Część 4
Vaggie gwałtownie wyhamowała. Spojrzała na młodą kobietę w zbliżonym do jej wieku, która w przeciwieństwie do reszty posiadała humanoidalną postać. Jej duże oczy i czerwone policzki przywodziły na myśl niewinność. Ładna nieznajoma uśmiechnęła się do niej wyjątkowo ciepło, gdy Vaggie opadła na stopy, a stwór uciekł.
- Cześć, jestem Charlie. Wiem, że jesteś egzekutorem, bądź egzekutorką, ale mam nadzieję, że mnie nie skrzywdzisz – zaśmiała się nerwowo. - Trochę mnie przeraża to jak właśnie przekrzywiasz głowę na bok z tym uśmiechem na masce...
- Nie obchodzi mnie jak masz na imię, zejdź mi z drogi.
- Och, czyli jesteś kobietą wnioskując po głosie. Wiem po co tu jesteś, ale nie musisz tego robić.
- Co ci zależy? Nie atakuję teraz ciebie, prawda?
- Owszem, ale wszyscy tu to moi ludzie.
- Co ty chrzanisz?!
- Jestem córką Lucyfera i Lilith, księżniczką Piekieł i wszyscy tu żyjący są jak moja rodzina. Serce mi się łamie, gdy widzę w jaki nieludzki sposób są traktowani.
- Nieludzki? – Vaggie zaśmiała się nerwowo. – Nawet nie wiesz w jaki nieludzki sposób niektórzy z nich potraktowali mnie za życia. Nie zasługują na nic co dobre.
- Nie zasługują? W sumie... może da się to zmienić – dziewczyna uderzyła z góry na dół pięścią w dłoń wystawioną spodem do góry jakby nagle coś ją olśniło.
- Słuchaj złotko, nie trafili tu za wzorowe zachowanie. Oni wszyscy wyrządzili za życia wiele zła i dlatego tu są. Piekło to kara, nie nagroda.
- Może dałoby to radę jakoś zmienić, nawrócić ich, czy coś. Jakaś lampeczka zapaliła mi się w głowie, ale muszę na razie przełożyć te myśli.
- Miła pogawędka, a teraz z drogi. Muszę... muszę ich dopaść!
- Kogo?
Dziewczyna westchnęła i ponownie wymieniła imiona tych, którzy doprowadzili do jej śmierci przez krwotok wewnętrzny i wycieńczenie organizmu.
- Moja biedna, musieli bardzo cię skrzywdzić, prawda? – Charlie podeszła do Vaggie, która zrobiła dwa kroki w tył nieprzygotowana na to, że ktoś z Piekła odważy się do niej zbliżyć. Blondynka zdjęła maskę dziewczyny i przyłożyła dłoń do jej policzka. To był niesamowicie odważny gest, który mocno latynoskę zaskoczył. Dodatkowo jej dłoń była ciepła, a jej oczy zdawały się promieniować czystym dobrem. Jak to możliwe, przecież to była córka samego potępionego anioła i potępionej pierwszej kobiety Adama, a mimo to jej oczy nie skrywały fałszu. Wydawało się, że naprawdę jest jej przykro z powodu Vaggie, która powinna być jej najgorszym wrogiem.
- Czemu to robisz? – odwróciła wzrok
- Ponieważ... no wprawdzie nie mogę powiedzieć, że jesteś kimś z moich ludzi, ale jesteś tu teraz na mojej ziemi, trochę jak gość... niechciany gość, ale zawsze - zaśmiała się niepewnie. – Chodzi o to, że w was aniołach jest głęboko zakorzenione dobro i wierzę, że nie chcecie robić tego co wyprawiacie. Być może znalazłaby się kiedyś inny sposób na oczyszczenie ludzi tu się znajdujących. Wydaje się to niemożliwe, ale może na coś wpadnę w przyszłości i do tego czasu chciałabym abyście nie organizowali tych całych upiornych nocy.
- To nie jest możliwe.
- Czyyyżby? – blondynka przybrała szeroki uśmiech i nachyliła się w stronę Vaggie
Dziewczyna zaśmiała się. Nie miała pojęcia dlaczego, ale czuła sympatię do tej dziewczyny chociaż dopiero ją poznała. Kto wie, może gdyby Charlie była w Niebie zaprzyjaźniłyby się nawet, ale to była córka najmroczniejszych sił piekielnych, nie było o tym nawet mowy.
- Jestem Vagatha, ale większość mówi mi Vaggie.
- Miło mi cię poznać Vaggie.
- Słuchaj, mi również miło cię poznać, ale mam tu robotę do wykonania. Muszę pozbyć się tych ludzi, więc byłoby miło gdybyś mi nie przeszkadzała.
Charlie westchnęła zrezygnowana.
- Jesteś pewna, że chcesz to zrobić?
- Tak, jestem zdeterminowana.
- Chodź – Charlie ruszyła przodem.
Vaggie ruszyła za nią niepewnie. Nie możliwe, by ta dziewczyna po prostu zaprowadziła ją do swoich ludzi, których chciała zabić. Blond włosa coś knuła, tylko co?
Po chwili znalazły się przy moście. Latynoska nie kryła zaskoczenia, gdy ujrzała czterech mężczyzn, którzy siedzieli wśród śmieci i porzuconych strzykawek narkomanów, ogrzewając dłonie przy ogniu. Wyglądali na wyniszczonych zarówno fizycznie jak i psychicznie.
