Czy uwierzysz?

Przyglądam się zakatowanej kobiecie przywiązanej do krzesła,wydaję ostatni jęk bólu  i umiera. Nie sprawia mi to radości, po raz kolejny.Odwiązuje sznur wiąże węzeł i wkładam jej na szyje  i ciągnę do salonu.

-Ale masz ładny salon muszę ci powiedzieć.-Wieszam zwłoki na żyrandolu.-Pasujesz tu idealnie.-Nadal nic a zresztą...-Palić to wszystko!-Zapalam zapałkę i rzucam nią w zwłoki,po czym wybiegam z budynku i wracam do rezydencji.-Dlaczego mnie to nie bawi?-Pytam samą siebie.

"Coś zatruwa twoje myśli"-Podpowiada Nemezis.

"No dlaczego mu nie powiesz on jest taki u..."

-Zamknij się Candy, nie rozumiesz,jak mam mu to powiedzieć. O hej Toby wiesz dlaczego nie mogę kochać? Bo wiesz walczyłam ze smokiem w innym wymiarze i omal nie zgięłam,ale uratował mnie mój przyjaciel ,wspominałam że jest bogiem kłamstw,no i on scalił moją duszę z cieniem żebym mogła przeżyć a efektem ubocznym jest to że nie mogę kochać?Ta świetnie,jakieś inne genialne pomysły Candy?-Słysze śmiech Nemezis.Nie obchodzi mnie to, za dużo myślę.Jest późna noc,śnieg lekko prószy,moje myśli uciekają na dziwne tory , budząc do życia wspomnienia...najgorsze z możliwych,te o których tak skrupulatnie  próbowałam zapomnieć. Podwaliny mojego świata, jeśli tak można je nazwać. Uśmiecham się smutno. 

-Na sznurku nikt nie trzyma mnie...bez sznurków wcale nie jest źle.-Nucę pod nosem i puszczam się biegiem, wysiłek zawsze pomagał mi zapomnieć, biegłam tak aż do lasu,dopiero tam zwolniłam nie mogąc już dłużej,zatrzymałam się chwile dysza ciężko oparłam się o pień drzewa. Po czym już wolnym krokiem, aż do drzwi rezydencji ,naciskam klamkę i cicho wchodzę do środka,większości śpi lub jest na nocnych "łowach".Abigail,zwijała się na moim łóżku, w sumie to już jej łóżko. Spanie na parapecie jest naprawdę spoko,otwieram okno najszerzej jak się da przykrywam się ciepłym kocem i wyobrażam sobie że znowu jestem w mojej jaskini. Zdejmuję łuskę  przebieram się w pidżamę,kładę się na parapecie,przyglądam się gwiazdą. Uwielbiam na nie patrzeć, gwiazdy to jedyna rzecz która się nie zmieniła odkąd odeszłam.Zamykam oczy ,ale pod powiekami odżywają wspomnienia.

-Dość tego.-Siadam na parapecie,wyglądając za okno.-Sanguinem,sanguinem,sanguinem.-Szepcze,syczę z bólu,wstaje chwiejnie skrzydła trochę utrudniają zachowanie równowagi.Balansuję na krawędzi, bo czym odbijając się  od parapetu wznoszę się w powietrze. Niewielka chwile wolności,nikt nie widzi, nikt nie słyszy,nikt nie ocenia. Tylko ja,gwiazdy i nie przenikniona noc. Idealnie. Przysiadłam na czubku jednego z niższych drzew,jestem sama reszta mnie śpi.Zamykam oczy na sekundę.-Czas się zabawić.-Mówię nie swoim głosem.

Rano: 

Budzę się cała lepię się od krwi.Do nozdrzy dociera zapach padliny.

-No tak , to wszystko wyjaśnia.-Podnoszę się z ziemi,trochę kręci mi się w głowie. Idę w kierunku willi, dobrze że nie wyszła z lasu albo nie wróciła do rezydencji,było by naprawdę źle.-Teraz i tak jest spokojniejsza niż wcześniej.-Mówię sama do siebie,puszczam się biegiem.Abigail na szczęście bawiła się z Sally ,nikt nie może mnie zobaczyć.

-Kathalia.-Słyszę za sobą głos Tobyego, odwracam się.

-Co?Śpieszy mi się.

-Jesteś cała w krwi.

-Odkrywcze nie powiem...jadłam.-Uśmiecham się.

-Co?-Wącham krew którą mam na sobie.

-Sarnię , muszę się umyć więc po co przyszedłeś?

-Już nie ważne.-Wychodzi,dobra to idę  się wykąpać. 

Time Skip:

Nie wiem ile siedziałam w łazience ale krew nie chciała zjeść. Tylko dorwę Psycho, ona i te jej rozrywki,to zawsze się źle kończy.Wychodzę z łazienki ,na moim łóżku siedzi Toby,na mój widok zrobił się cały czerwony i zakrył oczy ręką.

