48

!!!Niesprawdzony!!! Dedykacja dla MartaGral

W mediach takie tam tłumaczenie, no bry.

||•••••••••••••••••••••••••••••••||

[16:32]Kłamczuszek: Zastanowiłeś się?

[16:33]Ty: Daj mi chwilę...

Szatyn wziął głęboki oddech.

Pierwszy raz od czterech lat miał okazję powiedzieć, co go trapi. Cztery lata. Tak długo męczył się z własnymi demonami. Z tym, co tak bardzo niszczyło go od środka i nie pozwalało normalnie funkcjonować.

W końcu Keith go nie wyśmieje, nie powie, że jest nic niewarty.

Mężczyzna wziął się w garść. Złapał za telefon i szybko wystukał  szybką wiadomość.

[16:40]Ty: Otwórz drzwi, będę za kilka minut.

~*~

Nie zdołał zebrać się w sobie, żeby zacząć mówić. Nie potrafił.

Potrzebował długiej chwili... Miał na to cały dzień, jednak nadal to było dla niego za mało.

Keith zaproponował więc, aby obejrzeli razem film.

Takim sposobem Lance leżał na kanapie, z głową na kolanach Keitha, wpatrując się w telewizor. Tylko wpatrując. Nie potrafił skupić myśli na akcji. Co kilka minut orientował się, że nie rozumiał, co dzieje się na ekranie.

Mimo że wiele razy oglądał ten film, teraz nie mógł przypomnieć sobie ani jednej kwestii. Nawet imienie bohatera nie pamiętał, mimo iż był on tytułowym.

– Mam piątkę rodzeństwa – zaczął, wpatrując się tępo w ekran. Koścista dłoń wyplątała się z jego brązowych kosmyków, które do tej pory czochrała i sięgnęła do pilota, aby wyciszyć odrobinę telewizor. Lance mówił dość cicho, jak na niego. – Jestem tym średnim, pozostała dwójka od dawna ma swoje rodziny. Najstarszy, Mateo, odszedł, gdy osiągnął pełnoletność. Siostra, Marzia, jeszcze przed osiemnastką wyprowadziła się do babci i zostawili mnie... Z dwójką małych bestii.

Po jego twarzy przebiegł cień uśmiechu. Keith słuchał go uważnie, uśmiechając się ledwo widocznie.

– Miałem już piętnaście lat i musiałem zajmować się młodszym rodzeństwem. Zawsze chciałem być przykładnym bratem. Nawet, gdy zrobiłem coś złego, omawiałem to z Jamiem i Camilą. Wiedziałem, że nieraz robię źle... Ale ojciec zaczął mnie upadlać. Poniżał mnie niemal na każdym kroku. Myślałem, że popełniam wiele błędów. W końcu, po dwóch latach, błędem okazało się to, że żyję.

Czarnowłosy zmarszczył brwi. Jak można traktować swojego syna, jak zabawkę?

– Na moich osiemnastych urodzinach dostałem od ojca prezent, którego nie życzę nikomu... – Pociągnął nosem, kuląc się bardziej na kanapie i odwrócił w stronę Keitha. – Wytknął mi, że spaczyłem jego dzieci. Zaczął mnie wyzywać od pedałów, ciot... A wszystko przez to, że te kilka lat wcześniej, zobaczył mnie z moim chłopakiem. – Histeryczny śmiech wyrwał się z jego gardła, gdy schował twarz w koszulce Kogane.

– Nie wiedziałem, że można tak znienawidzić kogoś, kto najbardziej pomógł i był zawsze, gdy ktoś go potrzebował. Poświęcałem się cały, a on po prostu... – Zaszlochał, obejmując talię przyjaciela. Keith położył dłoń na jego plecach, pocierając je nią.
Gdy trochę się uspokoił, odetchnął parę razy.

– Po mojej ucieczce... Na jednej z imprez spotkałem pewnego chłopaka... On... Był czuły, przystojny, szarmancki, idealnie całował... I był dilerem. Dosłownie po kilkunastu dniach znajomości naćpał mnie jakimiś prochami i zg... Zgwałcił...

Serce bruneta zatrzymało się na ułamek sekundy.

– Nie miałem do kogo zwrócić się o pomoc. Nikogo znajomego, któremu ufałbym bezgranicznie... Ale potem znalazłem szkołę tańca ojca Allury. Znałem ją wcześniej, ponieważ mój ojciec z nim współpracował, ale nie przywiązywałem dużej wagi do tego, aby zacieśniać z nią więzy. Jednak... To mnie zmieniło. Bardzo. Po kilku miesiącach, od mojego zniknięcia, skontaktował się ze mną twój brat. Znalazł dzięki znajomej mój numer i natychmiast wyjechał. Pamiętasz tę akcję, że jedzie na wycieczkę szkolną, a później miał awanturę o kłamstwo? Pojechał do mnie. Tak poznałem go z Allurą.

Szczery uśmiech pojawił się na twarzy Latynosa.

– Potem przeprowadziliście się tutaj. Przez cały ten czas wszystkich obserwowałem... Patrzyłem na ludzi, starając się rozróżnić dobrych, od złych... Ale widziałem tylko zło. Dlatego tak bardzo poświęciłem się tańczeniu. Ternowałem już wcześniej, ale przez Astro, mojego rodziciela, nie dane mi było skończyć. Był hipokrytą, jakich mało. To przez niego mam to. – Pokazał blizny na nadgarstkach, które często zakrywał. Keith dostrzegał, że Lance drapie zabliźnioną skórę, wreszcie się dowiedział, co się za tym kryje...

– To jest strasznie pogmatwane, ja to wiem... Ale nie umiem tego powiedzieć...

– Już, spokojnie. – Keith objął chłopaka, podnosząc go i przytulił mocno ciało, które trzęsło się z nerwów i szlochania. – Jestem tu, Lance. Nie zostawię cię.

Latynos mocno wtulił się w przyjaciela. Zaufał mu. On nie mógł go zostawić.

||••••••••••••••••••••••||

Tak, to jest retrospekcja do wydarzeń między 23/25 bodajże rozdziałem.
Troszkę rzeczy pominęłam i się nie zgadzają, ale pod koniec próbowałam to poprawić i zjebałam jeszcze bardziej.

Muszę po prostu zrobić sobie dużo dłuższą przerwę od wattpada.

A podobno 48 to moja ukochana liczba... Eh, tak spartaczyć.

No nic.

Kolejny chyba będzie ostatnim.

A potem dodam jakiś shocik z Langstem, bo krąży mi po głowie ciekawy wątek.

Kocham Was! Papatki💞

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top