Rozdział 2

1.09.1972

Tiara Przydziału

W oddali było widać już gmach zamku. Hogwart był ogromny, chyba nigdy w życiu nie widziałam niczego, co wywołało na mnie tak ogromne wrażenie. Zerwałam się na nogi i przybliżyłam do okna, żeby zapamiętać, jak najwięcej szczegółów. Chciałabym później spróbować to odwzorować. Po wyjściu z pociągu usłyszeliśmy niski głos.
- Pirszoroczni, pirszoroczni za mną. - krzyczał ogromny mężczyzna. Wiedziałam, że to przekręcanie wyrazów denerwuje Candice.

Złapałam ją za rękę, żeby nie zaciskała pięści i ruszyłam za mężczyzną w stronę jeziora. Na tafli wody unosiły się małe łódeczki przypominające szalupy. Ten wielki facet, który okazał się tutejszym gajowym, kazał nam wsiadać do nich po trzy osoby. Hogwart z tej perspektywy był jeszcze piękniejszy. Słyszałam, jak ludzie rozmawiali między sobą, ale ja mogłam tylko patrzeć. To był jeden z tych widoków, które zapierają dech w piersiach. Gdy wysiedliśmy na brzeg podeszła do nas surowo wyglądającą kobieta w szkarłatnej szacie i włosach spiętych w ciasnego koka. Zaprowadziła nas do pomieszczenia, z którego słyszeliśmy gwar Wielkiej Sali. Powiedziała, że będzie wyczytywać nas alfabetycznie, a my mamy wychodzić na środek i zakładać na głowę Tiarę Przydziału. Siedziałyśmy z Candy zestresowane trzymając się za ręce i czekając, aż ją zawołają.

- Candice Julian Leed! - krzyknęła kobieta, a moja przyjaciółka wstała i ruszyła na środek podestu.
Na sali zapanowała chwilowa, całkowita cisza. Słyszałam nawet bicie własnego serca, aż nagle było słychać jedno słowo.
- Slytherin! - krzyknęło niezwykłe nakrycie głowy.

Widziałam szok na twarzy brunetki. Jej rodzina od pokoleń trafiała do Gryffindoru, będzie pierwszą Ślizgonką w rodzie. Nadal słychać było aplauz od strony Domu Węża, gdy do stołka zbliżał się kolejny uczeń, który chwilę później został przydzielony do Hufflepuffu. Puchoni zaczęli wiwatować. Gdy nadeszła moja kolej nadal nie mogłam otrząsnąć się po przydziale mojej przyjaciółki.
- Lucinda Lloyd! - krzyknęła kobieta, a ja zestresowana usiadłam na stołku i wciągnęłam tiarę na głowę.
- Tak, bardzo interesujące. - usłyszałam w głowie głos i prawie podskoczyłam. - Ojciec Ślizgon, masz sporo jego cech. Jesteś bardzo ambitna, pasowałabyś i twoja przyjaciółka też tam jest, prawda? Z drugiej strony bardzo przypominasz matkę, nie chodziła tu do szkoły, ale wiem, gdzie by trafiła. Tak, zdecydowanie. - na chwilę zamilkła. - Ravenclaw!
Stół Krukonów zaczął klaskać, a ja spojrzałam smutno w stronę CJ i usiadłam obok Jami, którą poznałam w pociągu.
- Wiedziałam, że tu trafisz. - odezwała się. - Cieszę się.
- Tak, ja chyba też. - spojrzałam jeszcze raz w stronę Ślizgonów.
- Ale wolała byś być z tamtą drugą. - stwierdziła.
- Wiesz, znamy się od dzieciństwa. Zawsze myślałam, że będziemy w tym samym domu. - odwróciłam się w jej kierunku.
- Nie zawsze możemy mieć to, czego chcemy. Czasem musimy akceptować to, co otrzymujemy. - na stole pojawiły się półmiski. - Ja na przykład lubię pieczonego łososia, ale jest tylko kurczak. - powiedziała nakładając sobie potrawę.
- Ja tam lubię kurczaka. - wzięłam kawałek.
- Nie w tym rzecz. - przewróciła oczami.
- Tylko się z tobą droczę. - uśmiechnęłam się.
- Och. Jasne.

*

Po kolacji w Wielkiej Sali prefekt naczelny zaprowadził nas do wieży Ravenclaw, do której można było się dostać tylko wtedy, gdy poprawnie odpowiedziało się na zagadkę zadaną przez kołatkę w kształcie orła, która została umieszczona na drewnianych drzwiach bez klamki i dziurki od klucza. Gdy drzwi się otworzyły naszym oczom ukazał się pokój wspólny. Był on okrągły, na oknach wisiały niebieskie i brązowe jedwabie, a na suficie namalowane były gwiazdy. Przez okna dobrze było widać jezioro, zakazany las, boisko do Quidditcha, ogrody do zielarstwa oraz góry. Pomieszczenie wyposażone było w stoły, krzesła i regały na książki. Przy drzwiach do dormitoriów znajdował się posąg Roweny Ravenclaw wykonany z białego marmuru. Chociaż pokój był dosyć duży sprawiał wrażenie całkiem przytulnego i zachęcał do twórczego myślenia oraz nauki. Dormitorium dziewcząt znajdowało się po prawej stronie od rzeźby i tam właśnie postanowiłam się udać, aby rozpakować rzeczy oraz trochę odpocząć po podróży.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top