IV
Sprawnie wrzucił bieg, kładąc prawą rękę na kierownicy. Wyjechał z miejsca parkingowego, korygując ustawienie kierownicy otwartą dłonią. Brunetka patrzyła wręcz z uwielbieniem na lekko zgięte smukłe palce, na prześwitujące przez bladą skórę żyły i ścięgna. Wszystko w nim było piękne.
Mężczyzna objechał cały poziom dookoła, aby ustawić samochód na linii startu tuż obok białego Ferrari. Oikawa spojrzał na nich przez otwarte okno i wyszczerzył zęby.
— Już myślałem, że zwiałeś — powiedział na tyle głośno, żeby przebić warkot silników obu aut. Kageyama zacisnął dłonie na kierownicy tak mocno, że aż pobielały mu kłykcie. — Widzę, że wziąłeś na pokład swoją kobietę. Nadal liczę na to, że się kiedyś pościgamy, Vegas.
Dziewczyna uśmiechnęła się sztucznie i odwróciła wzrok.
— Chyba, że to tylko jednorazowy wypad — ciągnął szatyn. — Ja też na twoim miejscu nie chciałbym spędzać z nim ani chwili dłużej.
— Z pewnością się jeszcze spotkamy, Wasza Wysokość — powiedziała. — Powodzenia.
Oikawa wyglądał jakby miał zamiar coś jeszcze powiedzieć, jednak Kageyama zamknął okno, widząc jak na tor wchodzi Kuroo z zamiarem rozpoczęcia wyścigu.
— Wkurwia mnie ten typ — rzuciła dziewczyna i spojrzała na mężczyznę przed sobą. — Kto to?
— Hannibal — odpowiedział Kageyama, a brunetka przyjrzała się dokładnie kierowcy. Nie miała pojęcia dlaczego, ale ksywka pasowała do niego jak ulał. Chłopak był nieziemsko wysoki, miał czarne, postawione na żel włosy i złote przenikliwe spojrzenie. Zamek jego krwistoczerwonej kurtki zabłyszczał w świetle reflektorów Mustanga, kiedy mijał ich, żeby zająć miejsce pomiędzy dwoma zawodnikami.
Dziewczyna zerknęła na drżącą dłoń Kageyamy, spoczywającą na drążku zmiany biegów i przeniosła wzrok na jego twarz. Skupione spojrzenie wbite w tor, zmarszczone brwi i zaciśnięte usta. Wyglądał jakby miał wszystko pod kontrolą, jednak zdradzał go ten mały szczegół.
Brunetka bez wahania przykryła jego dłoń swoją i wlepiła spojrzenie w przednią szybę. Po chwili poczuła jak chłopak zabiera rękę, by następnie położyć ją na wierzchu jej dłoni i zacisnąć palce dziewczyny na drążku. Uniosła kącik ust. Kuroo podniósł ramiona, a obaj kierowcy zaczęli podkręcać obroty. Dźwięk pracującego silnika był miodem dla uszu wszystkich obecnych. Dziewczyna poczuła pewny ruch dłoni Kageyamy, gdy wrzucał drugi bieg. Adrenalina zaczęła uderzać jej do głowy, a puls przyspieszył gwałtownie. Oboje wpatrywali się w Hannibala, czekając na sygnał do startu.
— Zniszcz go — rzuciła, po czym oba auta ruszyły przed siebie z piskiem opon.
Brunetka zdążyła niemal zapomnieć jakie emocje towarzyszą wyścigom. Co chwilę czuła jak chłopak zmienia biegi na wyższe, niemal nie zdejmując nogi z gazu. Silnik ryczał przeraźliwie, kiedy oboje pędzili przed siebie, idąc łeb w łeb z białym Ferrari. Dziewczyna nie odrywała wzroku od toru. Była w stanie ocenić wysokość obrotów, po dźwięku silnika i w głowie powtarzała wszystkie ruchy, które wykonywałaby po kolei, gdyby to ona siedziała za kółkiem. Kageyama, jakby czytając jej w myślach, robił dokładnie to, co przemknęło jej przez umysł w ułamku sekundy. Była dobrym kierowcą, ale nigdy nie porwałaby sie na takie prędkości. Białe Ferrari zaczęło wysuwać się na prowadzenie. Nawet ryk silnika nie był w stanie zagłuszyć łomotu serca dziewczyny, gdy zaczęli zbliżać się do zakrętu.
