27
[07:32]Ty: Dasz się wieczorem wyciągnąć na jakąś imprezę?
[07:40]Pozytywka: Po pierwsze - co tak wcześnie? Po drugie - ty i imprezy?
[07:41]Ty: Zaraz wychodzę do pracy. I czasem mi się zdarza.
[07:43]Pozytywka: Porozmawiamy w szkole.
[07:46]Ty: Nie miałeś być dzisiaj na uczelni?
[07:47]Pozytywka: Przyjdę po zajęciach. I tak będziesz siedział tam do późna. Znając ciebie.
[07:48]Ty: He, racja
[07:50]Pozytywka: Miłego dnia, Lance
[07:50]Ty: Miłego, Keith!<3
~*~
Tak jak obiecał, Lance wyciągnął Keitha na imprezę do jednego ze swoich ulubionych klubów. Miał tam kilku znajomych, z którymi żył w całkiem spokojnej symbiozie.
- hej, Hunk. Dwa piwa, potem zarzucisz Jaegerem - przywitał się, ja zwykle, żądaniami Kubańczyk. Postawny mężczyzna przywitał się z nim, tworząc drinka dla dwóch całkiem ładnych pań, stojących przy barze. Owe kobiety świdrowały ciemnymi spojrzeniami dwójkę przybyłych chłopaków, zakręcając na palcach swoje długie, ciemne włosy i wystawiając do nich swoje atuty.
Lance prychnął, czując, jak jedna z nich nieznacznie się o niego ociera. przymknął oczy, mając w głowie całkiem chytry plan. Uśmiechnął się złośliwie pod nosem.
- To co, kochanie, idziemy tańczyć?! - krzyknął do czarnowłosego, wewnątrz tryumfując. Spojrzał ukradkiem na dwie kobiety obok, które odwróciły się z niesmakiem, choć jedna wydawała się być nimi jeszcze bardziej zainteresowana.
A Keith po prostu umierał wewnątrz.
||••••••••••••••••••||
Ta część książki naprawdę mi się podoba XD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top