-Wybacz!Nie wiedziałem że będziesz w samej bieliźnie!-Krzyczy,a ja się śmieje.

-Nie histeryzuj,strój kąpielowy to prawię to samo już się ubieram.-Mówię nadal się śmiejąc ,odwracam się tyłem.

-Skąd te wszystkie blizny?-Pyta.

-Jedne są karą,inne nauką,wszystkie świadectwem.-Mówię.

-A te na plecach?-Wyjmuję  z szafy jakąś bluzkę i narzucam ją na siebie.

-Rany  zadane skórzanym batem mają to do siebie że wolną się goją.-Mówię obojętnie.-Niby miało jakoś strasznie boleć.Jakoś po trzydziestym straciłam przytomności.-Uśmiecham się,i wciągam na siebie spodnie.

-A ile było uderzeń?

-Dokładnie sto i tak ładnie się zgoił.-Przygląda mi się ze smutkiem.-Nie patrz tak.

-Wiesz Slender wspominał że miałaś trudną przeszłości.

-Co dokładnie powiedział?

-Powiedział mi że,byłaś wyśmiewana przez wszystkich,że z rodziną ci się nie układało,że miałaś myśli samobójcze,że ludzie się nad tobą zwyczajnie znęcali.Wypełniała cię nienawiści do całego świata chciałaś ich wszystkich pozabijać,byłaś sprytna i kłamliwa ale strasznie samotna.Miałaś zostać pierwszym proxy, przede mną... Slenedrman powiedział że ktoś go uprzedził i znikłaś.Wiesz o co mogło mu chodzić?-Slender mnie obserwował?Mnie? Miałam zostać zabójcą,wcześniej?

-Wiem,oczywiście że wiem.-Uśmiecham się.-Naprawdę chcesz poznać moją historię?

-Tak,nie rozumiem co możesz ukrywać dlatego tak mnie to ciekawi.-Przeczesuje swoje mokre włosy lekko mokre włosy i siadam obok niego.

-Pomijając fakt że ciekawości to pierwszy stopień do piekła.Dobrze ale musisz obiecać że nikomu nie powiesz to dla mnie bardzo ważne z dwóch powodów zachowuję  swoją enigmatyczności ,a po drugie nie chce dostać piorunem,ani zamarznąć,ani umrzeć ...nie pytaj.

-Ugh...No w porządku.

-Więc Toby Erin Rogers , najpierw pytanie do ciebie za nim zacznę muszę zadać ci pytanie.Wierzysz w istnienie magii?-Nie odpowiada,tylko mi się przygląda.

-Skąd wiesz jak się nazywam?-Uśmiecham się.

-Mam swoje sposoby.Wracają znasz początek historii, tak nienawidziłam wszystkich cierpiałam. Ale Slenderman miał racje mówiąc że byłam sprytna i kłamliwa ,w sumie nadal jestem, na tyle że zainteresowałam boga.-Przerywam czekając na reakcje.

-Czekaj ,czekaj,co?

-Wiem,wiem trudno to sobie wyobrazić.Miałeś kiedyś na historii o mitologi wikingów?

-Coś tam było...kiepsko pamiętam.

-No więc o takich bogach mowa,o bogu kłamstw i intrygi dokładniej, to był przypadek a przynajmniej tak na początku myślałam, uratował mnie od gwałtu i odprowadził do domu był dla mnie miły wiedziałam kim jest,wiesz lubiłam wszystkie mitologię , po raz pierwszy od bardzo dawna byłam szczęśliwa czułam się komuś potrzebna.Odwiedzał  mnie coraz częściej,dał sens mojemu pustemu życiu.-Wstaję i podchodzę do biurka podnoszę leżącą na nim książkę.Otwieram na pierwszej stronie i siadam z powrotem. Pokazuję mu zdjęcie.- To on.

-A ta dziewczyna to ty?-Pyta,przyglądam się brązowowłosej wersji mnie,jeszcze bez blizn, gdy skóra miała jeszcze normalny odcień ,a oczy były ludzkie.

-Tak zmieniłam się co? Czas mijał byliśmy sobie coraz bliżsi pewnego dnia zaproponował mi  że zabierze mnie ze sobą,pokaże swój świat. Zgodziłam się, bo co innego mogłam nienawidziłam swojego poprzedniego życia,znalazłam szczęście i w końcu miałam cel w życiu kochałam go,był dla  najważniejszą osobą w całym moim życiu.Jak to mówią nic co piękne nie może trwać długo,pół roku później byliśmy na spacerze, zostaliśmy zakatowani, przez smoka. Wiem że brzmi to jak jakiś film fantasty ale taka prawda.Ciężko było dać rade i nie wyszłam z tego bez szwanku ,byłam prawię martwa. Jedyny sposób by mnie ocalić był nielegalny,jego to nie obchodziło. Scalił moją duszę z cieniem,ale oczywiście i to nie obyło się bez strat.W ten sposób jednego dnia straciłam normalny wygląd i szanse na normalne życie. Ale wiesz co? On mnie nie zostawił, chociaż mógł stał u mojego boku.Nie mogłam mu nic dać choćbym nawet chciała,a on mimo wszystko starał się bym była szczęśliwa.-Przerywam.

