21

– Ale Lance, możesz mnie chociaż wysł...

– Tańcz.

– Ale...

– Tańcz, powiedziałem. To twoja kara, nie mam zamiaru cię stąd wypuścić, dopóki nie przedstawisz mi tego tak, jak zrobiłem to ja. – Pokręcił głową, stojąc przed chłopakiem, z założonymi na piersi rękami.

– To jest niewykonalne na moim poziomie! Ty jesteś mistrzem. Nie jestem nawet w połowie tak dobry, jak ty!

– Dla chcącego nic trudnego. Ćwicz, może wyjdzie. – Wzruszył ramionami, patrząc beznamiętnie w szare oczy przyjaciela. To nie tak, że był na niego bardzo zły. W końcu sam okłamał swojego rozmówcę, podając fałszywe imię. Ale Keith powinien to zrozumieć!

No tak, przecież nawet się na niego nie gniewa. To McClain gra tego urażonego.

Jakby robiło im to różnicę.

Czarnowłosy westchnął, patrząc cierpiętniczo w podłogę, wiedząc, że przegrał z mocnym spojrzeniem mężczyzny.

– Powtórzysz ten ruch z łokciami?

||•••••••••••••||

Jedno słowo.

Spać...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top