— Teraz — wyszeptała i w tym samym momencie Kageyama zaciągnął hamulec, skręcając kierownicę na maksa w lewo. Pisk opon uderzył w jej umysł niemal bolesnym bodźcem, gdy auto zaczęło sunąć bokiem po asfaltowej nawierzchni. Killer sprawnie wyprowadził ich na prostą i gwałtownie wcisnął gaz, za wszelką cenę starając się dogonić rywala.
Vegas wydawało się, że słyszy walenie serca chłopaka. Jego gorąca dłoń niemal parzyła ją w skórę, gdy pewnie zaciskał ich palce na drążku. Adrenalina rosła z każdym centymetrem, który przybliżał ich do zrównania się z Ferrari Króla. Kageyama zmusił Mustanga do maksymalnego przyspieszenia, z zaciśniętymi zębami wbijając spojrzenie w linię mety kilkadziesiąt metrów przed nimi. Podświadomie wcisnęła prawą stopę w podłogę, jednak natrafiła na pustkę. Krew buzowała jej w żyłach, wszystkie nerwy krzyczały od nadmiaru adrenaliny, a mózg wrzeszczał, żeby przyspieszyć. Była uzależniona od tego uczucia odkąd pierwszy raz wsiadła do samochodu brata.
Ford niemal zrównał się z Ferrari, od mety dzieliły ich już tylko sekundy. Zmysły obojga działały na najwyższych obrotach.
Czarny jak noc Mustang przeciął linię mety niemal w tym samym momencie co śnieżnobiałe auto rywala.
Mężczyzna puścił dłoń dziewczyny i zaciągnął ręczny, wprowadzając samochód w obrót i pozostawiając na asfalcie czarne koliste ślady.
Kiedy Mustang zatrzymał się na dobre, ich głośne oddechy i bijące serce wypełniły wnętrze samochodu, które nagle wydało się nienaturalnie ciche. Nadal pracujący silnik i krzyki tłumu dochodziły jakby z oddali, nie będąc w stanie jednak zagłuszyć szumu krwi w uszach obojga.
— Wygraliśmy? — zapytała, jednak jedno spojrzenie na tłum, zbierający się wokół białego Ferrari i wyszczerzonego Króla Toru wystarczyło, by uśmiech zszedł z jej twarzy. Kageyama położył obie dłonie na kierownicy i oparł o nie czoło, starając się wyrównać oddech.
Dziewczyna obserwowała z rosnącą frustracją jak Kozume Kenma podchodzi do Oikawy i wręcza mu plik banknotów. Nagrodę za zwycięstwo.
— Milimetry — wycedził Kageyama, a dłoń dziewczyny automatycznie
spoczęła na unoszącym się z każdym ciężkim oddechem ramieniu bruneta. Była w stanie wyczuć smak jego gorzkiej porażki na języku. W milczeniu pozwoliła emocjom opaść i przeniosła palce na kark chłopaka. Jego skóra wydawała się wręcz gorąca, lekko wilgotna od potu, a ból w jej piersi tak irracjonalny, że nie mogła się sobie nadziwić. Zawsze tak przeżywała cudze porażki?
— Chodź — powiedziała łagodnie, wahając się jeszcze jak zwrócić się do mężczyzny. — Tobio?
Brunet uniósł głowę i spojrzał na nią z wściekłością, bólem i rozczarowaniem w oczach.
— Chodź — powtórzyła równie łagodnie jak przedtem. — Będę tuż obok.
Mężczyzna wyprostował się gwałtownie i wysiadł. Dziewczyna wzięła jeszcze jeden głębszy oddech i chwyciła za klamkę. Nie zdążyła jej nawet nacisnąć, gdy drzwi samochodu otworzyły się, ukazując szczupłą sylwetkę Kageyamy. Brunetka wysiadła sprawnie, po czym razem skierowali się w stronę Króla. Krzyki tłumu zagłuszyły stukot obcasów dziewczyny, gdy ledwo stawiała kolejne kroki, nie mogąc powstrzymać drżenia nóg po nieziemskiej dawce emocji.
Kageyama zbliżał się do rywala jak w transie, nie słysząc nic poza biciem własnego serca i swoim ciężkim oddechem. Był już na granicy wytrzymałości, gdy brunetka złączyła ich dłonie, dodając mu otuchy swoją obecnością. Tobio nie mógł pozbyć się wrażenia, że jej obecność lekko ułatwiała mu stawienia czoła tej upokarzającej scenie. To uczucie było dla niego tak obce i przerażające, że miał ochotę wyrwać dłoń z dłoni dziewczyny, wsiąść w samochód i odjechać z piskiem opon. Zamiast tego mocniej zacisnął palce na jej skórze i podszedł do Oikawy z beznamiętnym wyrazem twarzy.
