"Spokojnie, policja i pogotowie są już w drodze"

Nie wiem jak to zrobiłam, ale się wyspałam co jest dość rzadkie.

Wstaję i od razu kieruję się do łazienki. Po ubraniu się w czarne jeansy z przecięciami na kolanach, białą koszulkę i trampkach, schodzę na dół do kuchni i znajduję Jake w samych dresach, bez koszulki. Z całej siły próbuję nie patrzyć na jego nagą klatkę piersiową, ale i tak to robię.

- Jak pierwsza noc w nowym miejscu? - pytam przygotowując kawę i płatki zbożowe.

Piątek to jedyny dzień jaki usunęłabym z tygodnia. Nienawidzę go, inni nie lubią poniedziałków, a lubią piątki przez koniec tygodnia. Ja za to lubię poniedziałek, przez to, że nie wiem co się wydarzy w ciągu następnych dni.

- Nie mogłem spać, bo jak już zasypiałem ktoś postanowił zrobić sobie herbatę - odpowiada, a ja wiem, że chodzi mu o mnie.

- Nie mam pojęcia kto.

- Ta, akurat.

- Możecie się uciszyć? Nie wyspałam się -mówi od niechcenia moja siostra, pojawiając się w kuchni.

- Ciekawe dlaczego? - pytam z sarkazmem.

Po śniadaniu idę do siebie do pokoju po torebkę, gdy wracam do kuchni po jabłko w kuchni zauważam tylko Jake'a.

- Co ty cały czas robisz w kuchni? - pytam idąc po owoc.

- Czekam na ciebie - odpowiedział bez zastanowienia, a mnie zamurowało.

- Co? - pytam z niedowierzaniem.

Jake nie odpowiada, ale chodzi do mnie i spogląda mi głęboko w oczy.

- Wiesz, że już nikogo nie ma w domu? - pyta ochrypłym głosem.

- Co w związku z tym?

Nie wiem czemu, ale zaczynam się podniecać.

Jake przybliża do mnie swoją twarz, tak że nasze nosy się stykają.

- Wiesz na co mam teraz ochotę?

- Na co?

Brunet przybliżył się do mnie jeszcze bardziej, nasze wargi się stykają.

Zerkam na niego spod rzęs, a on nagle mnie całuje. Nie wiem co się z nim stało, jeszcze wczoraj patrzył na mnie jak na zwykłą dziewczynę, a teraz? Jak wygłodniałe zwierzę na kawałek soczystego mięsa.

Po chwili do pocałunku dołączają nasze języki. Przechylam głowę w lewo, aby pogłębić pocałunek. Jake przybliża mnie do blatu, a następnie łapie mnie za biodra i sadza. Po jakimś czasie się od siebie odrywamy, delikatnie dyszę.

- Nie powinno mieć to nigdy miejsca - stwierdzam patrząc w jego oczy.

- Racja, ale chętnie bym to powtórzył - odpowiada z uśmiechem na twarzy.

W tej chwili pragnęę tylko, aby znowu go pocałować. Jednak nagle czuję, jak wszystko mi się cofa. Od razu go lekko odpycham i pędzę do łazienki.

Gdy wszystko zwróciłam, spuszczam wodę, a następnie myję zęby oraz dłonie. Wychodzę z łazienki z lekko szklanymi  oczami, bo nie miałam na to siły.

- Co się stało? - pyta dość zmartwiony Jake.

- Nic, tylko pewnie zjadłam coś nieświeżego.

***

Od pocałunku z Jake'iem minęło już dwa tygodnie. Brzuch już zaczyna być bardziej widoczny, dlatego poprosiłam, aby mama załatwiła mi naukę w domu. Zgodziła się.

Z brunetem nie rozmawiałam ani nic nie robiłam, był to tylko jednorazowy wybryk.

Siedzę sama w domu nad książkami, sama dlatego, że rodzice musieli coś załatwić, Jake i Luna są w szkole, większość osiemnastolatek byłaby załamana ciążą, ale ja nie jestem. Chciałam dziecko w wieku na przykład dwudziestu trzech lat. Może i to wcześnie, ale widzę plusy tego. Gdy zaszłabym w ciążę wtedy co typowa matka, na pewno nie dożyłabym może wnuków.

