31. To (nie) koniec świata
– Nie, nie sądzę żeby miał robić problemy...
– ...
– Hyung, on sam zaproponował rozwód, nie-
–...
– Tak, wiem, że nie minęły jeszcze dwa lata. I, oczywiście, że miałem oddzielne konto bankowe, nadal mam do niego dostęp-
–...
– Dobrze, pójdę z tym jutro do banku, obiecuję. Ale jakby miał je zablokować, to już by to zrobił-
–...
– Przysłał SMS-a, że może spotkać się za tydzień. I tym razem ma innego prawnika, nie jego matkę.
–...
– Nie wiem czemu. Może jest zajęta albo coś. Chyba planowała przejść na emeryturę...
–...
– Okej, przekażę żeby przesunąć termin, raczej się zgodzi, nie denerwuj się aż tak-
– Wszystko w porządku...? – zapytał Namjoon, wychodząc z sypialni. Miał na sobie koszulkę i szorty od piżamy a jego mina oraz włosy wyraźnie wskazywały, że dopiero co się obudził.
Yoongi skinął szybko głową, starając się skupić na tym co mówił Seokjin. Mężczyzna zasypywał go pytaniami oraz instrukcjami w takim tempie, że Omega ledwo nadążał, o samym przetworzeniu informacji nie wspominając.
– Rozmawiam z prawnikiem – wyszeptał, na chwilę odciągając telefon od ucha i przysłaniając go dłonią.
– W razie czego, mój kuzyn jest prawnikiem jeżeli... – Namjoon nie miał szansy dokończyć bo Yoongi szybko pokręcił głową.
– Przyszły piątek brzmi okej – mruknął, odpowiadając na kolejne pytanie Seokjina. W międzyczasie, z łazienki wyszedł Jimin, uczesany i w koszuli oraz garniturowych spodniach.
– To naprawdę nie będzie żaden problem... – zapewnił Namjoon, pozwalając swojemu narzeczonemu na zaczepne pociągnięcie za skrawek własnego T-shirtu. Skrzywił się gdy ten krótko szczypnął go w bok, dumny z siebie jak kot, który spił śmietankę z mleka.
Yoongi znowu pokręcił głową. Zamilkł na chwilę, wysłuchując kolejnej lawiny słów przyjaciela.
– Może spotkajmy się w jakiejś kawiarni...? – zaproponował. – Znam jedną w okolicy, przyjdę wcześniej i zajmę stolik-
– Może przyjść tu – zaoferował nagle Namjoon. – Nam to nie przeszkadza. A pewnie łatwiej wam będzie ustalić to bez ludzi wokoło i-
Nim Yoongi miał szansę przemyśleć tę propozycję, Jimin już zabrał mu słuchawkę i zaczął podawać Seokjinowi adres. Sekundę później oddał Omedze telefon.
– Dzięki... – mruknął Yoongi, mocno zaciskając palce na obudowie. – Będzie w porządku...? – znowu rzucił w odmęty słuchawki. Spotkał się z szybkim potwierdzeniem a następnie jeszcze szybszymi przeprosinami za to, że Beta musi się już rozłączyć. Zaraz przyjmował pierwszego klienta. Odgłos przerwanego połączenia rozbrzmiał w połowie pożegnania Yoongiego.
– To będzie ten piątek? – Park natychmiast przeszedł do konkretów. Omega skinął głową. – O której?
– Pewnie po siedemnastej? Jinnie-hyung może przyjechać dopiero po pracy, więc-
Beta odwrócił głowę w stronę Namjoona i posłał mu ostrzegawcze spojrzenie.
– Ja gotuję – oświadczył. Mówił tak stanowczo jakby bał się, że jeżeli nie zaklepie kuchni, zastanie ją w płomieniach gdy tylko wróci z pracy.
Alfa uniósł ręce w obronnym geście, przypominając wziętego na policyjną muszkę przestępcę.
