28. Szczęście w nieszczęściu
Jimin siedział przy blacie. Obracał stołkiem, który wydawał ciche skrzyko-piski. Może miał zaraz runąć a może zwyczajnie należał do tych stołków, które skrzypiały z natury.
Taehyung stał niezręcznie w wejściu, jakby to nie były jego kuchnia ani jego dom. Tannie rzucał właścicielowi oceniające spojrzenia, wykręcając puchatą główkę. Po dłuższej sekundzie, podreptał do stóp Jimina i zaczął się przymilać, popiskując tęsknie. Alfa obserwował to z dziwnym wyrazem twarzy.
– Siadasz? Czy będziesz tak stać? – zapytał wreszcie Park, brzmiąc bardziej opryskliwie niż planował (a planował być opryskliwym: Taeyung w pełni na to zasługiwał).
– Postoję – odparł ten, uciekając spojrzeniem.
– Jak sobie chcesz.
Jimin, uznając, że dalsza konwersacja i tak nie ma sensu, pozwolił sobie skorzystać z ekspresu. Nie czekając na reakcję gospodarza, zaczął wyciągać lód oraz kubek. Kątem oka dostrzegł whisky schowane w dolnej szafce i zachował tę wiedzę na później. Nie sądził aby miał znieść najbliższe kilka dni bez znieczulenia...
– Co ja takiego zrobiłem...? – rozległo się nagle za jego plecami.
Jimin poważnie rozważał zignorowanie Taehyunga – nie sądził by ten zasługiwał na jakiekolwiek wyjaśnienia, a tym bardziej na wybaczenie – nie ważne jak bardzo płaczliwie jego głos by nie brzmiał.
– Jeżeli sam nie wiesz, to czemu miałbym ci coś wyjaśniać...? – odparł, podstawiając kubek pod ekspres. Wybrał opcję Americano i czekał aż maszyna zacznie pracę.
– Jimin, proszę cię...! Yoongi nie odzywał się do mnie przez miesiąc, a teraz nagle ty mnie nienawidzisz i zarzucasz, że go wykorzystuję?!
Beta miał ochotę westchnąć głośno a następnie trzasnąć Alfę w głowę kubkiem. Gdyby nie fakt, że rozlałby wtedy kawę, może nawet by się na to zdecydował...
– I co? Myślisz, że jestem ci winien wyjaśnienia? Po tym co powiedziałeś w mieszkaniu?
– Nie to miałem na myśli! Nie chciałem zasugerować, że-..., wiesz doskonale o czym mówię! Chodziło mi o to, że nie sądzę żeby Namjoon był dla ciebie dobry...!
– Pierdolisz. Miej przynajmniej jaja się do tego przyznać – Jimin miał ochotę kłapnąć na Alfę zębami. – Na pewno jest lepszy niż ty dla Yoongiego. Zresztą, to nie jest takie trudne... Każdy debil byłby od ciebie lepszy – Beta warknął, spoglądając w stronę przyjaciela.
– Zapewniam mu wszystko czego potrzebuje! – odparował Taehyung. Miał załzawione oczy, ale odważnie patrzył na Jimina, z pięściami zaciśniętymi wzdłuż boków. Nadal pachniał Yoongim i jego gorzkimi, pełnymi rozpaczy feromonami.
– Nie uciekałby od ciebie jakby wszystko było w porządku!
– Wrócił do mnie! Z własnej woli!
– Nie wróciłby gdybyś nie groził mu w SMS-ach!
– Zwariowałeś?! Niby jak mu groziłem?! Czytałeś je w ogóle?!
– Wybiegł z łazienki jakby się za nim paliło! Mam uwierzyć, że pisałeś mu słodkie słówka...? – Jimin warknął. Próbował skupić się na wyłączeniu ekspresu, który właśnie zaalarmował, że kawa jest gotowa.
Mężczyzna miał wielką ochotę dolać do niej tej whisky...
– Pisałem tylko, że czekam przy aucie... – burknął brunet. Jego głos lekko drżał, bardziej chrapliwy niż zwykle. Ton przypominał taki, którym dziecko mogłoby próbować usprawiedliwiać się rodzicowi...