Nikt oprócz mojej matki i ojca nie wie o ciąży. No i jeszcze Aaron.

Słyszę jak ktoś wchodzi do domu i po nim chodzi. Myślałam że to moja mama lub tata, ale do moich uszu dociera dźwięk otwierania szafek. Wychodzę z pokoju i powoli schodzę na dół. W salonie zauważam jak ktoś przegląda szafki.

Serce bije mi z każdą chwilą coraz szybciej i myślę, że zaraz wyskoczy z piersi. Złodziej usłyszał mój ciężki oddech i odwrócił się celując we mnie spluwą.

- Proszę, proszę. Kogo tutaj znalazłem? - słyszę jego głos, jest głęboki i gdy wypowiadał te słowa, przeszedł mnie dreszcz.

- Cz-Czego chcesz? - zaczynam jąkać się że strachu.

- Oj, uwierz mi że już znalazłem to co chciałem- odpowiada, jego ton głosu nie jest przyjemny, zaczynam się mocniej bać i ze strachu odskakuję. On zauważając to, wycelowuje we mnie bardziej pistolet.

Prze głowę przechodzi mi pewna myśl. Mam dwa wyjścia, pierwsza: słuchać  się go lub druga: uciekać do pokoju, zamknąć się na klucz i zadzwonić po policję.

Wybieram, ale nie wiem czy dobrze, pierwszą opcję.

- Czego chcesz? - pytam pewnie.

Już otwiera usta, aby coś powiedzieć, ale słychać dzwonek do drzwi.

Podchodzi do mnie szybkim krokiem i jedną ręką zatyka mi usta, a drugą celuje spluwą w moją skroń.

- Jeśli będziesz cicho, to nic ci się stanie. Teraz idź do salonu, usiądź grzecznie i bądź cicho - do mojego ucha dochodzi jego szept.

Słucham się go, gdy odchodzi sprawdzić kto przyszedł, biegiem ruszam do mojego pokoju.

Niestety usłyszał mnie i pobiegł za mną. Jestem już na samej górze, ale chłopak łapie mnie i tak popycha że upadam.

- Trzeba było uciekać suko? - pyta.

Nagle czuję wielki ból brzucha. Kopnął mnie w moje dziecko, wyję z bólu, a drzwi otwierają się i w środku pojawia się Jake. 

Jake POV:

Gdy skończyłem lekcję, szybkim krokiem ruszam do domu. Nie jeżdżę autem do szkoły, bo jest do niej bardzo krótka droga, którą mogę pokonać  z buta w mniej niż 10 minut. Gdy docieram do jej domu, dzwonię dzwonkiem i chwilę czekam, aż Scarlett je otworzy. Słyszę za drzwiami tupot stóp, a następnie jej krzyk. Bez zastanowienia otwieram drzwi, a moim oczom ukazuje się widok leżącej i zwijającej się na podłodze Scarlett, a stojący nad nią mężczyzna od razu na mnie zerka. Spoglądam w jej załzawione oczy, po chwili później czuję gotującą się we mnie złość. Szybko do nich podbiegam i odciągam od niej tego gościa.

Po zadzwonieniu na policję i pogotowie, kucam przy Scarlett.

- Spokojnie, policja i pogotowie są już w drodze -mówię dość czułym i zmartwionym głosem.

Gdy służby ratunkowe przyjechały,  od razu aresztowali tego mężczyznę, a Scarlett zabrali do szpitala.

Kazali mi zadzwonić do jej rodziców, więc tak też robię. Po tym szybko zamykam dom na klucz.  Wsiadam do samochodu i jadę prosto do szpitala, w którym ona się znajduje.

Pożegnajcie się z Alanem który poprawiał mi rozdziały. Niestety nie będzie już poprawiał i mam nadzieję że te błędy interpunkcyjne nie będą aż tak razily w oczy.
Wszyscy mówimy "Dziekuujeemyyy"

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top