— No, Killer — zaczął szatyn i odwrócił się szybko, by wrzucić plik banknotów na przednie siedzenie swojego Ferrari. — Szczerze powiem, że nie mogę wyjść z podziwu. To były milimetry. Poprawiłeś się — uśmiechnął się szeroko, po czym przeniósł wzrok na ich splecione dłonie. — Chyba, że to obecność tej ślicznotki tak na ciebie działa.
Risa mogłaby przysiąc, że całe ciało Kageyamy spięło się momentalnie. Zaśmiała się sztucznie, lekko przekrzywiając głowę.
— Jeśli uważasz, że kobieta może wpłynąć na twoje umiejętności to trochę słaby z ciebie kierowca — powiedziała. Stojący obok Kenma uśmiechnął się lekko, a Oikawa zmrużył oczy.
— Jak widzisz... — zaczął, wskazując dłonią otwarte drzwi Ferrari. — Mojej kobiety ze mną nie było.
— Niezłe wsparcie — powiedziała przekrzywiając głowę.
— Może to ty zrobiłeś się słaby, Królu — odezwał się Kageyama, a uśmiech na jego twarzy był niemal przerażający. — Prawie dałeś mi wygrać.
Oikawa zaśmiał się cicho.
— Prawie, Killer — odparł, akcentując pierwsze słowo. — Ale nie zrozum mnie źle. Miło mieć w końcu godnego przeciwnika — powiedział. — Lubię wyzwania.
Kageyama nie odpowiedział. Obaj kierowcy mierzyli się nienawistnymi spojrzeniami, dopóki Kenma nie odchrząknął.
— Musimy zwolnić tor — powiedział spokojnym głosem. — Hannibal i Puchacz już czekają na starcie.
— Ahh, tak — Oikawa przeczesał włosy palcami i położył dłoń na otwartych drzwiach. — Do następnego, Killer. Nie zawiedź mnie.
— Masz moje słowo, Oikawa — powiedział brunet z pewnością, która niemal zbiła dziewczynę z nóg. — Pewnego dnia zrzucę cię z tronu.
— Powodzenia — uśmiechnął się chłopak i wsiadł do auta, by odjechać po chwili z piskiem opon.
Kenma skinął im głową i skierował się do białego Maserati, stojącego niedaleko linii mety.
Dziewczyna puściła dłoń chłopaka i westchnęła ciężko.
— Co za dupek.
Kageyama spojrzał na nią z góry i uniósl lekko kącik ust. Spokój spłynął na niego gwałtowną falą, a wdzięczność zalała go z taką siłą, że omal nie nachylił się by ją pocałować.
Brunetka uniosła głowę i obdarzyła go ciepłym uśmiechem.
— Dobra robota — powiedziała i skierowała się w stronę czarnego Mustanga. Opadła na siedzenie, zanim chłopak w ogóle doszedł do drzwi i oparła głowę o miękki materiał fotela. Kageyama wślizgnął się na miejsce kierowcy i odpalił silnik.
— Jesteś niesamowita — powiedział i ruszył z piskiem opon, nie pozwalając jej na odpowiedź.
Droga na parking zajęła im trochę dłużej niż wyścig, lecz mimo to chłopak nadal prowadził z taką prędkością, że zmuszony był użyć ręcznego na zakręcie. Dziewczyna odchyliła głowę do tyłu i obserwowała nocne niebo nad nimi, wsłuchując się w odgłosy silnika.
Kageyama minął oba samochody następnych zawodników i wjechał na parking. Nie zatrzymał się ani przy samochodzie Kenmy, ani przy ekipie Karasuno. Zjechał na niższe piętro, minął dwóch mężczyzn przy szlabanie i wyjechał na drogę, prowadzącą na ekspresówkę.
Krajobraz za oknem zmieniał się szybko, kiedy pędzili przed siebie pustą drogą. Dochodziła trzecia.
— W schowku mam telefon — powiedział, a dziewczyna spojrzała na niego pytająco. — Puść coś fajnego.
Brunetka wyjęła urządzenie i wcisnęła przycisk po boku.
— Jeden, trzy, osiem, siedem — dodał, zanim zdążyła zapytać. Wprowadziła kod sprawnymi kliknięciami i wcisnęła ikonkę Spotify'a.
Nie minęła chwila, a z głośników wydobyły się pierwsze dźwięki remixu "Get lucky".
Mężczyzna nie skomentował wyboru, skupiając się na drodze przed sobą.
