23
- Huh? Mam się bać?
Brunet znów wzruszył ramionami, a Lance nerwowo przełknął ślinę.
– Mam ci pomagać, prawda? – McClain skinął głową. – A z tego, co rozeznaję, nie jesteś gotowy na szczerą rozmowę z kimkolwiek, twarzą w twarz. – Spojrzał na chłopaka, który mówiąc, wpatrywał się gdzieś w bok.
– Ale jestem gotowy! – oburzył się, ale zaraz pożałował swojej decyzji. Nie sądził, że chłopak może być tak uparty. A uparci byli obaj.
– Skoro tak... Powiedz mi, dlaczego zdecydowałeś się napisać?
Niebieskie oczy śledziły powolne i niewielkie ruchy chłopaka.
– Więc... Od początku chodziło o to, że... Kiedy byłem małym chłopcem, tata zabrał mnie do miasta, żeby pokazać mi paradę...
–Okay, Lance, stop. Stop... Nie baw się w Gerarda, po postu powiedz, że nie dasz rady. – Zatrzymał go ruchem ręki, uśmiechając się lekko pod nosem.
–Dobra, masz mnie... To jaki jest twój genialny plan?
- Nadal będziemy pisali SMSy. Stoi?
- Stoi.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top