Ogień znów płonie
Wbiegam do mieszkania z tym szaleńczym śmiechem.Osuwam się na podłogę rozmazuję plamy krwi na ubraniu.Nucą melodię piosenki.
"Ogarnij się!"-Krzyczy na mnie Nemezis ,wyrywając mnie z stanu otępienia .
-No tak czas coś zrobić.-Wstaję z podłogi,patrzę w lustro.- Ta chyba zacznę od przebrania się.Zdejmuję poplamione krwią ubrania, zakładam na siebie strój z łuski.-To za bardzo rzuca się w oczy.-Wyjmuje czarną sukienkę(pomysł Zekego żeby ją kupić).-Chyba że.-Wsuwam ja na ubranie,zaczesuję włosy w dwie kitki.-Hmmm...-No myśl co by tu jeszcze...- grzebię w szafie- Pamiętam że było w jednej z toreb,czekaj , czekaj... Cholera!-Wszystko wypada na ziemię.-A nie czekaj mam!-Sięgam po małą siatkę.-No to teraz prawdziwe wyzwania .
Time Skip
Jeszcze raz wszystko sprawdzam. Patrze w lustro ,ale odbicie ukazuje mi zupełnie obcą osobę. Oczy czarne (soczewki) ,blizna ukryta ,a twarz wymalowana. Chwytam za plecak przerzucam go przez ramię,rzucam zapaloną zapałkę do szafy i wybiegam z mieszkania. A później już spokojnym krokiem. Raz, dwa,trzy...dziesięć jestem już na dole kiedy słyszę wybuch butli z gazem. Uśmiecham się.
-Córka Ognia i Śmierci powróciła moi drodzy.-Szepcze i idę wolnym krokiem zostawiając za sobą ogień i zły omen śmierci.
"Jak brzmi pierwsza najważniejsza zasada ucieczki?"-Pyta Nemezis.
-Nie biegnij bo zabraknie ci gruntu pod nogami.-Odpowiadam. Te sytuacja przywołuję wspomnienie z dawnych lat. Ten misterny plan ucieczki,jaka szkoda że nigdy nie wcieliłam go w życie.
"Ale ostatecznie i tak uciekłaś."-Dodaje Nemezis.
"Tak i to w bajeczny sposób"-Przypomina Candy.
-Tak.-Komentuje, spaceruję sobie po ulicach gdzieś w dali słuchać radiowozy i straż pożarną miasto upada w chaosie. Jakie to słodkie.Odwracam się naglę,dziwne myślałam że ktoś za mną stoi... Moje wyostrzone zmysły wariują, uspokój się panuj nad sobą. Czuję że ktoś mnie obserwuje.
"Hej spokój , nie jesteś jakąś małolatką zachowuj się jak profesjonalistka"-Upomina mnie Nemezis. Podnoszę głowę wyżej , zmuszam się do dumnego uśmiechu i idę pewniej. Liczę kroki próbując się na czymś skupić,ten makijaż mnie denerwuje.Siadam na ławce ,przymykam oczy , wymyśl jakiś sensowny plan dalszego działania.
-Witaj ponownie.-Odzywa się głos, szybko otwieram oczy i sięgam po nóż do kieszeni. To znowu ten chłopak. Sprawdzam czy nikt na nas nie patrzy.
-Czego chcesz?-Pytam oschle.
-A czy od razu muszę czegoś chcieć?-Pyta z lekkim rozbawieniem w głosie .
-Lepiej mnie nie denerwuj. -Sycze.
-Ależ skądże.-Śmieje się , teraz już przegiął przyciskam mu nóż do gardła zrzuca kaptur z głowy. Jego twarz jest zupełnie biała (tak jak moja), powieki zwęglone a wokół ust krwawy uśmiech.
"Ładna pokraka."-Żartuje Nemezis.
"On jest straszny uciekamy!"-Krzyczy Candy. Uśmiecham się lekko.
-Co cię tak cieszy?-Pyta.
-Twój wygląd,ciebie też ktoś podpalił?-Pytam rozbawiona, siadam na ławce a on zakłada z powrotem kaptur.
-Ciebie też?-Pyta.
-Już dawno...-Uśmiecham się.-Powiesz czego chcesz?- Chowam nóż do kieszeni płaszcza.
-Ja nic... ale mój przełożony ... to już inna bajka.
-Kontynuuj.
-Wiesz porostu chodzi.-Wstaje.
"No dalej idź na co czekasz?"-Pyta Nemezis.
"Nie idź on jest niebezpieczny!"-Krzyczy Candy.
-Ja też....
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top