Refleksja

Hej ,to taki mała aluzja od autorki. Przedstawie ja w punktach:


1. Historia jest wyrwana z czasoprzestrzeni i części fabuły jest nie zrozumiała, jakby co można pytać w komentarzach.

2.Postać Kahtali Rose(tytułowej Upadłej) jest ściśle związana ze mną co oznacza że jesteśmy równo pojebane , mamy dziwne zachcianki i  różne zachowania nie pasujące do reszty charakteru

3.Wkurzają mnie te pseudo historie z creepypastami w tle i romansami na pierwszym. Wiec postanowiłam spróbować swoich sił i wcielić się w morderczynie... zobaczymy jak mi to pójdzie.

4.Postaram się wstawić piosenki, nie musicie ich słuchać choć w tekście mogą się pojawić moje sugestie typu: Polecam włączyć piosenkę na górze dla efektu. Ta tutaj to jedna z moich ulubionych (i spokojniejszych zarazem) i średnio pasuje do tekstu ale cóż.

Polecam się na przyszłości i miłego czytania.

                                                                                                                           /Kathalia


---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Otwieram mieszkanie  rzucam  plecakiem w kąt,odkładam kluczyki na szafkę. Moje spojrzenie pada na lustro ,żółte oko odbija się i błyszczy jeszcze bardziej niż zwykle, a jego właścicielka patrzy na mnie z pogardą.

Patrz czymś się stałaś, parobkiem.

Hej nie obwiniaj jej!

-Zamknijcie się obydwie.-Zdejmuje opaskę z lewego oko,noszenie jej jest naprawdę uciążliwe ale na pewno mniej uciążliwe niż pytania o bliznę i to co widzę lewym okiem przeszedł mnie dreszcz ekscytacji,zmywam warstwę makijażu z twarzy.Jakie to denerwujące,ale nadal jestem za słaba by wytworzyć w okół siebie iluzje,ale kiedy wrócę do pełni sił znów będę mogła oszukiwać iluzją. 

-No co przecież wykiwałam cały Asgard nieprawdaż?- Śmieje się sama do siebie.

Prawie nie wykiwałaś Jego

-On się nie liczy ,on wiedział, JA też wiedziałam że to się tak skończy...Warto było niczego nie żałuje.

Ty, nigdy niczego nie żałujesz.

-Chyba mówiłam żebyście milczały- Kończę rozmowę. Podchodzę do lekko pod szarpanego już plecaka, chyba muszę sprawić sobie nowy.Wyjmuje z niego mały kartonik z jedzeniem na wynos , stawiam na stole.sięgam po widelec.-Hmmm...-  Zdejmuje z siebie luźną koszule i spódniczkę ręką przejeżdżając po bandażach owiniętych wokół pleców,  naciągam na siebie dresy i starą podartą bluzkę.-Ubrania pierwsza klasa.-Śmieje się sama do siebie (znowu) . 

Kładę się spać ,choć wcale nie jestem zmęczona, robiłam już  bardziej męczące rzeczy niż chodzenie w tą i we w tą z talerzami i stanie za zmywakiem.

Sen:

Siedzę na drzewie,on stoi na dole .

-Zejdź bo zetnę drzewo!-Krzyczy a jego szmaragdowe oczy patrzą na mnie.

-Ani mi się waż! Chcesz dostać z noża!-Grożę ,na gałęzi obok mnie leży jego halabarda.

-To chociaż mi ja oddaj!- Prosi, pokazuje mu język.

-NIE! Dopóki nie przeprosisz!

-No ,dobra , dobra przepraszam, masz racje jesteś ode mnie lepsza !-Uśmiecham się triumfalnie . Słyszę ten ryk , przeraźliwy, jeżący włosy na karku ryk odwracam się las za mną płonie ,wszystko stoi w płomieniach.-Kati uważaj!-Krzyczy z dołu a we mnie znów uderza ta wielka ciężka łapa z pazurami jak brzytwy rozcinającymi moją skóry,lecę w dół, ciemny dół....






Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top