40

Noc. Noc jest o wiele bardziej niebezpieczna od dnia. W świetle dnia większość uczynków jest widoczna, dzień pozwala kontrolować społeczeństwo, szczególnie takie, które jest nieposłuszne i chce obalić swojego władcę. Jaren Utraus nie był głupi, miał szpiegów wszędzie, podobnie jak wcześniej Kart van Rey w czasach, gdy przygotowywał sławetne podpisanie zrzeczenia się tronu przez króla Huberta Blabdura, które tak naprawdę było fortelem. Rozpuszczono plotki, że cała rodzina królewska została bezpiecznie przeniesiona z pałacu w bezpieczne miejsce. Jakie? Tego nikt nie wiedział. Nikt nie wiedział też, że cała rodzina królewska nie żyje. Wszyscy zostali zabici, wszyscy sprzymierzeńcy, szlachcice i baronowie popierający Balbdurów, wszyscy zostali zakopani. Poza jedną osobą, co do której losu Jaren Utraus od początku miał wątpliwości. Edrick Mikkel, syn Huberta Balbdura II, mógł przebywać gdziekolwiek na południe od Spopielonej Ziemi. Ludzie, których wyznaczył do "zajęcia" się chłopcem, ulegli chciwości i nie bacząc na zakazy odsprzedali więźnia jakiemuś handlarzowi niewolników zmierzającemu do Wichrowego Portu. Ten człowiek już nie żył, podobnie jak ci, którzy dobili z nim targu.

Jaren Utraus robił dobrą minę do złej gry, udawał że dobrze bawi się na przyjęciu wyprawionym przez jednego z jego znajomych w Górnym Mieście, posyłał uśmiechy i pił wino z pucharów. Większość uczestników imprezy nosiła maski zwierząt, była to swego rodzaju tradycja u szlacheckich rodzin Mosforu. Jaren Utraus nosił maskę sroki, z czarnego materiału, wykonana przez mistrza w swoim fachu, tak pięknie przyozdobił dziób o głowę, że nawet kot jednej z dam miauknął i chciał zerwać maskę.

Teraz Jaren siedział za sporym stołem i chrupał skrzydełko kurczaka umoczone w sosie z jajkiem, toczył przyjacielskie rozmowy. Po pewnym czasie, gdy kolacja się skończyła, wszyscy wstali do tańca. Tradycyjnie, po ostatnim takcie, utoczona zostanie beczka najlepszego wina. Jaren Utraus nie tańczył, mimo że wiele pań mało na to ochotę. Był uznawany w niektórych kręgach za bohatera, w innych których niestety mnożyło się jak grzyby po deszczu, za degenerata, zdrajcę i mordercę. W dodatku zarzucano mu błędne zarządzanie Mosforem, co niesamowicie gniewało Jarena, gdyż uważał siebie za mistrza strategii. Na domiar złego pozostałe miasta z Doliny Lart, nie uznały jego władzy.

Odsunął na bok rozmyślania o polityce, był czas na zamartwianie się i czas na zabawę. Mężczyzna został poproszony przez gospodarza imprezy by doglądać wina, słysząc przyspieszającą muzykę wstał i ruszył do piwniczki. Utraus schodził po szerokich drewnianych schodach podpierając się na lasce z wizerunkiem głowy smoka. Piwnica była zimną, pełna beczek i skrzyń z żywnością. Pod sufitem wisiały pęki ziół. 

W jednym z pomieszczeń trzymano wino, to tam mężczyzna skierował swoje kroki. Nad wielką dębową beczką, powieszony za nogi wisiał blady, chudy nagi chłopak, któremu krew ściekała z kilkunastu otworów do zawartości beczki, która była ostatnią z piętnastu innych, chłodzących się w cieniu.

-Dodatki gotowe? - zapytał Jaren Utraus stukając laską w drewno. Był zadowolony z efektu. Miał cichą nadzieję, że reszta gości również będzie wniebowzięta.

-Oczywiście. Pokroić grubo, czy cienko?

-Pomocnik ostrzył tasak i szczerzył szczerbate usta.

-Cienko, lepiej skomponuje się ze smakiem… Z nutą, którą każdy ma w sobie… Z czystą i lustrzaną krwawą posoką. Na cienkie. Towarzystwo na górza zasługuje na delikatny smak, są, chcąc nie chcąc, przyszłością Mosforu. Przy okazji dowiedz się, co z Malkolmem Valdenbertem. Od dawna nie dostałem od niego wieści. Pośpiesz się. Nie mamy całej nocy.

Otarłem pot z czoła i rozparłem się na krześle. Spojrzałem na pusty kubek, ciemna ciecz wyglądała jak czarna dziura. Zerknąłem na człowieka za biurkiem, który też ewidentnie miał dosyć czytania bredni mojego ojca. Może niepotrzebnie go angażowałem… W tym momencie Mark Harper zatrzasnął księgę z hukiem, aż podskoczyłam. Popatrzył na mnie ze zmieszaniem.

-Wiesz… Tu nie ma nic ciekawego. Po prostu… Twój ojciec był chory, zdarza się. A ty próbujesz ratować jego honor wynajdując jakieś stare zapiski, rozumiem że czujesz się samotny i w obowiązku chronienia dobrego imienia swojej rodziny, ale ja nie mam tu nic do roboty, nie zwrócimy mu życia, a my zajmujemy się nie wydaną książką martwego człowieka, który, za przeproszeniem, postradał zmysły. Nie mogę Ci pomóc, przyjacielu.

Patrzyłem na niego długo. Nie trzeba było tu przychodzić, zmarnowałem tylko czas. Patrzyłem na tego człowieka, a w złości wyobraziłem sobie jak traci pracę i ląduje na bruku. Nie pomyliłem się za bardzo, pierwszym gwoździem do trumny i gwałtownego spadku Marka Harpera był wypadek samochodowy, w którym umrze jego żona. Następstwem tego będzie wstąpienie do zorganizowanej grupy przestępczej, by skończyć w więzieniu i wiele lat później zostać prywatnym detektywem. 

Czy wiedziałem o tym, co się stanie z Markiem Harperem? Nie. W tamtej chwili był dla mnie nikim. Taki też został do końca w mojej pamięci, jako człowiek, który skazał mojego ojca na więzienie w psychiatryku i śmierć. Zostawiłem go samego sobie na komendzie miasteczka Gradience, zabrałem wszystkie spisane przez Gregora Levierhauta księgi i wróciłem do domu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top