Rozdział Pierwszy
- Wyjaśnisz mi to, Reflin? - wzdrygnęłam się słysząc surowy głos mojej matki. - Co cię do tego podkusiło?
Dopiero w tamtym momencie odważyłam się podnieść głowę. Znajdowałam się w Domenie. Widziałam sędziego, matkę i adwokata, który cały ten czas udawał, że jeszcze była szansa, żeby mnie z tego wyciągnąć. Jasne. Nawet ja wiedziałam, że przesadziłam i nie mogłam się z tego wyplątać.
Sala była pełna. Nie codziennie odbywały się tutaj przecież rozprawy sądowe. Kogo mogło przyciągnąć takie widowisko? Ze mną w roli głównej? Chyba nikogo. Nawet ja nie uważałam się za kogoś ciekawego, co dopiero moi znajomi.
Jednak wiedziałm o obecności paru osób. Słyszałam, jak moi bracia szepczą między sobą, o premierze jakiejś gry. Czułam, jak moja starsza siostra mierzyła mnie takim samym, surowym wzrokiem, co matka.
Zebrało się też sporo gapiów. Więcej niż myślałam, przyznałam ze strachem. Niektórzy byli na mnie źli, niektórzy mi współczuli. Byli też tacy, którzy przyszli się ze mnie pośmiać i ponabijać.
Westchnęłam smutno. Kolejny dowód na to, że długo nie wytrzymamy z tak podzielonym państwem. Dowód na to, że przestępstwo, które popełniłam miało cel.
- Dobrze więc - odezwał się sędzia i uciszył tym wszystkich na sali. - Sprawa numer sto pięćdziesiąt trzy. - zerknął w dokumenty na stole. - Reflin King została oskarżona o zdradzanie swojego narodu. Pomagając przeprawić się przez granicę wrogiemu wojsku dokonała się zbrodni karanej śmiercią. - przełknęłam ślinę. Słyszałam przyspieszone bicie mojego serca i nierówny oddech. - Pan Skiper Wakins widział panią, gdy rozmawiała Pani z wrogim aniołem. Czy tak było? - zwrócił się do mnie.
Przyłapałam się na miętoszeniu bransoletki, którą dostałam od Swacka. Tego właśnie wrogiego anioła...
- Tak było - odpowiedziałam w końcu. - Ale Swack nie jest wrogiem. - dziwnym sposobem dostałam nagłego przypływu odwagi. Jak mieli mnie - i tak - skazać na śmierć to przynajmniej musiałam zawalczyć, by przedstawić swoją wersję. - Powiedziałam mu o tajnym przejściu do dzielnicy Brudnych, ale on tego nie wykorzystał. - sędzia spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem i nie odezwał się słowem. Postanowiłam kontynuować. - Swack nie poinformował o tym swoich. To, że znaleźli inne przejście do Dzielnicy Mieszkalnej, nie jest moją winą.
Dopiero teraz zauważyłam, że wstałam kierowana emocjami. Automatycznie oblizałam popękane ze zdenerwowania wargi i usiadłam z powrotem czekając na reakcję sędziego.
Po chwili namysłu mężczyzna zapytał:
- Kim jest dla ciebie... - zawahał się, dzięki czemu zyskałam nad nim minimalną przewagę w tej niebezpiecznej walce na argumenty. - ...Swack?
Zamarłam. Nie spodziewam się takiego pytania. Kim jest dla mnie Swack...? To proste, niewymagające wysiłku pytanie.
Nie miałam zielonego pojęcia.
Czy ty coś do niego czujesz?
Nic do niego nie czuję. Zamknij się, sumienie. To nie jest dobry moment na wytykanie mi błędów.
Co powiedział ci ostatnim razem, jak się widzieliście? Nie pamiętasz, Reflin?
Cicho bądź, do cholery. To nie ma nic do rzeczy.
Nie pamiętasz?
Czy to ma jakieś znaczenie?
Otrząsnęłam się. Uspokoiłam oddech. Cała sala była skupiona na mnie. Matka przeszywała mnie wzrokiem.
Zamknęłam oczy. Chciałam być, jak najdalej stąd. Chciałam się wydostać. Potrzebowałam Swacka. Akurat teraz, kiedy przydałby mi się, nie było go. Wyciągnąłby mnie z tego. Potrzebowałam chwili spokoju. Nie było możliwości, żebym byłam w stanie myśleć przy takiej presji.
Co powiedział Swack?
M a m t o g d z i e ś.
