6. Do Not Touch
Namjoon przeszedł zaledwie pierwszą falę rui, więc pozostawał jeszcze całkiem trzeźwy. Był wprawdzie zmęczony i bardziej nieprzytomny niż zwykle – wiele czynności wykonywał na autopilocie – ale nadal miał nad sobą pełną kontrolę ani nie musiał martwić się urwanym filmem. Po seksie napięcie nie było aż tak dokuczliwe, więc spokojnie wziął prysznic, po którym planował odpocząć.
Kiedy jednak wrócił do sypialni, poczuł zapach próchniejącego, wilgotnego drewna i natychmiast zorientował się, że coś jest nie tak.
Jimin leżał rozebrany na łóżku, z twarzą wciśniętą w poduszki, tak jak zostawił go Alfa. Namjoon sądził, że do tego czasu Beta wstanie, może pójdzie coś zjeść, może zrobi sobie drzemkę, przejrzy Instagrama... – tak jak to bywało dotąd.
Ale nie – Jimin tylko drżał, cały pokryty gęsią skórką oraz otoczony smrodem swoich feromonów.
Wszystkie mięśnie w ciele Alfy się spięły – coś było nie tak. Coś było BARDZO nie tak; zmysły Namjoon natychmiast stanęły na alarm, a instynkty, dodatkowo podsycone rują, doprowadzały go do szaleństwa.
Ostrożnie podszedł do łóżka.
Jimin mamrotał pod nosem, a jego ramiona drgały spazmatycznie – Alfa mógł wyłapać tylko co poniektóre słowa: „czemu", „zostawił", „nie chce", „nie kocha", „ohydny", „nikt nie zostanie..."; co kilkanaście sekund gwałtowne urywał, aby nabrać powietrza. Tylko wtedy mamrotanie cichło, zastąpione krótkim piskiem czy stęknięciem, a po chwili wracało, jeszcze szybsze oraz bardziej rozpaczliwe.
Zapach próchniejącego drewna były tak intensywny, że tworzył wokół Bety cuchnącą bańkę, wysyłając jasny sygnał, aby nikt się nie zbliżał.
Namjoonowi gwałtownie zakręciło się w głowie – przez chwilę miał wrażenie, że zemdleje albo zwymiotuje, po części z powodu zapachu, a po części z powodu własnych wyrzutów sumienia. Jego instynkty żądały aby wgryzł się we własne wnętrzności, ukarał za skrzywdzenie partnera, i biczowały go wiązanką zarzutów: nie zadbałeś o Jimina, nie zadbałeś, zawiodłeś, nie zaopiekowałeś się, nie ochroniłeś...!
Skup się, to nie twoja wina, nie wiedziałeś – przerwał mu cichszy, mniej napastliwy głosik. Zarzuty powoli ustały, stłumione świadomością, że teraz trzeba zająć się Betą, uspokoić go, pokazać, że jest bezpieczny, chciany i kochany...
Namjoon był wdzięczny za swój głosik rozsądku.
Bo dla Jimina jedynym takim głosikiem był właśnie Namjoon.
Park gwałtownie się spiął, gdy poczuł ciężar partnera– Alfa ostrożnie opadł na niego, pilnując aby rozłożyć wagę między swoje ramiona oraz nogi.
Jimin, po kilku urywanych oddechach, zaczął się rozluźniać i wiotczeć. Namjoon odczekał, aż jego zapach Bety, a ciało przestanie drżeć, nim zawędrował ręką na podbrzusze mężczyzny.
– Nie doszedłeś – zauważył, mówiąc cicho nad jego uchem. Czuł pod palcami twardego, nabiegłego krwią członka oraz spięcie ud. Zaczął delikatnie biegać po tych miejscach opuszkami, starając się je rozmasować.– Przepraszam, nie zauważyłem... – mówił dalej, opierając brodę o jego ramię.
Jimin wciągnął gwałtownie powietrze, jakby dostał czkawki. Po chwili jednak uniósł wyżej biodra, pozwalając Namjoonowi wygodniej ustawić dłoń.
– Nie powinienem był cię tak zostawiać – kontynuował Kim, uważnie obserwując reakcje partnera; ten zawsze umiał wyrazić to czego chciał, i jego Alfa nie raz musiał odczytywać wyłącznie mowę ciała: tak jak teraz. – Sądziłem, że pójdziesz coś zjeść albo, sam nie wiem... Nie pomyślałem, przepraszam – powtórzył.