-Wyjaśniłaś kwestię swojego wyglądu i zachowania.Ale dlaczego tu jesteś i czemu zostałaś zabójcą? 

-Tak jak już mówiłam,straciłam możliwości odczuwania miłości w jaki kolwiek   sposób.Dlatego czas spędzony z nim sprawiał że czułam ból za czymś co nie wróci.Postanowiłam się czym zająć i zostać żołnierzem, to byłby najlepszy pomysł życia szczególnie że miałam  już doświadczenia.Bo prawię samodzielne zabicie smoka to wyczyn. Gdyby nie fakt że ten zawód przysługuję raczej facetom.Ale jak już łamać zasady to z pełną klasą.Druga kobieta w Asgardzie która została rycerzem. Początki były naprawdę ciężkie moja wytrzymałości fizyczna leżała totalnie,wszyscy obstawiali  ile jeszcze wytrzymam.Wiesz miałam kogoś kto mi pomagał nazywa się Ezykiel, dzieliłam z nim pokój. Okazuję się że nasza przeszłości jest podobna. Dzieciństwo na ziemi,prześladowani przez rówieśników, różniliśmy się tym że jego matka była z tond.Był i jest dla mnie jak brat.On pomógł mi nadgonić z siłą i wytrzymałością fizyczną, a ja udzieliłam mu korepetycji z taktyki wojennej.Stał się dla mnie bratem , obiecał że co kolwiek  by się nie działo zawszę będzie ze mną.Ale znowu odbiegam od tematu.Dzięki jego pomocy stałam się najlepsza ale nie wszystkim się to podobało. Dwóch chłopaków zaczaiło się na mnie, chcieli mnie zabić,ale ponieważ to faceci a co po niektórym w głowię tylko jedno. Znowu ktoś tego próbował nie miał zamiaru znowu być ofiarą.Zabiłam tych skurwieli zanim zdążyli zareagować.I wiesz co?To było zabawne zadawanie bólu innym sprawiało mi tak wielką radości. Musiałam uciekać,gdyby wydało się co zrobiłam...Cóż uciekłam do miejsca najlepiej mi znanego i tam zostałam,ale coś się we mnie obudziło chciałam...nie musiałam zabijać to była pierwsza rzecz od jakiegoś czasu która dawała mi radości.

-I co dalej?-Pyta Toby z ciekawością pięciolatka co doprowadza mnie do śmiechu.

-Następne lata były rutynowe  polowanie na jedzenie,walka o przetrwanie w dziczy i masa zabójstw czyli norma.Zostałam nazwana przez miejscowych "Kathalia córka Ognia i samej Śmierci" ciekawy tytuł prawda? Wszystko było by dobrze i mogła bym tak żyć ,ale niestety komuś się to nie podobało...i mimo iż walczyłam z całych sił przecinków ale zostałam złapana.Kiedy zorientowali się że jestem Upadłą...

-Upadłą?

-Tak,czyli osobą której dusza w części jest cieniem.-Zdejmuję bransoletkę z lewego nadgarstka i pokazuję mu bliznę kształtem przypominającą czaszkę.-Normalnie za takie coś zamykali w wiezieniu i głodzili na śmierci. Uniknęłam tego dzięki dwóm rzeczą po pierwsze dzięki kontaktom jakie posiadam i temu że kiedyś rozpracowałam system zabezpieczeń cel.Więc wymierzono mi sto uderzeń bata i półżywą zesłano na ziemie.To koniec mojej historii, teraz możesz mnie oceniać jak chcesz,ja i tak nie mam uczuć.-Przyglądam mu się.

-Mam jeszcze jedno pytanie.

-Mów.

-To cię boli prawda?-Przyglądam mu się.-To że cały czas jesteś sama?

-Na początku,ale wiesz jak to jest z czasem człowiek przestaje odczuwać zimno...bo zapomina czym jest ciepło.  

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- 

  Hej wszystkim którzy dotrwali do końca postarałam się i wyłożyłam całą historię Kathali (1514 Słowa!)Doceń moją pracę i zostaw komentarz!(no chociaż  "." żebym wiedziała że się podoba.) 

                                                                                                                                                      /Kathalia 


   






Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top