– Za ile musisz wychodzić...? Myślałem, że już pojechałeś...– zaniepokoił się Yoongi, zdając sobie sprawę, że musi być już grubo po siódmej. Firma, w której Jimin pracował jako księgowy, niedługo się otwierało.
– Poradzą sobie jeżeli przyjadę kilka minut po czasie – zapewnił Beta. – Szefowa mnie uwielbia, nie będzie robić problemów.
– Jestem pewien, że gdyby nie miała męża, próbowałby za niego wyjść – dorzucił Namjoon, pół-żartem. Nagle przez jego twarz przebiegł zakłopotany grymas. Yoongi potrzebował chwili aby zrozumieć, że mężczyzna musiał poczuć się winny za wspomnienie przy nim o małżeństwie.
Sam Yoongi nie zwrócił uwagi póki Alfa nie zareagował. Być może dlatego, że zamiast o małżeństwie, przez ostatnie dni myślał tylko o rozwodzie...
–Słyszałem twój budzik i zastanawiałem się co się stało – powiedział Jimin. – Zwykle sypiasz do dziesiątej. Twój prawnik odbiera tylko rano...?
Yoongi skinął głową.
– Potem jest w kancelarii i nie zawsze odbiera prywatny telefon, a nie chciałem przeszkadzać mu po pracy.
Jimin mruknął pod nosem na znak zrozumienia. Jednocześnie zaczął zawiązywać krawat (Yoongi rozpoznał węzeł oksfordzki – taki sam, jak ten, który wiązał do garnituru Taehyung. Ale nie chciał teraz o tym myśleć. Wystarczyło, że za jakiś czas miał zobaczyć ten krawat w sali sądowej).
– I co mówił...? Masz szansę to wygrać? – chciał wiedzieć Jimin.
Yoongi wzruszył ramionami.
– Nie wydaje mi się żeby Taehyngowi zależało na wygranej... – odparł. – Napisał, że wszystko co ustaliliśmy wcześniej nadal obowiązuje. A w sądzie, SMS to już potwierdzenie pisemne, więc...
– Czyli co? – w głosie Jimina słychać było wrogość, podejrzliwość.
– On zatrzymuje dom, auto, generalnie wszystko to co miał przed ślubem. Mi opłaca studia, utrzymuje mnie aż dostanę licencjat i znajdę pracę. Napisał, że jak będę miał czas, mogę zajechać po swoje rzeczy, sprzęt, Tanniego...
– Bierzesz Tanniego? – zdziwił się Namjoon.
Yoongi wzruszył ramionami.
– Tak powiedział. Nie wiem, może oddaje mi go bo myśli, że tak trzeba. Albo ma wyrzuty sumienia. Albo nie chce zajmować się nim samemu skoro większość dnia spędza w pracy... – gdyby to Yoongi był na miejscu Taehyunga, zrobiłby wszystko żeby zatrzymać psa. Tym bardziej, że: – Na papierze to jego pies. Dostał go od rodziców na prezent ślubny.
– A ty co dostałeś...? – chciał wiedzieć Jimin.
– Nie miałem od kogo dostawać prezentów.
– Nie, mam na myśli...Co dostałeś od niego? Coś drogiego? Jeżeli Taehyung cię oszuka, możesz to sprzedać.
– Dostałem sam ślub – odparł Yoongi. – No i podróż poślubną. Ja też nic mu nie dałem. Ale polecieliśmy na kilka dni do Jeju, bo nigdy wcześniej tam nie byłem, i było całkiem... przyjemnie.
– Pamiętam zdjęcia – przypomniał sobie Namjoon. Jimin posłał mu ostrzegawcze spojrzenie.
– Masz szansę dostać to wszystko...? – zapytał Jimin.
– Pieniądze na utrzymanie...? – upewnił się Yoongi. –Tak, raczej tak. Taehyung zawsze dotrzymywał słowa. Nie wydaje mi się żeby próbował mnie oszukać.