Płaczliwe chlipnięcia powoli ustawały, natomiast oddech Bety wyraźnie przyśpieszał. Ciało zaczynało coraz żywiej reagować na dotyk: jedna z nóg wierzgnęła krótko, podbrzusze stwardniało, a na warstwie wcześniej zaschniętego preejakulatu zaczynała powoli pojawiać się nowa; Namjoon rozsmarowywał ją palcami, rozprowadzając wzdłuż członka partnera oraz własnej dłoni.
Po dłużej chwili takiego masażu, Alfa ostrożnie odwrócił partnera, aby ułożyć go na plecach. Dopiero wówczas mógł dokładnie zobaczyć opuchnięte powieki, podrażnioną od zagryzania wargę i nieregularne, biało-czerwone plamy na policzkach. Brązowe oczy były zaszklone, smutne oraz zdesperowane, ale powoli ciemniały pożądaniem.
Namjoon postanowił na razie skupić się na tym ostatnim i drogą rozbierania na czynniki pierwsze, dotrzeć do reszty.
– Obciągnę ci, dobrze...? – zapytał, spoglądając niepewnie na Jimina. Beta miał plecy oparte o poduszki oraz nogi ułożone wokół bioder partnera. Wciąż sprawiał wrażenie odciętego od rzeczywistości, ale skinął głową. Płaczliwa czkawka wróciła, mniej intensywna niż wcześniej.
Na początku nie zmieniali pozycji – Namjoon położył się na brzuchu, podpierając o uda Jimina, i wziął penisa partnera do ust.
Czuł przede wszystkim jego ciężar; nie umiał porównać tego odczucia do niczego innego co znał: żadne jedzenie, żaden napój nie rozkładały się na języku tak równomiernie, rozluźniając szczękę i dotykając podniebienia. Im większą część penisa połykał, tym bardziej czuł ciepło ciała partnera: zbliżał się do jego falującego podbrzusza, drżących ud, opalonej skóry. Po pewnym czasie – kilku, może kilkunastu minutach – musnął czubkiem nosa kręcone włosy łonowe. Wiedział, że odruch wymiotny nie pozwoli przesunąć się dalej, dlatego ostrożnie przełknął naokoło członka i cofnął głowę, aby mieć więcej miejsca.
Skupił się na lizaniu i stymulacji, co jakiś czas pomagając sobie ręką, aż wpadł w przyjemny rytm, który działał zarówno dla niego jak i Bety – jeżeli wierzyć pojękiwaniom tego drugiego.
Jednak po pewnym czasie Alfa poczuł ból karku; poprosił, aby obrócili się na bok. Jimin wykorzystał ten moment, aby podkulić ciało i przygarnąć jedną z poduszek; Namjoon usadowił się między jego udami, na jednym kładąc głowę, a drugim otaczając własne ramię. Czuł włoski Jimina łaskoczącego jego obojczyki.
Kiedy wrócił do obciągania Jiminowi, szybko znalazł wcześniejszy rytm – Beta zaczął poruszać biodrami, a Alfa trzymał na nich dłoń, chcąc śledzić ruchy partnera.
W niektórych momentach Namjoon odnosił wrażenie, że jest jak niemowlę pojące z piersi matki – tak samo jak niemowlę, skupiał się na zapachu i ruchu, nie widząc zbyt wiele spod przymkniętych powiek. Tak samo jak niemowlę leżał w czyichś objęciach, spokojny i zrelaksowany, „kontenerując"* tą osobą swoje emocje. Wreszcie, tak samo jak niemowlę, usiłował dostać się do „mleka" – tyle, że z penisem Jimina było trudniej niż z sutkiem, nawet jeżeli Beta produkował dosyć dużo preejakulatu.
Jimin cicho pochlipywał w poduszkę, jedną rękę wplątujące we włosy Namjoona i co jakiś czas nakierowując jego ruchy lub narzucając tempo. Nie był to obezwładniający dotyk – Alfa spokojnie mógł się z niego wyrwać, a nawet zupełnie przestać. Ale było coś relaksującego w pozwoleniu partnerowi na przejęci kontroli – dlatego zwiotczał pod drobną rączką i skupiał się już tylko na ruchach własnego języka oraz spływającej po brodzie strużce śliny.
