Do zobaczenia w piekle.
Budzę się gdzieś koło północy.
-Już czas.-Uśmiecham się sama do siebie.
Jak zamierzasz to rozegrać?
-Jeszcze nie wiem ,jedno jest pewne będzie krwawo.-Otwieram szafę - Czas zasiać trochę chaosu... ciekawe co powiedzieli by rodzice gdyby mnie teraz zobaczyli.-Śmiech.- Nic , nie zdążyli by wypowiedzieć słowa.-Ubieram na siebie łuskę .Dzisiaj piątek ludzie będą wracać z imprez.-Aż szkoda że niektórym nie pozwolę już ujrzeć blasku słońca. -Zapinam pas na plecach wisi katana naciągam kaptur, wiąże buty.Jedno spojrzenie w lustro. -Lustereczko powiedz przecie kto jest najstraszniejszy w świecie?-Śmieje się i wybiegam z mieszkania. Uradowana świadomością wiszącej w powietrzu katastrofy, jak zabawnie, jak fajnie. Czego więcej chcieć? Wreszcie mogłam opuścić mieszkanie bez opaski i makijażu,rany na plecach piekły przyjemnie.Znajduje doskonałe miejsce w środku parku. Siadam na ławce.Skupiam wzrok na swoich butach.
-Hej...panienko- Czka- Może byśmy się zabawili?-Czuć od niego alkoholem,nie podnoszę wzroku uśmiecham się sadystycznie.
-Z rozkoszą!-Krzyczę podnoszę wzrok, chyba zorientował się co chce zrobić. Niestety jest już za późno . Łapie go za ramiona ,ledwo trzyma na się na nogach od ilości alkoholu,wciągam go w głąb alejki brzóz. Przyciskam go jedną do pinia drzewa, drugą dobywam jednego z noży i przybijam jego rękę do drzewa, krzyczy z ból.-Hej co tak krzyczysz?- Udaje zmartwioną. -Przecież chciałeś się zabawić prawda?-Śmiech.- Czyżbyśmy mieli różne definicje zabawy?- Patrzy na mnie ze strachem. Uśmiecham się ,wyjmuje drugi nóż.
-Zostaw mnie suko!-Krzyczy i zaczyna się szamotać.
-Jak możesz?! Ja jestem miła no cóż... nie chciałam tego robić... lubię jak krzyczą...nie dajesz mi wyboru.-Otwieram mu usta nawet krzyczy.- Cicho bądź wrzaski i tak już ci nie pomogą.-Mimo tego jak się szamota(co wywołuje u mnie jeszcze większą radości) odcinam mu język krew opryskuje moją twarz,krztusi się nią. Jego twarz wykrzywia potworny ból. - I co mi teraz powiesz? Nic? O jaka szkoda! -Śmieje się ,rozcinam mu brzuch .Szkarłat pokrywa wszystko w okół.- Wiesz nazywa się Kathalia , to imię może ci się przydać w piekle. Możesz liczyć na lżejsze traktowanie jak powiesz im kto cię tak urządził, a i pozdrów mojego ojca.- Jest już prawie na drugiej stronie widzę to w jego oczach. Wkładam rękę w ranę w brzuchu i powoli wyjmuje z niej jelito grube odcinam je nożem od reszty ciała, rozwieszam po gałęziach drzew. Jego ciało upada bezwładnie z jedną ręką w górze.- Kto by pomyślał że będzie z ciebie taka ładna ozdoba?-Wyjmuje z jego z jego martwego , stygnącego już ciała jelito cienkie i robię to samo co wcześniej. Krew, krew wszędzie na trawię, na drzewach, na mnie wypełnia to miejsce swym cudnym zapachem. Na jego twarzy wycinam mój symbol. Spoglądam w rozgwieżdżone niebo z sadystycznym uśmiechem, kłaniam się księżycowi.-Pora się ulatniać.- Wyjmuję nóż z ręki martwego i chowam go.- Do zobaczenia w piekle mój drogi.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top