Brunetka przestała patrzeć w okno i dla odmiany skupiła się na kierowcy. Na częściowo oświetlonej przystojnej twarzy, na grze cieni na bladej skórze, na silne mięśnie, rysujące się pod delikatnym materiałem granatowej koszuli i na czarny zarys tatuażu na prawym przedramieniu chłopaka, który tak bardzo pragnęła zobaczyć w całej okazałości.
"We're up all night till the sun.
We're up all night to get some.
We're up all night for good fun.
We're up all night to get lucky."
Tekst piosenki odbijał się w głowie dziewczyny jak echo, nabierając kompletnie nowego znaczenia po dzisiejszej nocy. Nie czuła zmęczenia. Pragnęła jeździć w kółko bez celu z tym pięknym mężczyzną obok i z tą konkretną piosenką, płynącą z głośników na maksymalnej głośności. Pragnęła zostać w tej chwili aż do wschodu słońca, zatrzymać jej piękno jak najdłużej, bawić się przy ryku silnika i grze świateł na desce rozdzielczej. Oboje mieli tak cholerne szczęście, że los skrzyżował ich drogi.
— Odwieźć cię? — zapytał niskim, lekko zachrypniętym głosem, który sprawił, że po jej plecach przebiegł delikatny dreszcz. A może była to wina włączonej klimatyzacji?
Milczała. Zastanawiała się, czy prośba o dalsze marnowanie paliwa była na miejscu.
— Chcesz się przejechać? — zapytał, a brunetka popatrzyła na niego z lekkim uśmiechem. Chłopak oderwał na chwilę wzrok od pustej drogi i spojrzał jej w oczy.
— Chcę — odparła, a Kageyama uniósł kącik ust, przyspieszając jeszcze bardziej.
On też chciał, żeby ta chwila trwała jak najdłużej, bo pierwszy raz od dawna czyjaś obecność była dla niego tak błoga i kojąca.
***
Kiedy Kageyama zatrzymał samochód przed jej domem, zaczynało już świtać. Warsztat Edogawy, przy którym spotkali się kilka godzin wcześnie,j był już zamknięty, a właściwie jeszcze nie otwarty. Zza szeregu budynków przebijały się pierwsze promienie wschodzącego słońca, ale uliczne latarnie rzucały jeszcze delikatne światło na wilgotny od porannej rosy chodnik.
Chłopak zaciągnął hamulec i zgasił silnik.
Przez tę parę godzin, które spędzili na pędzeniu autostradą bez celu, praktycznie się do siebie nie odzywali. Żadne z nich nie czuło potrzeby zaczynać rozmowy, a panująca w samochodzie cisza, przerywana tylko rykiem silnika i delikatnym szumem klimatyzacji wcale nie była niezręczna. Wręcz przeciwnie, było w niej coś uspokajającego, co pozwoliło im zapomnieć o emocjach, które towarzyszyły im podczas wyścigu i po tak bardzo niefortunnej porażce.
— Chcę cię o coś zapytać — Kageyama odezwał się pierwszy, odwracając się lekko w jej stronę. Dziewczyna zrobiła to samo, wlepiając spojrzenie w oczy mężczyzny. — Skąd wzięło się Vegas?
Brunetka uśmiechnęła się lekko.
— Będziesz musiał się bardziej postarać, jeśli chcesz się dowiedzieć — powiedziała cicho. Dziwnie było nie musieć już dłużej podnosić głosu w celu przekrzyczenia silnika.Ta nagła cisza wydawała im się tak nienaturalna.
— To taka wielka tajemnica? — spytał.
— Nie — odparła. — Ale gdzie w tym zabawa?
Kageyama uniósł lekko kącik ust. Dziewczyna przeczesała włosy palcami, biorąc głębszy oddech.
— Dziękuję za dzisiaj — powiedziała.
— To ja dziękuję za ten cały teatrzyk — powiedział. — Oikawa nie mógł chyba uwierzyć własnym oczom, gdy nas razem zobaczył. Uratowałaś mój honor.
— Musimy to kiedyś powtórzyć — powiedziała, opierając się bokiem o siedzenie. Wpatrywała się w niego z wdzięcznością. Tak dobrze było w końcu wrócić do tego świata. Tu było jej miejsce.
— Udawaną randkę? — Kageyama uniósł brew, a dziewczyna uśmiechnęła się, lekko przekrzywiając głowę.
— Na pewno taką udawaną?
Mężczyzna nachylił się w jej stronę, podpierając się ręką na jej siedzeniu, drugą kładąc na policzku dziewczyny.