Ciało Jimina coraz bardziej się spinało, a czubek penisa pokrywał coraz grubszą warstwą wydzieliny; Namjoon wiedział, że jego partner jest blisko. Spiął mięśnie karku, aby dać Jiminowi znać, iż chce się zatrzymać, i, nie przestając ruszać językiem ani dłonią, czekał na wytrysk.
Szczytując, Jimin wierzgnął w pościeli – Namjoon musiał przytrzymać go za biodra, aby się nie zadławić. Sperma zaczęła wypełniać mu usta oraz spływać na brodę. Przełknął kilka łyków, ale potem sięgnął po chusteczkę, aby zetrzeć resztę – nietypowy, niezbyt przyjemny, smak pozostał mu na języku.
Kiedy Jimin skończył już szczytować – czemu towarzyszyło sporo wysokich jęknięć oraz ciężkiego sapania – Alfa wysunął się spomiędzy jego ud, a potem przesunął na wysokość twarzy. Nie był pewien czy Beta będzie miał ochotę na pocałunek, więc jedynie oparł czubek brody o jego głowę.
Przez chwilę milczał, zbierając myśli.
– Jimin... Musisz mi mówić jak się czujesz – zaczął powoli, licząc, że nie pogorszy tym samopoczucia Bety. – Mów mi, jeżeli czujesz się niepewnie albo jakby... jakbym cię zostawiał czy coś innego... Jeżeli mi nie powiesz, nigdy się nie zrozumiemy, a ty będziesz się czuł zraniony. – Dotknął ostrożnie jego dolnej wargi, która zaczęła drżeć – Nigdy nie mów, że mi na tobie nie zależy albo... że cię porzucam... albo że jesteś ohydny... – dodał nieco ciszej. – Albo że cię nie kocham – dodał, niemal szeptem.
Oczy Jimina rozszerzyły się w szoku. Przez chwilę tylko patrzył na Alfę, biegając po niej wzrokiem tak gorączkowo, jakby oczekiwał, że zaraz zobaczy tam wielki, jaskrawy napis: „kłamca", „kłamie", „oszukuje".
Rzecz jasna, żadnego nie znalazł – były tam tylko troska, rozczulenie, zaniepokojenie i szczerość.
I miłość.
Jimin rzucił się ku Namjoonowi tak gwałtownie, że Alfa miał myślał, iż zaraz spadnie z łóżka. Beta wpił się w jego usta, niemal zderzając ich czoła.
Jego policzki nadal lśniły od zasychających łez, ale sam nastrój Bety uległ zmianie – smutek oraz desperacja powoli znikały, Jimin sprawiał wrażenie spokojniejszego, odważniejszego, szczęśliwszego... Ruchy drobnych dłoni nieco zwolniły, przestały szarpać i gorączkowo chwytać wszystko co napotkały, nogi przestały spazmatycznie drgać, a skulone wcześniej ramiona rozluźniły się, opadły. Nawet zapach Parka złagodniał: dusząca woń palonego drewna ustąpiła miejsca zapachowi mchu oraz świeżej kory; i czegoś jeszcze, czego Namjoon nie umiał rozpoznać...
Już mniej obawiając się, iż Park przypuści auto sabotaż (co zdarzało mu się dosyć często – właśnie dlatego Namjoon wolał unikać takich „gierek" jak bicie podczas seksu) pozwolił mu ponownie przejąć kontrolę.
Jimin niezgrabnie wdrapał się na kolana Alfy, za wszelką cenę nie odrywają od niego ust. Jego dłonie chwytały zaborczo każdą możliwą powierzchnię, zaczynając od ud, potem przechodząc na boki, ramiona aż wreszcie dotarły do twarzy Alfy. Tam zatrzymały się na chwilę, jakby chciały sprawdzić czy to czego dotykają to na pewno policzki. Dopiero wtedy złapały twarz jeszcze mocniej, wyraźnie nie zamierzając puścić.
Namjoon pozwalał mu na to, czując jak Jimin coraz bardziej zatraca się w pocałunku: jak wyciąga swoje ciało do góry, siadając wyżej na kolanach Alfy, jak sięga językiem dalej i dalej, jak jego kolana raz po raz odrywają się od materaca, plecy wyginają niczym u dzikiego kota, zaś usta co jakiś czas wydają cichutkie, przeciągłe jęknięcia.
Namjoon czuł coraz większe podniecenie.