Jimin nie był rodzicem a już zdecydowanie nie wyrozumiałym.
– Yhm, jasne... – skwitował sarkastycznie. Odgłosy ekspresu powoli ucichły, a para uderzała o rozgrzaną maszynę. Beta sięgnął po cukiernicę. Wiedział, że Taehyung obserwuje każdy jego ruch, ale nie pozwalał żeby to go powstrzymała. Nie zamierzał dopasowywać się do Alfy ani jego humorków.
– Nie przeszkadzaj sobie – rzucił zjadliwie Kim. Wypowiedział te słowa niemal ze splunięciem; Beta nie zdziwiłby się gdyby zobaczył na podłodze plamę śliny.
– Jestem tu dla Yoongiego. Nie dla ciebie. – Jimin ukucnął przy Yeontanie, który, być może wyczuwając zły nastrój właściciela, wiernie dreptał za nogami bety. Mężczyzna zaczął głaskać psa, który, po długiej chwili namysłu, leniwie przewrócił się na plecy.
– Jesteś w moim domu – wytknął Alfa.
– I będę w nim tak długo jak Yoongi ma Gorączkę.
– Myślisz, że go zgwałcę...?
Pytanie zawisło w powietrzu tak ciężko, że Jimin miał wrażenie jakby ktoś kopnął go w żołądek. Poderwał głowę, spoglądając na bruneta.
Taehyung miał zaczerwienione oczy i usta zaciśnięte w tak wąską kreskę, że ledwo było widać wargi. Zamiast Jimina, Alfa obserwował Tanniego, który leżał rozgwiazdą na podłodze.
Jimin, po raz pierwszy od kiedy wsiadł do auta, nie wiedział co powiedzieć. Miał wrażenie jakby ktoś włożył go adaptera, ale, zamiast pozwolić mu się obracać, przycisnął go igłą do drewna i nie zamierzał puścić...
Co myślał, że Taehyung zrobi...? Czy naprawdę uważał, że ten planuje... to? Czy po prostu martwił się o Yoongiego i jego relację z Alfą...?
Nie zdołał zebrać myśli, Taehyung musiał zinterpretować milczenie po swojemu, gdyż wyszedł do garażu.
Jimin spodziewał się odgłosu odpalanego auta oraz otwieranej bramy. Spodziewał się, że Taehyung znowu ucieknie od problemów, że znowu porzuci Yoongiego, a przy odrobinie szczęście, nie wróci aż do końca Gorączki; może zostanie u swoich rodziców, cokolwiek.
Zamiast tego, Betę dobiegł odgłos szurania szkła.
Taehyung wrócił do salonu z dwoma butelkami wina oraz korkociągiem.
– Weź sypialnię gościnną – powiedział, nawet nie patrząc na Jimina.
– A ty co? Zamierzasz spać z Yoongim? – zaprotestował Beta.
– Na kanapie – niemal warknął brunet. – Skoro uważasz, że jestem dla niego aż takim wielkim zagrożeniem, to proszę bardzo, nawet się do niego nie zbliżę. Baniaki z wodą stoją przy blacie, jedzenie ma już zapakowane w lodówce. Dostawa przyjdzie codziennie pod drzwi. Rób co chcesz.
Słowom zawtórował odgłos odkorkowywania wina.
***
Mijał trzeci dzień Gorączki Yoongiego a Jimin miał ręce pełne roboty.
Nie dość, że musiał wziąć wolne w pracy aby zająć się Omegą to jeszcze Taehyung spełnił swoją groźbę co do joty i nie kiwał nawet palcem; unikał zbliżania się w okolice piętra, cały czas spędzając albo w pracy, albo na kanapie w salonie, albo przy stole jadalnym, gdzie składował stosy dokumentów oraz góry naczyń; zachowywał się tak jakby Jimin z Yoongim byli tylko dekoracjami, które odstawiono w kąt i powoli pokrywał je kurz.
