Rozdział 4
- Hej, masz chwilkę? - spytała białowłosa, gdy byłem już kilka kroków od niej.
- Pewnie - oznajmiłem - Co jest?
- Chciałam.....podziękować - powiedziała niepewnie - Za.. No wiesz.
- Nie musisz dziękować - odparłem, otwierając drzwi i kiwłem głową w ich stronę, dając jej do zrozumienia, żebyśmy wyszli na zewnątrz.
- Nie wiadomo co chciał mi zrobić, więc teoretycznie uratowałeś mnie - ciągnęła dalej, wychodząc z budynku szkoły.
- Każdy by tak postąpił - powiedziałem.
- No właśnie - rzuciła i stanęła przede mną - Dlaczego? Ponoć jesteś najgorszym draniem w szkole. Dlaczego mi pomogłeś?
- Powiedzmy - zacząłem niepewnie - Powiedzmy, że nie mam ochoty dzielić się tytułem największego bandziora w szkole.
- Rumi idziesz? Ileż można na ciebie czekać? - od strony bramy dobiegł znajomy głos. Gdy się odwróciliśmy, zobaczyliśmy Vanię. Gdy zobaczyłem, że stoi w podkoszulku, zdałem sobie sprawę, że zrobiło się znacznie cieplej.
- Już idę - zawołała białowłosa i ponownie zwróciła się do mnie - Jeszcze raz dziękuję.
Po tych słowach dała mi szybkiego buziaka w policzek i ruszyła w stronę bramy idąc w ślady złotowłosej i ściągając założoną jeansową katanę.
Przewiesiła ją przez szelki plecaka, chwyciła rękę przyjaciółki i razem ruszyły w sobie tylko znanym kierunku.
Patrzyłem na nie przez chwilę i nagle zamarłem.
Zobaczyłem coś, co tylko utwierdziło mnie w moim przekonaniu, ale i dodało nowych wątpliwości.
Otóż obie dziewczyny miały na ręce tatuaż. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdybym nie znał tego tatuażu. Była to gałąź, z której wyrastały liście oraz dwa napisy w starożytnym dialekcie: Natura i Ziemia. "I" w tym dialekcie to dwa symbole. Zostały rozdzielone i mieszczone na nadgarstku każdej z dziewczyn. Osobno nic nie znaczą, a razem łączą wszystko w całość.
- Raf kurwa, idziesz? - z zamyślenia wyrwał mnie głos Mii, która stała przy wejściu na parking.
Odsunąłem od siebie wszystkie myśli i ruszyłem w stronę dziewczyny.
- Wszystko dobrze? - spytała, gdy szukałem kluczyków od motoru.
- Nie kurwa, nic nie jest dobrze - rzuciłem - Wszystko się jebie.
- Co się dzieje?
- Ehhhh..... Później Ci powiem, a teraz wskakuj. Dość mam tego miejsca na dziś - oznajmiłem zakładając kask i odpalając maszynę.
Do baru dojechaliśmy po kilkunastu minutach.
W środku siedziało kilka osób, raczących się trunkami. Ojciec Mii siedział przy barze i rozmawiał z Killowem.
- Ileż można na was czekać? - zawołał, gdy nas zauważył.
- No na korki to ja nic nie poradzę - odparłem, stojąc już przy nim.
- Mamy akcję - oznajmił ściszonym głosem, a ja i Mia zbiżyliśmy się do niego - W nocy. Ludzie się zbierają. Po dwudziestej mają być już wszyscy.
- Co z planem? - zapytałem.
- Ustalimy go wieczorem - poinformował mężczyzna - Teraz muszę jechać załatwić bardzo ważną sprawę. Przed piątą powinienem wrócić. Do tego czasu macie wolne. Jeżeli nic ode mnie nie potrzebujecie to znikam. Pilnować naszej kryjówki.
- Oczywiście - powiedziałem jednocześnie z dziewczyną.
Szef wyszedł z budynku z dwoma ochroniarzami, a ja ruszyłem w stronę windy.
- To powiesz mi co Cię męczy? - spytała Mia, gdy winda ruszyła.
- Napewno chcesz wiedzieć? - rzuciłem - To nie jest jakaś tam błacha sprawa.
- No ja myślę, że nie jest błacha - powiedziała - Liczę na coś mocnego. Zresztą informację o tym, że jesteś demonem przeżyłam. Gorzej chyba być nie może. Czy może?