Nie mógł jednak wytrzymać ciągłych podskoków oraz naporu: upadł plecami po środku materaca, przez chwilę przestraszony, że uderzy głową o ramę.
Beta zdawał się nie zauważać krótkiego przypływu paniki u Alfy i tylko poprawił się na jego biodrach. Namjoon czuł, że zostaje coraz głębiej wepchnięty w ruję, i że druga fala zbliża się do niego wielkimi kropkami – co nie znaczyło, że narzekał. Z pewnym rozbawieniem zastanawiał się czy to on przechodzi moment kluczowy cyklu, czy też może jednak Jimin odkrywa właśnie jakąś skrajną odmianę gorączki, właściwą tylko bardzo emocjonalnym i bardzo roztrzęsionym Betom.
Jimin tylko pomagał mu rozwijać tę fantazję, coraz śmielej oraz zachłanniej wędrując wargami po szyi, obojczykach i klatce piersiowej partnera. Drobne dłonie zdawały się być nienasycone: obłapiały Namjoona w każdym możliwym miejscu, a sam Beta mruczał niezadowolony, kiedy przypadkowo trafił palcami na chłodne prześcieradła.
Kiedy jednak Namjoon zorientował się o czym myśli, natychmiast przestał, przerażony. Nie mógł pozwolić sobie na takie wyobrażenia, nie kiedy wiedział jak drażliwym tematem dla Parka jest jego druga płeć.
Nie mógł mu tego zrobić.
Chcąc się jakoś zrehabilitować – nawet jeżeli tylko przed samym sobą – złapał dłonią udo Jimina i uniósł się nieco, zrównując wzrok z tym Bety.
– Na jeźdźca? – zapytał, niemal szepcąc. Czuł pod nosem szorstkie włosy Parka, a na klatce piersiowej jego przyśpieszony, gorący oddech.
Jimin entuzjastycznie skinął głową. Sięgnął ku obwiązanemu wokół bioder Namjoona ręcznikowi i usiłował go zdjąć. Jego palce działały szybko, ale niezręcznie, jak nie jego. Alfa, chcąc oszczędzić partnerowi zdenerwowania, odsunął jego nadgarstki i sam odsupłał materiał, który osunął się po kościstych biodrach na wygniecioną kołdrę.
Na ten widok, wcześniejsze napięcie uciekło z ciała Parka – jak spuszczone powietrze z piłki plażowej. Ciemne oczy obserwowały krocze Kima, jakby nic innego nie istniało, klatka piersiowa zaczęła falować dużo szybciej.
Rzadko się zdarzało, aby Beta tak mało mówił podczas seksu; od ponad kwadransa pozostawał kompletnie milczący, pomijając ciężkie oddechy oraz pojękiwania. Namjoon nie próbował tego przerwać, wiedząc, iż Jimin tak właśnie radzi sobie z nerwami: zamyka się sam ze sobą, aż poukłada wszystkie myśli oraz emocje, a potem wraca do „świata żywych". Kim nie zamierzał go wyciągać z tego stanu; jeżeli Jimin potrzebował chwili ciszy, jego Alfa zamierzał mu ją dać.
Opadł na plecy, spoglądając łagodnie ku partnerowi. Beta jeszcze chwilę siedział bez ruchu, lustrując wzrokiem ciało Alfy. Po chwili jednak zaczął niecierpliwie trącać go placem w brzuch, jakby czegoś się domagał.
Ten zmarszczył brwi, nie bardzo rozumiejąc o co chodzi. Ponownie usiadł, ale nim zdążył wypowiedzieć chociaż słowo, Jimin natychmiast wtulił głowę w jego obojczyk, ocierając o niego krótko. Nagle sprawił wrażenie dużo drobniejszego i delikatniejszego niż kiedykolwiek wcześniej. Chociaż różnica wzrostu oraz budowy ciała nie była między nimi aż taka wielka, Kim nie mógł odeprzeć wrażenia, że właśnie przytula dziecko, porcelanową laleczkę albo małą, ledwo co ściągniętą z wieży księżniczką, która dopiero zaczyna trawić traumę kilkunastu lat osamotnienia.
Nagle uderzyło go coś jeszcze – coś o czym zawsze, teoretycznie, wiedział, ale dopiero teraz zrozumiał: tak jak nie rozumiał niczego nigdy wcześniej.