Alfa z Betą praktycznie nie rozmawiali, poza okazjonalnymi „przesuń się", „blokujesz drzwi od garażu" albo „oddaj tę miskę". Mimo to, Jimin cały czas miał w tyle głowy światełko alarmowe, które nie pozwalało mu zapomnieć o obecności bruneta. Nie chciał ingerować w prywatność Yoongiego ani powodować u niego dyskomfortu, więc do sypialni gościnnej szedł wyłącznie na noc, resztę czasu pożytkując poprzez rozpieszczanie Tanniego, gotowanie albo przeglądanie Instagrama w kuchni. Starannie pilnował umownej granicy, którą wytyczyli sobie z Taehyungiem, ale nie dawało to zbyt wiele gdy większość parteru zajmowała odkryta, otwarta przestrzeń.
Jeżeli chodzi o samego Omegę, to ten albo nie życzył sobie obecności męża, albo nic o tym nie wspominał – Jimin rzadko wchodził do sypialni, starając się ograniczać ingerencje do minimum: zostawienie jedzenia, sprawdzanie czy Yoongi nie jest odwodniony, zmienianie przepoconych i pobrudzonych ręczników...
Park nie był pewien, czy przyjaciel w ogóle zdaje sobie sprawę z jego obecności – zawsze kiedy Jimin przychodził, ten drugi albo spał, albo leżał z oczami wlepionymi w sufit. Beta nie dostrzegł żadnych zabawek erotycznych między warstwami gniazda ani nawet w jego okolicy, ale Omega mógł je chować; tak długo jak nie płakał i nie kwilił, Jimin uznawał, że wszystko jest względnie okej.
Tylko, że „względne okej" nie znaczyło jeszcze „dobrze"...
– Jak się trzymacie? – zapytał Namjoon, gdy udało im się zdzwonić przez telefon (Namjoon nie miał wieczornej zmiany a Taehyung był na spacerze z Yeontanem).
Jimin założył, że przez „wy" jego narzeczony ma na myśli tylko jego i Yoongiego.
– Jest... lepiej niż się obawiałem, ale gorzej niż sądziłem...? – Beta sam nie był pewien co ma na myśli.
Namjoon mruknął ze zrozumieniem, najwyraźniej lepiej rozumiejąc uczucia Bety niż on sam.
– Co z Yoongim...? On i Tae...?
– Nie. Taehyung ma go w dupie. W ogóle się do niego nie zbliża – prychnął Jimin.
– Jak Yoongi to znosi...? – głos Alfy zdradzał zmartwienie. Jimin żałował, że nie mogą przeprowadzać tej rozmowy w cztery oczy, siedząc obok siebie na kanapie z kubkami kawy albo nawet lepiej, wtuleni jeden w drugiego, z jakimś żmudnym dokumentem o pingwinach lecącym w tle (Namjoon uwielbiał dokumenty o zwierzętach).
Beta z drobnym zaskoczeniem zdał sobie sprawę, że to pierwszy raz od kiedy wprowadził się do Alfy, gdy spędzali więcej niż jedną noc oddzielnie. Dziwne uczucie, którego Jimin nie potrafił zidentyfikować, a które chodziło za nim przez ostatnie dni niczym cień, kłuło niczym igła wita pod sercem laleczki voodoo, nagle nabrało sensu – tęsknił za Namjoonem. Brakowało mu jego zapachu, jego obecności, dźwięku tłuczonego szkła albo wywróconego mebla, kurzu zalecającego na wszechobecnych książkach i wrażenia duszności od ilości roślinek w salonie...
Przez długą chwilę, Jimin miał ochotę mu o tym powiedzieć.
Nim jednak zdobył się na odwagę, już odpowiadał na wcześniejsze pytanie:
– Nie wydaje się na to reagować. W sumie tylko... leży. Zachowuje się bardziej jakby miał grypę niż Gorączkę – przyznał.
– Może trzeba zadzwonić do lekarza...? – z wahaniem zaproponował Namjoon.
– Myślisz, że to aż tak poważne...? – Beta mocniej ścisnął telefon.
– Nie jestem pewien, nigdy nie byłem z Omegą podczas Gorączki...
Jimin na chwilę zatrzymał się na tych słowach. Wiedział, że Namjoon jest tresseksulany* i że zdobywał wcześniej doświadczenie z innymi partnerami. Naturalnym tokiem myślenia, Beta zawsze zakładał, iż Alfa musiał już spędzić Gorączkę z jakąś Omegą – bo kto byłby lepszy niż dbający, troskliwy oraz pełen ciepła Namjoon...? Jimin był pewien, że ludzie musieli walić do niego drzwiami i oknami, byle tylko poświęcił im swój czas...
