej skrzyni. Wszyscy inni pobiegli za nią. Zostałem z tyłu, a nie miałem ochoty wydawać kasy na pizze.
Schodząc i biegnąc za nimi na pewno ich nie przegonię. Ruszyłem po ścianie. Gdy dobiegałem do rogu, wyskoczyłem i chwyciłem się drugiej ściany. Pobiegłem po niej i byłem już na końcu sali. Ostatni dobiegł Tank.
- No to już wiemy, dzięki komu się najemy. - Krzyknął Shade wesoło
- Jak Ty to zrobiłeś? - zapytała mnie Skelet
- Nie wiem. Po prostu zaszalałem. Te nanoboty to niezłe ulepszenie.
- Będę musiała trochę wypróbować to w domu.
- Ja też.
Poszliśmy do pizzerii. Tank trochę się wykosztował, ale przynajmniej było miło. Teraz przyszedł czas na podróż do domu i kilka testów nowego sprzętu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top