– Oszukał cię, obiecując, że zostanie z tobą na dobre i złe – fuknął Jimin.
– Nic takiego nie obiecywał – zaprzeczył Yoongi. – To... była bardziej wymiana biznesowa. On chciał rodziny i dzieci, ja utrzymania, ja się nie wywiązałem, więc i tak jestem wdzięczny, że-
– Nie powinieneś być! – warknął Jimin. – Wykorzystał cię! I też nie dotrzymał swojej części umowy skoro miałeś móc studiować w Busan-!
Jimin agresywnie nakładał pantofle. Namjoon trzymał mu teczkę, co kilka chwil posyłając Yoongiemu kolejne spojrzenia.
– Nie powinien był cię tak traktować – kontynuował Jimin. – Powinien był-!
– Możemy już o tym nie rozmawiać...? – poprosił Yoongi.
– Powinien się tym bardziej przejąć! – nie ustępował Jimin. – Przecież on zmarnował prawie dwa lata twojego życia i teraz zostawia cię z niczym, traktował cię jak krowę rozpłodową i teraz cię porzuca, i to od razu po twojej Gorączce-!
– Jimin... – skarcił Namjoon.
– Przecież mam rację! – Jimin spojrzał mu hardo w oczy. – Zmanipulował go, okłamał i wykorzystał. Gdyby Yoongi od niego nie uciekł, nie wiadomo co by się teraz z nim działo, mógłby już chodzić z dzieciakiem i nigdy nie zdobyć licencjatu-!
– Możemy przestać o tym rozmawiać?! – głos Yoongiego był nienaturalnie piskliwy.
Jimin wyglądał jakby planował dalej dyskutować, ale Namjoon delikatnie nakierował go ku drzwiom i przypomniał, że jeszcze trochę a się spóźni. Szefowa, jakkolwiek by go nie uwielbiała, również miała granice swojej cierpliwości.
Po krótkim „przywiozę obiad!" Park zniknął w holu, zostawiając za sobą odgłos zamykanych drzwi i napięcie w powietrzu.
Yoongi czuł na sobie spojrzenie Namjoona, który musiał wyczekiwać czy, tykająca przez ostatnie minuty bomba, wybuchnie, czy też sama się rozbroi.
Okazała się być czymś pomiędzy. Yoongi, nie wiedząc jak rozładować napięcie, położył (rzucił) się twarzą w dół na kanapę i usiłował schować twarz w poduszki, wściekły oraz zdenerwowany.
Tuż po powrocie do mieszkania, Yoongi próbował na nowo sklecić gniazdo. Szybko się jednak okazało, że coś, co wcześniej przychodziło mu tak naturalnie, teraz stało się niemożliwie skomplikowane. Po tym jak Alfa porzucił go w poprzednim gnieździe, nie potrafił zbudować kolejnego. Starał się, powtarzając te same etapy, te same metody, których używał wcześniej – ale zawsze coś było nie tak: sprężyny za bardzo wystawały, poduszki miały zbyt chropowate poszewki, kołdry były za cienkie, ubrania nie pachniały jak powinny, ściany nie miały odpowiedniego koloru...
Czy poprzednie gniazdo było niewystarczająco dobre? Czy dlatego Taehyung nie chciał do niego wejść...? Czy Yoongi nie umiał zrobić dobrego gniazda...? Te myśli stale plątały mu się po głowie i sprawiały, że ilekroć zbliżał się do końca układania poduszek oraz koców, wyobrażał sobie Taehyunga, który obrzucał gniazdo jednym spojrzeniem – pełnym odrazy oraz niezadowolenia – po czym odchodził, zostawiając Omegę po raz kolejny.