Niby wiedział, że to nic między nimi nie zmieniało – Namjoon wybrał jego i, nawet w porównaniu do upartej natury Jimina, Alfa nadal potrafił być bardzo zawzięty jeżeli raz podjął decyzję: wrastał w swoje postanowienia niczym dąb w ziemię i tak zostawał; niewzruszony, nie do zdarcia, pewny oraz trwały.
(Może właśnie dlatego Jimin tak bardzo go potrzebował...? Bo potrzebował kogoś stabilnego i pewnego, kto nie zmienia zdania przy pierwszej lepszej okazji...?)
Teraz docierało do Jimina, że wyciągnął pochopne wnioski co do doświadczenia narzeczonego – a to, ku jego własnemu zaskoczeniu, wywołało ogromną ulgę. Może dlatego, że nie musiał się dłużej martwić o porównywanie do jakiegoś pięknego, delikatnego, błagającego o penisa Omegi, który płaszczył się i przymilał w Gorączkowym amoku...? Może dlatego, że nie miał dłużej powodów wypatrywać idealnego, kształtnego cienia z przeszłości Namjoona, który nie miał by tych cierni oraz naleciałości, z którymi ciągle walczył Jimin...?
Choć zdrowy rozsądek zawsze powtarzał, że to bzdury i lęki, że Namjoon był zawsze szczery oraz otwarty, więc jeżeli mówił, że kocha Jimina, to go kochał – to nadal w tyle głowy Bety potrafiła zamigotać czerwona lampka i zapytać: a co jeśli on chce więcej...?, a co jeżeli on chce żebym błagał o seks tak desperacko, że zacznę płakać...?, co jeżeli seks ze mną jest gorszy, najgorszy jaki miał, tylko nie ma odwagi mi o tym powiedzieć...?, co jeżeli nie chce zranić moich uczuć i tylko się nade mną lituje...?, co jeżeli wcale mnie nie chce...?
Ten cień niepewności, zawsze gdzieś się czaił: gdzieś na skraju myśli, niczym tygrys między krzakami, gotowy wyskoczyć i zaatakować, gdy tylko zobaczy cień wątpliwości, szparę w zbroi ofiary, lęk w sercu...!
Może właśnie dlatego Jimin w przeszłości tyle się puszczał? Bo chciał dorosnąć do jakiegoś nierealistycznego standardu, do jakieś seksownej fantazji, której wszyscy wydawali się chcieć, a której on nie umiał spełnić? Być może miał nadzieję, że jeżeli opanuje chociaż ten aspekt bycia „idealnym Omegą", może ktoś go zechce...?
Gdyby wiedział, że pokocha go ktoś taki jak Namjoon, być może nigdy nie zacząłby się tym martwić...
– Jest ciężej niż myślałem – wyznał cicho. – Yoongi to jedno, ale Taehyung... – przerwał, opadając ciężko na fotel. – Nigdy nie sądziłem, że tak to się skończy, wiesz...? Że mnie znienawidzi, że okaże się... kimś takim. Że nazwie mnie „tanią dziwką". Cokolwiek się nie działo, zawsze pozostawał dla mnie... przyjacielem. – Jimin słyszał jak jego własny głos drży; ale kiedy już raz zaczął się zwierzać, nie potrafił przestać. – Zawsze byliśmy razem. Zawsze mnie wspierał i się o mnie troszczył, nawet kiedy mnie odrzucił... Nawet wtedy nadal go miałem. Może nie tak jak chciałem... ale nadal był w moim życiu. Nadal mogłem na niego liczyć. A teraz... teraz mam wrażenie, że go nie poznaję. Że nie wiem co to za człowiek. Patrzę na niego i... i nie wiem kto to jest – wyszeptał, resztkami woli powstrzymując wybuch płaczu.
Czemu nie mógł teraz siedzieć obok Namjoona...?
Alfa milczał długą chwilę.