"Jeżeli wszystko pójdzie dobrze, to spróbuję cię wyciągnąć. Wasz sędzia to bardzo zadziwiając postać. Wiedziałaś, że jego ojciec był Północnikiem? To znaczy, że ma we krwi trochę rozumu i nawet jeśli w małym stopniu, to nadal ma coś z mojego rodu. Możesz to wykorzystać przeciwko niemu, jesli chcesz... A, i najważniejsze. G r a j n a c z a s . Powodzenia, Reflin."
Słowa Swacka, w pewnym sensie, zraniły mnie niczym pchnięcie nożem. Nigdy nie powiedział mi, dlaczego mi pomaga. Nigdy nie powiedział mi tego, o czym oboje wiemy. Nie powiedział mi, że coś do mnie czuje. Wiedział, że nasza relacja była skomplikowana, choć zawsze zapierał się, że łączyła nas tylko i wyłącznie kwestia interesów. Cały czas tylko te durne rady. Mógł się bardziej wysilić. Nie musiał się stresować. To przecież jego państwo wygrywało tę wojnę.
Odpowiedz na pytanie, Reflin. Znasz odpowiedź.
- Czas minął, panno King.
Natychmiast otworzyłam oczy. Można to uznać za dziwne zachowanie, zamykanie oczu na tyle czasu, ale dzięki temu zawsze zyskiwałam więcej czasu.
Zawsze gram na czas.
I zawsze robisz to, co karze ci Swack.
Nie wykonuję jego poleceń. Ja tylko wykorzystuję rady...
Sędzia uśmiechnął się do mnie szyderczo, kiedy przyłożyłam rękę do czoła, chcąc sprawdzić, czy nie mam temperatury. Nagle zrobiło mi się niedobrze...
- Sprawa zamknięta... - jego głos stawał się coraz bardziej odległy, jakby pochodzący z drugiego końca wielkiego tunelu.
Zaczęło mi się kręcić w głowie. Dlaczego miałam mroczki przed oczami...?
Nagle rozległy się dwa strzały. Słychać było urwany wrzask bólu. Wszyscy rzucili się natychmiast do ucieczki.
Ale ty nie uciekasz, Reflin.
Nie miałam na to siły. Wiedziałam, że przegrałam. I tak miałam umrzeć. A poza tym, jest było mi strasznie słabo...
Uciekaj, głupie dziecko! Masz szansę się stąd wydostać!
Ciało odmawiało mi posłuszeństwa. Zsunęłam się z krzesła na ziemię. Przed bolesnym upadkiem uratowały mnie czyjeś ręce. Słyszałam, że na sali panowało jeszcze większe zamieszanie, ale nie miałam siły, by podnieść opadające powieki.
Powinnaś wstać. Pozwolić, żeby wyrosły ci skrzydła. Zaatakować strażników i uciec!
Uciekałam całe moje życie. Przed matką, siostrą, wojną, wrogami... Miałam dość uciekania.
Musisz znaleźć Swacka! Weź się w garść, Reflin!
Natychmiast przypomniałam sobie jedną z rad Swacka.
"Znam twój rząd lepiej niż ty. Może i znasz tajne przejścia i skróty, ale ja mam do czynienia z polityką twojego kraju na codzień. Posłuchaj. Zwykle, przy przesłuchiwaniu naszych, których złapało wasze wojsko używa się takiego napoju. Wywołuje omdlenie albo zawroty głowy. Możliwe, że tobie też podadzą coś takiego. Nie przyjmuj od nich niczego. Zapamiętasz, Reflin?"
Smakowała ci ta "lemoniada", którą dostałaś na wejściu do Domeny, prawda?
W odpowiedzi zajęczałam z bólu. Czułam, jak mój porywacz-wybawiciel niósł mnie przez korytarze pałacu króla. Jakby znał to miejsce lepiej niż ja. Spróbowałam coś wymamrotać. Nawet proste "Kim jesteś?" byłoby wtedy przydatne. Zamiast tego jęknęłam jeszcze głośniej.
- Zamknij się, Reflin - warknął na mnie...ktoś. Serce mi stanęło. Swack...? - Musimy się dostać w bezpieczne miejsce. Wszystko ci wytłumaczę.
- Co się dzieje, Swack? - wymamrotałam słabo.
Nie ufaj mu, dopóki nie wyjaśni ci wszystkiego. Nie ufaj nikomu, Reflin.
Ale niektórym osobom mogłam ufać. Swack do nich należał.
W następnej chwili straciłam świadomość.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top