- Dziewczyno - zaśmiałem się - Ty sobie nawet nie wyobrażasz co się może stać.
- To mnie oświeć - oznajmiła patrząc na mnie wymownie.
- Wezmę tylko prysznic i ogarnę się - powiedziałem - Max pół godziny. Będę w pokoju.
Po tych słowach winda stanęła, a ja ruszyłem do jedynego bezpiecznego miejsca. Do mojego mieszkania.
- Kim kurwa? - krzyknęła Mia, patrząc na mnie z niedowierzaniem - Ty słyszysz sam siebie? Ona aniołem?
- Mia ja wiem jak to brzmi i uwierz jestem wściekły, ale tego tatuażu z niczym nie pomylę. Osobno może i tak, ale kiedy chwyciły się za ręce, obie części.....
- Czekaj.... CHWYCIŁY? - niebieskowłosa otworzyła oczy jeszcze szerzej - Powiedziałeś, że podejrzewasz Harumi.
Zakląłem pod nosem. Mogłem jej nie mówić. Teraz muszę jej wszystko wyjaśnić.
- Vanię, tą złotowłosą....też.
Dziewczyna zerwała się z fotela i przeszła się po pokoju, trzymając się za głowę.
- Chodzę do klasy z...z dwoma jebanymi aniołami. Przyjaźnię się z demonem, z którym także chodzę do klasy - oznajmiła po chwili ciszy Mia, akcentując każde słowo, a w jej głosie dało się usłyszeć nutę strachu i...bólu - Brakuje jeszcze ninja w klasie i tego, że się w tobie zakocham.
- Powiedziała córka gangstera, żyjąca w krainie, którą co chwilę najeżdżają lub próbują zniszczyć jakieś stworzenia prosto z mitów, a której obrońcami są jakieś bachory z mocami - zripostowałem - Czego ty chcesz?
- Mieć normalne życie - rzuciła roztrzęsiona, a po jej policzku spłynęła łza - Normalnych i kochających rodziców, normalnych przyjaciół, żyć w normalnym, pozbawionym jakichkolwiek nadludzkich zdolności i innych kreatur świecie. Czy ja proszę o wiele?
Mia była na granicy płaczu i szczerze przyznam, że jeszcze jej w takim stanie nie widziałem. Bywała smutna, zdenerwowana, czy ostro wkurwiona, ale nigdy tak bardzo załamana.
Nie wiedziałem co zrobić, aby ją jakoś pocieszyć, dlatego bardzo powoli podszedłem do niej. Ona sama podeszła szybkim krokiem i wtuliła się we mnie, po czym zaczęła płakać.
Objąłem ją i staliśmy tak dobre kilka minut, podczas których zastanawiałem się jak śmiesznie musimy wyglądać w tym momencie. Rozchodzi mi się o różnicę we wzroście, ponieważ Mia jest o około dwadzieścia centymetrów niższa ode mnie. I to wcale nie przez to, że ona jest niska, ale dlatego, że to ja jestem wysoki. Ale mniejsza o to.
- Twoich rodziców i tego gdzie żyjesz nie zdołam zmienić - powiedziałem, gdy dziewczyna się uspokoiła - Ale co do przyjaciół myślę, że to wykonalne. Musiałabyś jedynie zaczekać, nie wiem jak długo, aż demon nie umrze i masz jednego wariata z głowy.
Mia odsunęła się ode mnie gwałtownie i popatrzyła z przerażeniem na moją twarz.
- Co? - zdołała z siebie wydusić.
- Mówiłem Ci, że mnie wygnano, ale nie powiedziałem, jakie konsekwencje się z tym wiążą - zacząłem - Otóż każdy anioł, diabeł i demon są związane z Królestwem. Z niego czerpiemy energię życia, dzięki której żyjemy i mamy nasze umiejętności. Dlatego, też praktycznie nie opuszczamy naszej krainy. Lecz zdażyło się to kilka razy, ale była to misja i osoby te musiały co jakiś czas wracać. Ze mną jest nieco inaczej. Zostałem wygnany, czyli że tak powiem moje połączenie z energią zostało zniszczone. Tak jakby każdy miał "studnię" z której czerpał energię. Moja "studnia" została zburzona. Zamieciona z powierzchni ziemi. Nie mam już skąd czerpać energii i powoli tracę moje demoniczne zdolności. Po prostu umieram.