- Jak widzisz nie skończyli za dobrze – powiedziała Charlie. – Większość obstawiała, że gdy będą tu trafiać ludzie z tego gangu szybko podporządkują sobie innych i będą zdobywać nowe tereny i likwidować tych, którzy im podpadną. Okazało się jednak, że nie przywykli do miejsca w którym większość się ich nie boi, bo sami mają na swoim koncie kilka... naprawdę złych uczynków, a wojny tutaj to codzienność. Nie mieli tu posłuchu ani mocy i skończyli jak skończyli.
- Niemożliwe...
- Vaggie, wiem, że jesteś skrzywdzona, ale uwierz, że wiele osób tutaj dostaje już karę na jaką zasłużyli. Ta czwórka ogrzewa się przy ognisku, ale wiecznie będą zmarznięci, bo sami nigdy nieokazali ciepła innemu człowiekowi. Pogardzali innymi, więc teraz sami są ofiarami pogardy. Nigdy nie nakarmili potrzebujących, więc zżera ich wieczny głód. Obraz nędzy i rozpaczy. Wiem, że jesteś rozżalona, ale życie tu wystarczająco ich wyniszczyło przez ten rok, który tu spędzili. Poza tym dziury po kulach, które ich przebiły nigdy się nie zrosły. Nadal chcesz ich zabić?
- Nie... Nie chcę tu w ogóle przebywać. Nie chcę już nikogo tu krzywdzić. To nie jest dla mnie! Nie jestem egzekutorem!
- Wiedziałam, że nie jesteś bezwzględnym eliminatorem! – Charlie spontanicznie objęła Vaggie
Latynoska w pierwszej chwili chciała ją odepchnąć, ale nie pamiętała kiedy ostatni raz ktokolwiek ją tulił. Na pewno działo się to jeszcze za życia. To było naprawdę przyjemne uczucie.
- VAGGIE! – potężny głos Cyryla sprawił, że młoda kobieta drgnęła
- Czego?! – krzyknęła opryskliwie, ale szybko zdała sobie sprawę, że nie powinna tak się odzywać do przywódcy egzekutorów, a też i nigdy w Niebie tak się nie zwracała
- Czy ty wiesz co robisz?! Bratasz się z córką Lucyfera! On zdradził naszego Pana i został przeklęty na wieki! Zbratał się z równie przeklętą kobietą, a owocem ich zatrutej miłości jest ten upiór!
- Z całym szacunkiem Cyrylu, ale ten jak mówisz „upiór" wydaje się mieć więcej serca niż którykolwiek z egzekutorów!
Charlie posłała jej smutny, lecz wdzięczny uśmiech. Latynoska nie była w stanie go nie odwzajemnić.
- Vaggie, zniszcz tych nędzników! – wskazał mieczem na członków gangu
- Nie mam zamiaru! Dosyć tej jatki!
- Vaggie, czy ty się sprzeciwiasz mnie, a tym samym naszemu Panu, którego posłańcem jestem? Jego zwierzchnikiem?
- Sprzeciwiam się temu barbarzyństwu – mierzyła go wzrokiem.
Mężczyzna sprawił, że jego miecz zapłonął i ruszył na mężczyzn przy ognisku.
- Nie! – krzyknęła Charlie i wystawiła dłoń, ale nie mogła nic zrobić
Na oczach przerażonych dziewczyn rozegrała się krwawa rzeź. Ich uszu dobiegły przerażone i agonalne krzyki, a mury mostu pokryła rozbryzgana krew. Cyryl odwrócił się pokryty spływającymi strugami krwi. Vaggie zaczęła się wycofywać jak gdyby widziała go pierwszy raz w życiu.
- Miałaś tylko jedno zadanie naiwna dziewczyno, a okazałaś słabość i zbratałaś się z wrogiem!
- Wolę bratać się z nią niż z tobą! – wykrzyknęła i natychmiast zasłoniła przerażona usta dłońmi zdając sobie sprawę, że powiedziała o słowo za dużo
- Doskonale. Zatem być może tu jest twoje miejsce.
- Nie, Cyrylu, zaczekaj! Dobrze wiesz, że nie to miałam na myśli!
- Wiem, co miałaś na myśli. Broniąc przeklętych sama się stajesz jedną z nich. Skoro nie chcesz z dumą nosić maski egzekutora niech ta stanie się częścią twojej twarzy przypominając ci każdego dnia kim miałaś być i jak zdradziłaś swego Pana.
- Nie... Cyrylu, o czym ty mówisz?! Cyrylu, proszę!
Nie zważając na przerażone krzyki dziewczyny przywódca egzekutorów uniósł jej maskę i przyłożył do twarzy dziewczyny, a ta poczuła przerażający ból, jakby wypalano jej twarz, a przede wszystkim niewyobrażalne pieczenie lewego oka. Charlie coś krzyczała, ale nie wiedziała co, gdy poczuła jak traci przytomność i opada w odmęt nieświadomości. Dokładnie tak samo, gdy traciła życie przez gang.
Udowodniono, udowodniono, udowodniono wszystkim bunt
i wszyscy będą dzisiaj strąceni.
W twarzach znajomych, w twarzach znajomych nie blask niebiański się mieni. *
__________________________________________________
* Kaczmarski - Strącenie aniołów
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top