Jimin nie był z wosku. Nie był porcelanowy, nie był marmurowy, nie był z niczego – był żywy. Żywy w każdym tego słowa znaczeniu, w każdej formie, w każdej definicji – był oddychający, zmienny, ciepły, chłodny, był płaczliwy i opanowany, był ruchomy jak płynąca woda i żywy jak pożerający ogień, był tak cholernie namacalny i obecny w objęciach Namjoona, że Alfa nie wiedział jak mógł tego wcześniej nie zauważyć, jak mógł nie zdawać sobie sprawy jak bardzo żywy i zmienny i niezdefiniowany i niemożliwy do zrozumienia jest Jimin, jak bardzo nigdy nie daje się go złapać, utrzymać przy sobie, jak bardzo Jimin jest sobą...!
Namjoon nie mógł powstrzymać odruchu jeszcze mocniejszego przyciągnięcia do siebie partnera – poczucia tego ciała i zbadania go przestrzenią własnego, jakby upewniał się czy to wszystko na pewno jest prawdziwe.
– Może wolisz tak po prostu posiedzieć...? – zapytał cicho. Ruja mogła jeszcze trochę poczekać. Im obydwu zapewne dobrze by zrobiło, gdyby odpoczęli, ucięli sobie drzemkę, może zjedli jeden z mrożonych sorbetów od Seokijna...
Ale Jimin miał inne zdanie na ten temat, bo tylko stanowczo pokręcił głową oraz wyciągnął rękę w stronę stolika nocnego, dopominając się o lubrykator.
Namjoon natychmiast wyciągnął ramię, aby po niego sięgnąć. Beta wykorzystał tę chwilę, aby zmienić pozycję: przeniósł ciężar ciała z ud Namjoona na swoje, leżące płasko, łydki, a tułów podparł na lewej dłoni, prawą wyciągnął w oczekiwaniu ku Alfie.
Alfa wycisnął obfitą ilość substancji, a ta spłynęła nie tylko na dłoń Jimina, ale też na kołdrę oraz prześcieradło. Żaden z nich się tym jednak nie przejął; Park sięgnął dłonią za siebie, zaś Kim odrzucił buteleczkę, nie sprawdzając nawet gdzie celuje.
Jimin zaczął się przygotowywać – a raczej sprawdzać, czy jest odpowiednio przygotowany: węzeł Alfy w rui to nie żart – przy czym oparł czoło o klatkę piersiową Namjoona. Oddychał ciężko, urywanie, co jakiś czas pojękując cicho. Pot, który wcześniej zdążył już zaschnąć, zaczął się znowu skraplać oraz spływać cienkimi strużkami po jego ciele.
Alfa, nieco oniemiały na ten widok – rzadko miał okazję po prostu p a t r z e ć jak Jimin się przygotowuje – z zapartym tchem obserwował reakcje jego ciała: każde spięcie mięśni, wygięcie pleców, kompletne zamarcie po głębszym sięgnięciu placów, zmiany tempa, którego Park wyraźnie nie umiał utrzymać, subtelne wykręcanie szyi, gdy usiłował poprawić kąt położenia czoła na klatce piersiowej Alfy...
Obserwując te ruchy – ruchy przygotowywaniu się na n i e g o – sprawiały, że Namjoon czuł jak ruja uderza coraz bardziej i bardziej: miał ochotę cisnąć Jiminem o poduszki, wejść w niego oraz nie wypuścić, aż zatopi zęby w każdym skrawku jego skóry, jego mięsa, jego ciała – od podeszw stóp po samo ciemię...
Ale Jimin był szybszy: zdążył skończyć przygotowania, aby, zgrzanym oraz czerwonym, opaść pupą na uda Namjoona. Sekundę później przesunął się na jego biodra. Był skupiony – marszczył brwi oraz zaciskał wargi – kiedy powoli siadał na jego członka, to spinając, to rozluźniając pośladki.
Alfa aż zacisnął zęby, czemu towarzyszyło głośne stęknięcie oraz odchylenie tułowia. Przez sekundę lub dwie miał zawroty głowy oraz wrażenie jakby krew w jego ciele krążyła dwa razy szybciej, rozpalając je do czerwoności.