Żadne z nowych gniazd nie byłoby dość dobre dla Alfy, który kochał miękkie materace i drogie poszewki, jasne, dobrze oświetlone pomieszczenia oraz minimalistyczny wystrój. A skoro nawet to wszystko nie sprawiało, że akceptował gniazdo swojego Omegi, to znaczy, że coś musiało być nie tak z samym Omegą.
Yoongi budował gniazdo za gniazdem, tylko po to żeby potem je niszczyć. Próbował w ciągu dnia a kiedy mu nie wychodziło, usiłował zająć uwagę czym innym – potem nadchodziła noc i wracał do zrujnowanych poduszek oraz koców, na widok których zachciewało mu się płakać. Ponawiał próby przez większość nocy, której resztę spędzał albo śpiąc kilka godzin, nie mogąc już dłużej znieść wyczerpania, albo bezmyślnie przeglądając telefon, wyczekują poranka, gdy mieszkanie zacznie żyć a on będzie miał wymówkę żeby udawać, iż stojąca po środku salonu kanapa nie istnieje.
Namjoon z Jiminem zauważyli jego bezsenność i zaproponowali pójście do apteki po leki nasenne. Yoongi coraz częściej rozważał ich propozycję. Czy po operacji usunięcia Oznaczenia gorzkie wspomnienie przestanie mieć aż takie znaczenie...? Czy zacznie wtedy budować znowu gniazda? Czy też zostanie zepsuty do końca życia, na zawsze zrujnowany przez swojego pierwszego męża, nie mogąc się uwolnić od jego wspomnienia, od jego cienia...?
Usłyszał głośny szelest a chwilę potem poczuł jak plusz kanapy zapada się pod ciężarem drugiej osoby.
Namjoon usiadł obok niego. Omedze przez myśl przebiegł obraz jego zmartwionej twarzy. Nawet bez patrzenia, wiedział, że wyobrażenie jest bliskie rzeczywistości.
Czemu Yoongi zawsze doprowadzał ludzi wokół siebie do smutku...? Czy był przeklęty...? Potrafił w ogóle kogokolwiek doprowadzić do szczęścia...? Być może dlatego zawsze był sam...?
– Co chcesz zrobić? Po rozwodzie? – zapytał Namjoon.
Yoongi nie chciał odpowiadać. Nie chciał w ogóle rozmawiać. Miał wrażenie, że jego głowa jest ciężka, że jego usta są ciężkie i jego język... Powiedzenie czegokolwiek wydawało się nadludzkim wyczynem.
– Chyba wyjadę do Busan... – mruknął. Słowa ledwo przechodziły mu przez gardło. Miał wrażenie jakby próbował ruszyć stary, zardzewiały mechanizm.
Wyjazd do Busan wydawał mu się jedynym logicznym rozwiązaniem. Po to brał ślub a potem zrujnował swoje małżeństwo. Po to pracował przez wiele lat, szukając kolejnych prac dorywczych. Po to się uczył, zdając na akademię muzyczną. Całe jego marzenie opierało się na wyjeździe do Busan.
Tylko, że teraz, kiedy wreszcie miał szansę je spełnić, zaczynał wątpić czy było warte swojej ceny...
Czy całe jego małżeństwo z Taehyungiem, zaloty, Bieg, cały czas spędzony razem, wspólne plany były ceną, którą musiał zapłacić za dotarcie do celu? Czy musiał stracić jedno żeby mieć drugie? Czy ich związek od zawsze był skazany na porażkę, na bycie początkiem końca? Czy los wykorzystał to jako lekcję i przypomnienie aby uważał czego sobie życzysz bo jeszcze się spełni...?
– Możemy pomóc ci w znalezieniu mieszkania? I z przeprowadzką? – zaproponował Namjoon. Jego ramię leżało ciężko na boku Yoongiego, zapewniając odrobinę komfortu.
