32
Lance sunął spokojnie po lodzie, czekając aż jego partnerka pojawi się obok niego. Nie wiedział nawet, czy jest ona już w budynku, czy może dojeżdża. Dopóki miał jako taki spokój, było dobrze.
Jakże wielkie było jego zdziwienie, gdy zamiast pięknej blondynki na lód wślizgnął się, równie ładny, może nawet bardziej, brunet.
– Keith? Co ty tu...
– Amber powiedziała, że jeśli miałem nauczyć się jeździć na łyżwach, to mam wykorzystać okazję, że masz dużo czasu i umiesz jeździć. Mam nadzieję, że nie jesteś o to zły?
McClain uśmiechnął się jedynie i przytulił przyjaciela na powitanie. Na policzkach Kogane wykwitły rumieńce.
– Naprawdę nie wiesz, jak się cieszę, że mogę ćwiczyć z tobą. Mam dość tej pudrowanej lali. Hm, to co umiesz?
Tak, jak Keith chciał zapewnić, że bardzo dobrze jeździ na łyżwach, tak był pewny, że jest bardzo słabym kłamcą.
Dlatego nie lubił kłamać, a już szczególnie nie mówić prawdy Lance'owi.
– Um... Nic?
– Nigdy nie byłeś na lodowisku? – Zdziwiony szatyn podniósł brew okrążając chłopaka kilka razy.
– Um, nie. Rodzice nigdy nie zabierali mnie na łyżwy, a Shiro nie lubił, kiedy ktoś mu przeszkadzał... – Wytłumaczył szybko, jakby gubiąc się we własnych myślach i próbując je na szybko poukładać.
– To dziwne, myślałem, że uwielbia, kiedy ktoś obserwuje go podczas jazdy... No nic. Więc, zaczynamy od samego początku?
Brunet kiwnął głową. Podjechał do Lance'a, tak, jak mu kazał.
– Nieźle ci idzie – zapewnił, nadal dumając nad słowami chłopaka. Czemu się tak wahał podczas odpowiedzi?
||•••••••••••••••||
Tę końcowe rozdziały jakies mi dłuższe wychodzą. No nic.
Nie mam sił do życia, aaaaaaaaaaaa ,_,
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top