Jimin nie zdołał wprawdzie osunąć się do samego końca, ale uczucie nadal było dla nich obydwu niesamowicie intensywne. Minęło sporo czasu od kiedy ostatnio eksperymentowali z tą pozycją, zwykle zostając przy nudnym „na misjonarkę" albo próbując jednej z egzotycznych póz, które stale polecał Jiminowi Taehyung (Namjoon często martwił się przez nie o Yoongiego).
– Mocniej – mruknął Beta, nie wiadomo czy do siebie czy do partnera.
Kim jednak, jak na Alfę w rui przystało, uznał ten komentarz za ujmujący jego dumie i natychmiast zaczął energicznie poruszać biodrami, starając się trafić w prostatę Jimina.
Park na pół odetchnął, na pół jęknął, stopniowo relaksując ciało. Alfa nieco spanikował, widząc jak partner wiotczeje – natychmiast złapał go za talię i przyciągnął do siebie.
Jimin nie sprawiał wrażenia przejętego tą nadopiekuńczością – wręcz przeciwnie. Westchnął, z głową wygodnie ułożoną w zagięciu szyi Namjoona, skupiając się na stymulacji. Wydawał się zadowolony z faktu, że ktoś inny odwala całą robotę.
Namjoon więc pracował pieczołowicie, usiłując doprowadzić ich do szczytowania.
Beta, rzecz jasna, doszedł pierwszy, będąc tym wrażliwszym na dotyk oraz bardziej podatnym na stymulację prostaty. Kiedy już pokrył ich obydwu warstwą spermy (Namjoon westchnął w duchu – i po co ja się wcześniej kąpałem...?) Alfa zmienił ich pozycję, kładąc Parka na plecach.
Starał się być tak delikatny jak tylko mógł, ponownie w niego wchodząc oraz narzucając nowy rytm, nie chcąc doprowadzić do nadmiernej stymulacji albo przytłoczenia partnera.
Tyle, że Jimina musiała zirytować ta nowo nabyta ostrożność, gdyż po kilku chwilach takiego traktowania, mocno złapał mężczyznę za biodra i unieruchomił je. Zaczął poruszać władnymi mięśniami, coraz bardziej zagłębiając w sobie członka Namjoona.
Po kilku minutach Alfa również osiągnął szczyt – dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że zapomniał nałożyć prezerwatywę – a jego węzeł powiązał ich obydwu, pozwalając spermie wypełnić odbyt Bety.
Jimin pociągnął mężczyznę ku pościeli, układając ich obydwu na boku. Sięgnął po butelkę wody stojącą obok łóżka i wziął kilka łyków, po czym podał ją Alfie.
– Dzięki – mruknął mężczyzna, zastanawiając się jak poruszyć temat prezerwatywy. Byli wprawdzie ekskluzywni i mieli aktualne badania, ale dotąd nigdy nie zdecydowali się na ten krok. To źle czy dobrze, że doszło do tego akurat w taki sposób...? – Przepraszam, nie założyłem kondoma, zupełnie zapomia...
– Trudno – przerwał mu Jimin, zdyszanym, ale obojętnym głosem. – I tak nie zaciążę.
Namjoon skinął głową, nie wiedząc co odpowiedzieć. To dobrze, że Jimin się nie przejmował, ale jednocześnie Alfa spodziewał się nieco większego... poruszenia.
Jimin musiał dostrzec wahanie na jego twarzy, bo po dłuższej chwili dodał;
– Nie przeszkadza mi to. Było... naprawdę przyjemne. Możemy tak robić częściej.
Namjoon spojrzał na niego znad butelki wody, aby spotkać się z nieśmiałym uśmiechem.
– Jasne.
* „kontenerować" emocje; zjawisko polegające na tym, że opiekun dziecka pomaga mu zrozumieć oraz opanować własne silne i negatywne emocje,
No cóż... mój pierwszy (opublikowany, heh...) smut trzeba uznać za skończony.
Czy to ostatni w tej książce?
Zdecydowanie nie!
Czy najlepszy?
Cóż, mam nadzieję, że zmieści się w top piątce...
(Bo nie planuję raczej więcej taki scen niż ze cztery-pięć, ale czas pokaże).
Przepraszam, że tak długo trzeba było czekać na ten rozdział, przez otstani tydzień zapylałam w dwóch robotach; teraz z jednej mnie wyrzucili (ałć), więc, chcąc nie chcąc, będę miała więcej czasu.
No ale złe wieści na bok! Jak Wam się podobało????
Zawsze Wasza
~Nico
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top