Na samą myśl o przeprowadzce, Omega miał ochotę schować się głębiej pod kocem. Szukanie mieszkania, pakowanie, przewożenie, poznawanie nowych współlokatorów, odnajdywanie się na nowo w znajomym mieście... Czy Busan nadal będzie go chciało...? Może zamierzało znowu go przeżuć i wypluć...? Skończy telepiąc się jak głupi między Ddaegu i Busan, szukając swojego miejsca na ziemi i nigdy nie mogąc go znaleźć...?
– Okej, czuję, że nie pomagam, pachniesz coraz gorzej... – przyznał Namjoon.
– Powinienem się cieszyć myślą o własnym rozwodzie...? – odrzucił Yoongi. Zabrzmiał dużo bardziej opryskliwie niż zamierzał.
– Nie o to mi chodzi. Wiesz o tym – odpowiedział Namjoon. Opryskliwy ton przyjaciela wydawał się nie robić na nim wrażenia. Ciężkie ramię nadal spoczywało na boku Omegi.
Od kiedy Yoongi odskoczył przestraszony po próbie zostawienia na nim zapachu, Alfa nie podejmował więcej prób. Przez większość czasu Yoongi był mu za to wdzięczny. Ale teraz mało czego chciał bardziej niż długiego objęcia, które pozwoliłoby mu odciąć się od świata. Czy gdyby poprosił, Namjoon zostawiłby na nim swoją woń...? Yoongi i tak już wkrótce miał nie mieć męża, więc co za różnica...?
– Nie zostawimy cię z tym samego – kontynuował Alfa. – Nawet jeżeli wszystko pójdzie okropnie, jeżeli przegrasz sprawę, będziesz miał problemy z pieniędzmi albo z prawnikiem, ja i Jimin z tobą zostaniemy. Jest źle... – przyznał –... ale to nie koniec świata. Obiecuję.
Yoongi skinął głową w podziękowaniu.
– Nie mów tego Jiminowi... – poprosił cicho – ...ale mam jeszcze pierścionek... i obrożę. Powinny być trochę warte. Tylko... chyba nie chcę ich sprzedawać.
Namjoon wędrował końcówkami paznokci po jego ramieniu. Były krótko przycięte, więc, zamiast drapać, przyjemnie stymulowały skórę. Yoongi miał nadzieję, że jeżeli Namjoon posiedzi z nim wystarczająco długo, może masaż zdoła go uśpić...
– Nie musisz, hyung – zapewnił Alfa. – Jimin podchodzi do tego... bardzo biznesowo. Mam wrażenie, że traktuje to niemal jako walkę między sobą a Taehyungiem, nie sprawę między wami. – przyznał. – Ale to twoja walka, twój rozwód i twoje uczucia. Nikt nie może cię winić za to, że nie chcesz kompletnie wymazać pamięci o nim ze swojego życia. Mimo wszystko, byliście zakochani-
– Nie byłem w nim zakochany – przerwał mu Yoongi. – Po prostu... przyzwyczaiłem się do niego. Do tego, że kogoś mam. A teraz znowu zostanę sam, i znowu ktoś mnie zostawi, i zastanawiam się czy coś jest ze mną tak, że ludzie ciągle mnie zostawiają, każdy, każda pojedyncza osoba, po pewnym czasie nie chce już-! – Wziął głębszy oddech, próbując zapanować nad emocjami. – Boję się, że zostanę do końca życia samotny. Że nigdy nie dowiem się dlaczego nikt nie chce żebym został w jego życiu.
– My chcemy cię w swoim życiu.
– Mhm... – mruknął Yoongi. Starał się nie zabrzmieć pobłażliwie.
Doceniał starania przyjaciela. Wierzył w jego inercje. Ale nawet najszczersze intencje rzadko wytrzymywały próbę czasu. Teraźniejszemu Namjoonowi mogło na nim zależeć, ale teraźniejszy Namjoon nie znał tego przyszłego. Nie mógł składać żadnych obietnic w jego imieniu. Mimo to, Yoongi doceniał gest:
– Dziękuję.
Guess who's back...?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top