- T-to znaczy, że po prostu zginiesz? Tak jak zwykli ludzie?
- To zależy od sposobu wygnania. Normalnie odcina się takiej istocie skrzydła, odprawia rytuał i dowidzenia przez portal, ale mnie po prostu wyrzucono. Nie umrę. Stracę po prostu moje demoniczne zdolności, wygląd i ogólnie ciało. Stanę się człowiekiem w ciele, z którego będę korzystał w momencie "śmierci".
- A...ale...ja...ty...dl... Mówiłeś, że masz jakiś wielki plan - powiedziała Mia.
- No bo mam - zgodziłem się - Ale, żeby wypalił, muszę znaleźć sposób na dostanie się spowrotem do domu. A jestem tu już dwa lata i dalej nic nie wiem. I szczerze Ci powiem, że zacząłem się godzić z tym, że mnie wygnano. To życie zaczęło mi się podobać. No ale musiały się zjawić anioły i wszystko zaczynam się sypać.
- Kim one są wogóle? - zapytała po chwili.
- W jakim sensie?
- No czy to jest jakaś twoja rodzina, skoro je rozpoznałeś, czy..?
- Jeśli się nie mylę i dobrze je rozpoznałem, to są to moje kuzynki - oznajmiłem - Ta Harumi jest starsza, ale tylko o rok.
- Skoro ma na imię Harumi to dlaczego nie rozpoznałeś jej wcześniej?
- To jest zmyślone imię - wyjaśniłem - Zmieniły imiona. Taki jest wymóg na takich misjach. Warunek to pozostać nierozpoznanym. Dlatego zmieniły imię i wygląd. Zresztą o wygląd mniejsza, bo anioły wyglądają jak zwykłe kobiety. Jedyna różnica to że są bardzo piękne i bije od nich anielski blask. I ten blask muszą ukryć.
- Jest jakiś wymóg co do zmiany wyglądu? - spytała Mia widocznie zaciekawiona.
- Usiądź. Opowiem Ci - oznajmiłem, a gdy dziewczyna spowrotem rozwaliła się w fotelu, wziąłem krzesło, usiadłem naprzeciwko niej i kontynuowałem - Nie ma jakiegoś wielkiego wymogu. Są po prostu wskaźniki, aby powodzenie misji wzrosło. Sami wybieramy, jak będziemy wyglądać na podstawie tego co sami znamy. Im większe się ma doświadczenie tym większy zakres wyboru. Jak mówiłem kobiety mają prostsze zadanie, bo wystarczy, że powrzucają na twarz jakieś piegi, pryszcze, czy co tam jeszcze jest i teoretycznie już są gotowe. Oczywiście jeszcze strój trzeba zmienić, ale to jest proste. Gorzej mają mężczyźni, no bo muszą ukryć czerwoną skórę. O sobie już nie wspomnę.
- Przemyślane to wszystko - skomentowała - Choć nie wiem po co to wszystko jest takie skomplikowane, skoro nikt was nie rozpozna, no ale dobra. I teraz nasunęło mi się jedno pytanie. Jak myślisz, czy one cię rozpoznały?
- Nie mam pojęcia - oznajmiłem - Mam nadzieję, że nie. Mój wygląd jest totalnie inny. Zmieniłem także nieco głos.
- A co z imieniem?
- Nazwisko zmieniłem, a imię uprościłem. W Królestwie nazywałem się Rahemaael Morningstar.
- Nawet nie spróbuję tego wypowiedzieć - zaśmiała się Mia.
- Owszem powalone to wszystko, ale da się wytrzymać. Mam nadzieję, że się nie połapały. I że będę miał spokój. Ale. Na dziś dość ze zwierzeniami.
- Dobra - zgodziła się Mia - I tak wiem już za dużo. Muszę to przetrawić. Gruntownie.
- A jeszcze nie wiesz wszystkiego - zaśmiałem się.
- I narazie mi wystarczy - oznajmiła i wstała z fotela - Pójdę już do siebie. Potrzebuje chwili spokoju - powiedziała i wyszła z pokoju.
- Trzeba się było ugryźć w język - pomyślałem - Mam nadzieję, że sobie z tym wszystkim poradzi.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top