– Myślisz, że nic już tego nie cofnie...? – zapytał ostrożnie, wyraźnie nie chcąc jeszcze bardziej zasmucić Jimina.
– Nie wiem – szepnął ten. – Nie wiem, nie chcę-! Nie chcę mu wybaczyć tego co powiedział... Ani tego co robi Yoongiemu... Ale... ale nie wiem czy będę w stanie? Czy będę umiał trzymać się tej złości? Nie zasługuje na to żebym mu wybaczył, ale całe życie mu wybaczałem, całe życie się kłóciliśmy i godziliśmy, jestem do niego tak przyzwyczajony, i tego, że się kłócimy i sobie wybaczamy... że nie wiem czy będę potrafić nie wybaczyć mu teraz...? Czy jestem przez to złym człowiekiem...? Bo nie chcę mu wybaczyć...?
– Nie zawsze musisz wszystkim wybaczać – uspokoił Namjoon. – Wybacza się, jeżeli naprawdę sądzisz, że ktoś coś zmieni. Nie jeżeli nadal robi to samo, od początku i od początku.. – mówił pewnie, spokojnie. A Jimin naprawdę chciał mu uwierzyć, ale...
– Ty mi wybaczałeś – wytknął. – Mimo, że cały czas byłem dla ciebie okrutny...
Namjoon zaśmiał się krótko. Brzmiało to na szczery śmiech. Nawet jeżeli odrobinę smutny.
– Nie byłeś aż taki zły jak ci się wydaje – zapewnił. – Byłeś... w złym miejscu. Emocjonalnie. Ale nie byłeś zły... Nigdy nie byłeś złą osobą, Jimin.
– Byłem zły dla ciebie. – Jimin miał wrażenie, że zaraz zakrztusi się gulą, która wzbierała mu w gardle. – Byłem wredny, i samolubny, i okropny, i opryskliwy-!
– A chciałeś mnie skrzywdzić...? – przerwał mu Namjoon.
Jimin zacisnął usta, próbując sobie przypomnieć co dokładnie czuł rok-półtora temu.
– Nie... ale wiedziałem, że, mimo to, czasem to robię. I, mimo to, robiłem to nadal.
Namjoon długą chwilę nic nie mówił.
– Nie powinieneś był ze mną zostać –wyszeptał Jimin.
– Ale chciałem.
– Masz większe serce od rozumu.
– Yhm. Chyba tak – mruknął Namjoon. – Ale nie żałuję.
– Może powinieneś.
– Nie wydaje mi się.
Znowu milczeli przez chwilę.
– A ty żałujesz...? – zapytał nagle Alfa, dużo mniej pewnie niż wcześniej.
– Czego?
– Że zostałem?
– Nie – powiedział Beta. Miał nadzieję, że zabrzmiał na pewnego tego co mówi: nie był pewien zbyt wielu rzeczy w życiu, ale tej zdecydowanie. – Ani przez chwilę.
– W takim razie ja też nie.
– A gdybym żałował...? – zaryzykował Jimin.
Bał się odpowiedzi – oczywiście, że się jej bał. Mimo to, nie mógł nie zapytać.
Usłyszał ciężkie westchnienie.
– Kochałem cię na długo zanim byłeś czegokolwiek pewien, Jimin – wytknął Alfa. – Kochałbym cię nadal, nawet gdybyś nadal go kochał.
– Nie kocham go – zaperzył się Jimin.– Kocham ciebie.
– Więc nie mam się o co martwić, prawda...?
Beta potrzebował chwili żeby uspokoić się po tym jak mocno załomotało mu serce.
– Mhmmm – przyznał. – Nie masz o co się martwić.
*tresseksualny – osoba zainteresowana wszystkimi trzema drugimi płciami: Alfami, Omegami i Betami. Co do konkretnego wyjaśnienia płci i seksualności, rozważam napisanie oddzielnej notki albo działu w bibliografii także czekajcie z niecierpliwością!
Ummm... podobno czas jest pojęciem względnym...? O.O
Nie mam siły pisać dłuższej notki, padam na dziób, ale jeżeli jest coś czym chcecie się podzielić po tym rozdziale, to śmiało!
Zawsze Wasza
~Nico
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top