Serce podeszło jej do gardła, gdy czarnowłosy złączył ich usta, delikatnie muskając jej dolną wargę. Ciepło jego dłoni na jej skórze było przyjemne i kojące, a delikatny zapach jego drogich perfum sprawił, że zakręciło jej się w głowie.
Jego usta były wręcz gorące. Dziewczyna poczuła jak przyspiesza jej puls, gdy Kageyama pogłębił pocałunek, przesuwając dłoń na jej kark, by przyciągnąć ją bliżej siebie. Brunetka pragnęła przylgnąć do jego silnego ciała, przejechać palcami po każdym skrawku ciepłej skóry, trzymać go przy sobie jak najbliżej i jak najdłużej.
Mężczyzna całował ją długo i czule, głaszcząc kciukiem delikatną skórę tuż pod linią ciemnych włosów dziewczyny. Jej dłoń spoczęła na grzbiecie jego dłoni, a wtedy chłopak odsunął się delikatnie, nadal jednak utrzymując między nimi odległość nie większą niż kilka centymetrów.
Ten jeden pocałunek dostarczał mu prawie takich emocji jak sam wyścig. Krew szumiała mu w uszach, nienaturalne gorąco rozchodziło się po całym ciele, a on pragnął więcej i więcej. Pragnął całować te pełne usta od świtu do zmierzchu, gładzić delikatną bladą skórę, odkryć znaczenie jej imienia i każdą kolejną sekundę spędzić w jej obecności, nie oddalając się nawet na krok.
Uczucia, które nim zawładnęły były mu dotąd nieznane. Znał ciepło kobiecego ciała, jego kształty, przyjemność płynącą z kojącego dotyku delikatnych dłoni. Nigdy jednak jego serce nie przyspieszało tak gwałtownie, pracując z prędkością pędzącego Mustanga, pompując gorącą krew do każdej części jego ciała. Nie potrafił nazwać uczucia, które nim zawładnęło, ale jednego był pewien. Chciał więcej.
— Może zostaniesz jeszcze chwilę? — zapytał, a dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie.
— Już prawie piąta — wyszeptała w jego usta. Czarnowłosy przeniósł dłoń z powrotem na policzek dziewczyny i pogłaskał gładką skórę, zahaczając kciukiem o dolną wargę.
— Pójdziesz ze mną na jeszcze jedną udawaną randkę? — spytał. Brunetka uniosła lekko kącik ust.
— Pod jednym warunkiem — szepnęła. Kageyama przeniósł wzrok z zaróżowionych warg na brązowe oczy dziewczyny, błyszczące w świetle wschodzącego słońca.
— Jakim?
— Chcę zobaczyć twój tatuaż — powiedziała.
— Który? — uśmiechnął się lekko, a rozbawienie przemknęło przez jego spojrzenie.
— Każdy — szepnęła. — Zaciekawiłeś mnie.
— Będziesz musiała się trochę bardziej postarać — mruknął i pocałował ją jeszcze raz. Tym razem krótko i delikatniej niż przedtem. Zaledwie musnął jej wargi i ponownie odsunął się, nadal jednak pozostając na tyle blisko, by dziewczyna czuła jego ciepły oddech na skórze.
— I jeszcze jedno — zaczęła.
— Tak? — mruknął gardłowo, patrząc na nią ciepło, jak jeszcze nigdy na nikogo.
— To nie będzie udawana randka — powiedziała, a chłopak uśmiechnął się
jeszcze bardziej.
— Oczywiście, że nie — powiedział. — Ani ta, ani następne.
Brzmiało to prawie jak obietnica.
Dziewczyna pocałowała go po raz ostatni tego wieczoru i wysiadła z samochodu.
— Dobranoc, Killer.
W jej ustach ten straszny tytuł nie brzmiał już tak przerażająco.
— Dobranoc, Vegas — odparł i patrzył jak dziewczyna znika w bocznych drzwiach warsztatu samochodowego.
Długo jeszcze czarny Mustang stał na jej ulicy. Jego kierowca potrzebował chwili by uspokoić emocje i wyrównać oddech, a kiedy w końcu doszedł do siebie, odjechał z piskiem opon i rykiem silnika, budząc prawdopodobnie pół dzielnicy.
Samochód mknął przez puste jeszcze ulice, nie zwalniając nawet na chwilę. Ta prędkość była równie kojąca jak jej ciepłe wargi, warkot silnika tak głośny jak ich ciężkie oddechy, a wschód słońca niemal tak piękny jak ona.
Na razie podzieliłam całość na mniejsze części i wprowadziłam małe zmiany do drugiej, możecie sobie odświeżać tę historię powolutku. Piąty rozdział niedługo wleci <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top